Stephanie Fuchs - Biała Masajka

Stephanie dziesięć lat temu zamieszkała w Tanzanii. Wyszła za mąż, urodziła synka i wiedzie tu spokojne życie z dala od rodzinnego Frankfurtu. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jej mężem jest Masaj, a ona sama dołączyła do jednego z ostatnich rdzennych plemion na świecie.

Masajowie - jedno z ostatnich rdzennych plemion na świecie
Masajowie - jedno z ostatnich rdzennych plemion na świecie 123RF/PICSEL

Masajowie to afrykańska grupa etniczna, zamieszkująca Kenię oraz północną Tanzanię. Prowadzą półkoczowniczy tryb życia, hodują kozy oraz krowy, żyją w zgodzie z naturą, dominuje u nich patriarchat. Jak to możliwe, że właśnie tutaj pochodząca z Niemiec Stephanie znalazła miłość, spokój i szczęście?

Stephanie pokochała Afrykę od pierwszego wejrzenia. W 2011 roku pracowała w Tanzanii jako asystent naukowy, uczyła się języka suahili i poznawała tą fascynującą kulturę. Właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyła swojego przyszłego męża i... przepadła. Wysoki i przystojny Sokoine pracował jako ochroniarz w lokalnym centrum nurkowym i bardzo onieśmielał Stephanie. Wiedziała bowiem, że należy do plemiona Masajów i wydawało się jej, że nie jest zainteresowany rozmową z białą kobietą z Europy. Stephanie kilkukrotnie próbowała nawiązać z nim kontakt, ale zawsze odnosiła wrażenie, że Sokoine gdzieś się spieszy i unika dłuższej rozmowy.

Wszystko zmieniło się, gdy któregoś dnia afrykański przyjaciel Stephanie powiedział na widok przechodzącego Sokoine: "O popatrz, idzie twój Masaj". Jak się okazało, mężczyzna od dawna interesował się Stephanie, która ośmielona postanowiła poznać go bliżej. Niecały rok później para zamieszkała razem w masajskiej wiosce. 

Początki nie były łatwe. Stephanie wiedziała, że jeśli chce być z ukochanym, będzie musiała porzucić swoje dotychczasowe życie, a przystosowanie się do tak różnej kultury jawiło się jej jako zadanie ekstremalne. Stephanie nie pokochała jednak tylko Sokoine - szybko zakochała się również w jego bliskich, a wkrótce także w całym plemieniu i masajskiej kulturze. Dziś znają ją tu prawie wszyscy i dla większości mieszkańców od dawna nie jest już "mzungu" (tanzańskie określenie dla Europejczyka). 

Stephanie mieszka z mężem i synkiem w maleńkim domu, składającym się z dwóch pomieszczeń - sypialni i kuchni oraz małej wnęki, w której rodzina jada posiłki. Biorąc pod uwagę wzrost Masajów, którzy są bardzo wysocy, dziwić może stosunkowo niski sufit domu. Wyjaśnienie jest jednak proste - u Masajów to kobiety budują domy, a im wyższy dom tym większy wysiłek, który trzeba włożyć w jego stworzenie. Masajskie domy budowane są z drewnianych pali, które następnie przykrywa się błotem, składającym się z piasku oraz krowich odchodów. W jednej wiosce znajduje się nawet kilkadziesiąt takich domów.

Stephanie również stanęła przed wyzwaniem budowy domu, zresztą nigdy nie uciekała przed zwyczajnym życiem masajskiej kobiety. Przyznaje jednak, że ma zdecydowanie więcej przywilejów - nie musi chodzić po wodę, bo ma przy domu specjalny zbiornik, nie musi zbierać drewna, bo ma kuchenkę gazową, a nawet motocykl, który ułatwia jej życie. Do jej codziennych obowiązków należy gotowanie, sprzątanie, opieka nad synkiem, opieka nad kozami oraz krowami oraz pomoc teściowej, która skończyła już 60 lat, a wciąż musi sama zbierać drewno i zajmować się domem. Stephanie tworzy też autorską biżuterię i... spędza sporo czasu w mediach społecznościowych, co zdecydowania wyróżnia ją na tle pozostałych kobiet. Od dwóch lat tworzy również wyjątkowy projekt. 

Gdy Stephanie zamieszkała z Masajami, uświadomiła sobie, że tutejsze kobiety nie mają szans na poprawę swojego życia w kontekście miesiączki. Masajki nie używają żadnych podkładów, o podpaskach czy wkładkach nie wspominając. Nieliczne kobiety, które są w posiadaniu bielizny wypełniają ją czasem liśćmi, ale większość z nich nie może liczyć nawet na to. Masajskie kobiety nie mogą pozwolić sobie również na zakup środków higienicznych - zazwyczaj nie mają po prostu pieniędzy, bo te trzyma mąż, a nawet gdyby je miały, sklepy oddalone są o wiele kilometrów. Większość z nich, mając zresztą do wyboru zakup jedzenia lub zaopatrzenie się w podpaski, wybierze obiad dla rodziny.

Stephanie postanowiła pomóc masajskim kobietom i wraz ze swoją szwagierką stworzyła materiałowe zestawy miesiączkowe. Każdy zestaw składa się z ośmiu sztuk wkładek i dwóch zapinanych kieszonek. Każdy zawiera również dwie pary majtek. Zestawy rozdawane są Masajkom, ale mogą je kupić kobiety z całego świata i wesprzeć w ten sposób działalność Stephanie. 

Kobieta stara się również wspierać Masajki i namawiać je do większej otwartości. Nie chce ingerować w tę kulturę przez wzgląd na szacunek do niej, ale nie ukrywa, że są kwestie, z którymi ciężko jej się czasem pogodzić. W kulturze masajskiej kobiety są całkowicie podległe mężczyznom, a dziewczynki wychodzą za mąż w bardzo młodym wieku i nie mają wpływu na to, kto zostanie ich mężem.

Masajowie mają również zazwyczaj kilka żon, ale Stephanie jest przekonana, że Sokoine nie ożeni się ponownie: "Mój mąż jest wyjątkowym człowiekiem. Było mi trudno dopasować się do jego kultury, ale dla niego to również była ogromna trudność. Wprowadził białą kobietę do swojej rodziny. Gdy tu przyjechałam, jego brat powiedział mi, że Sokoine był już od dawna naciskany przez ojca, by w końcu się ożenił. Miał już 27 lat, a w kulturze Masajów to późny wiek na małżeństwo. On jednak wciąż powtarzał, że ożeni się tylko z tą kobietą, którą sam sobie wybierze. I wybrał mnie" - zdradziła Stephanie w wywiadzie opublikowanym na kanale Globstory.pl. 

Stephanie i Sokoine mają niespełna pięcioletniego synka. Mimo że Masajowie mają zazwyczaj dużo dzieci, kobieta nie spieszy się do powiększania rodziny, a mąż nie wywiera na niej żadnej presji. Trudny poród, który skończył się wyprawą do miejskiego szpitala, zabieg cesarskiego cięcia i pełen wyzwań połóg sprawił, że Stephanie wspomina wczesne macierzyństwo jako dość traumatyczny okres. Masajowie rzadko pomagają żonom w opiece nad dziećmi, szczególnie w pierwszych miesiącach życia, ale Stephanie przekonuje, że i pod tym względem jej mąż różni się od pozostałych mężczyzn z plemienia. Sokoine ma bowiem świetny kontakt z synem i poświęca mu mnóstwo czasu.

Stephanie rozumie, że masajska kultura może budzić w Europejczykach sprzeciw i niezrozumienie, ale boli ją, gdy ludzie rozmawiają o Masajach w sposób pozbawiony szacunku. "Jak często się myją?", "Czy w ogóle się myją?" - pytają ją w wiadomościach, a ona nie wie nawet, jak powinna zareagować. Masajowie myją się, ale robią to zdecydowanie rzadziej niż mieszkańcy Europy. W zachodnim świecie codzienny prysznic jest przecież normą, w krajach gdzie woda jest produktem luksusowym nie jest to już takie oczywiste. Niektóre z kobiet obserwujących Stephanie na Instagramie proszą ją też czasem o pomoc w poślubieniu Masaja -  to dla niej również przejaw braku zrozumienia i poszanowania dla ich kultury.

Kobieta przekonuje zresztą, że to Europejczycy mogliby się sporo nauczyć od tego wyjątkowego i cennego dla świata plemienia. "Gdybyśmy powierzyli świat Masajom, dalej byłby on nienaruszony. Żyją w zgodzie z naturą, chronią ją, są pokojowo nastawieni, mają piękne i dobre serca. Nie mielibyśmy tych wszystkich problemów, które mamy, gdybyśmy żyli jak oni. Gdyby każdy z nas posiadał tę ich tradycyjną wiedzę, która pozwala żyć w harmonii z naturą. Masajowie czczą naturę i już tylko to sprawia, że są lepszymi ludźmi. Są też od nas bogatsi, mają ziemię, mają wszystko, co jest potrzebne do życia. Żyją w sposób zrównoważony, bez elektryczności i bieżącej wody. Więc nie jest mi ich żal, jest mi szkoda nas i naszego europejskiego świata" - tłumaczy.

***

Zobacz również:

Drewniane domy zyskują na popularnościNewseria Lifestyle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas