Jak syn z tatą kręcili „Vabank”

Po premierze „Vabanku” zachwyceni dziennikarze pytali: kto naprawdę stworzył tę świetną komedię? 26-letni Julek czy jednak może jego ojciec, odtwórca głównej roli?

Jan i Juliusz Machulscy, rok 2002
Jan i Juliusz Machulscy, rok 2002TricolorsEast News

Jan Machulski, znakomity aktor, reżyser i pedagog teatralny, na dobranoc zawsze opowiadał synkowi wymyślone historyjki o chłopcu noszącym imię Julek, tak jak jego jedynak.

Bohater tych opowieści miał niesamowite przygody, które pobudzały wyobraźnię małego Julka Machulskiego. Gdy syn trochę urósł, tata  w niedzielę zabierał go do kina: najpierw na filmowe poranki dla dzieci, potem już na amerykańskie i enerdowskie westerny z kowbojami i Indianami.

Te seanse wprost zaczarowały chłopca. W wieku 12 lat Julek postanowił zostać  reżyserem. Po liceum wybrał jednak najpierw polonistykę. W czasie wakacji  z rodzicami w Bułgarii wpadł na pomysł filmu o przedwojennym kasiarzu. Zaczął pisać scenariusz, mając zaledwie 22 lata. Dużo na ten temat rozmawiał z tatą.

– Ojciec od początku był  w scenariuszu jako taka figura, którą miałem w głowie – zdradził po latach Juliusz Machulski. – Na przykład ta sprawa z trąbką: Janek lubił często przy jakichś imieninach czy innych posiedzeniach przy stole, kiedy atmosfera się już rozluźniła, uderzyć butelką tak, że została tylko szyjka. Zakładał na to celofan i grał, jakby grał na trąbce. Superrzeczy wygrywał w ten sposób. I ja mu powiedziałem: „To będziesz miał prawdziwą trąbkę, nie będziesz grał na tej butelce”. I tak się ta postać kleiła z takich drobiazgów  – wspominał reżyser.

Halina i Jan Machulscy, rodzice Juliusza, rok 2006
Halina i Jan Machulscy, rodzice Juliusza, rok 2006MWMedia

Koncepcję filmu Juliusz tworzył sam. Ale ojciec na pewno go wspierał. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że scenariusz syna czytali wybitni reżyserzy, znajomi ojca: Janusz Majewski i Jerzy Kawalerowicz. Podobno ten pierwszy rozważał nawet możliwość, żeby samemu wyreżyserować film, bo scenariusz bardzo mu się spodobał. A drugi udzielił zdolnemu studentowi inspirujących rad i wskazówek.

Ostatecznie Juliusz zabrał się za realizację swojego projektu sam. I tak jak to sobie obmyślił, główną rolę kasiarza Kwinty zagrał ojciec, Jan. Wydaje się, że był to wybór nie tylko artystyczny, ale też praktyczny. Machulski junior miał dwadzieścia parę lat i …żadnych szans na zaoferowanie godnego honorarium aktorom. Skąd więc obecność na planie tak znakomitych artystów jak opromieniony sukcesem serialu „Czarne chmury” Leonard Pietraszak, Witold Pyrkosz, Ewa Szykulska, Zdzisław Wardejn, Leon Niemczyk czy Henryk Bista? „Ano przez tatusia” – podpowiadają filmowcy.

Obecność Jana Machulskiego na pewno pomogła synowi  w skompletowaniu tak wybitnej obsadzie, a i na planie. – Pasował do roli – mówił  o ojcu Juliusz. – Wiedziałem, że mamy fajne porozumienie bez słów. Ta nasza rodzinna zażyłość też nam pomagała, ale oczywiście na planie mówiłem mu po imieniu, bo niepoważnie mi się wydawało mówić: „Tato, przejdź w prawo albo w lewo”.

Jan i Juliusz Machulscy, konferencja związana z rozpoczęciem zdjęć do filmu "Vinci"
Jan i Juliusz Machulscy, konferencja związana z rozpoczęciem zdjęć do filmu "Vinci"Piotr Fotek/REPORTEREast News

Syn namówił też tatę, by przestał ukrywać łysinę właśnie na potrzeby filmu. - Janek już coraz mniej miał włosów, zaczął zaczesywać jakieś pożyczki. Ja mówię: "Daj spokój! Ty jesteś twardy facet, weź się ogól. Masz, co masz, resztę ci przyciemnimy". I on na to poszedł. A żeby mu dodać trochę tej "przedwojenności", stąd ten wąs. I jeszcze blizna, kasiarz może mieć bliznę - wspominał Juliusz Machulski.

- A ja wymyśliłem ten tik  ruszenia wąsem, bo aktor musi coś wnosić - komentował Machulski senior. Paradoksalnie, ojciec denerwował się na premierze "Vabanku" bardziej niż syn. - Już po filmie niektórzy mówili "A to pewnie ojciec mu film zrobił", ja byłem młody i jeszcze młodo wyglądałem. Miałem odporność na to, ale Janek to przeżywał. Jemu zależało, żeby mi wyszło - zdradził Juliusz. - Ale się udało i ten drugi "Vabank" zrobiliśmy jak na skrzydłach.

Na obu "Vabankach" publiczność bawiła się świetnie. Było już pewne, że wbrew podejrzeniom niektórych Jan nie reżyserował. Ale kibicował synowi  i wspierał, jak mógł. - Tak to jest. Jak stary majster ma przeciąć bardzo drogi diament, to oddaje to zajęcie swojemu asystentowi, a on robi to sprawnie, bez żadnych obaw.  I tak samo było z "Vabankiem"  - komentował Juliusz Machulski. - Wiedziałem, że może to  być moja karta przetargowa na przyszłość, ale mimo wszystko nie odczuwałem strachu.

A mój tata się martwił. Bał się, że jeśli film nie wypali, to nie zostanę reżyserem.

Naj
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas