Razem parkujemy

Lider zespołu Feel między jednym a drugim koncertem potrafi wpaść do domu na kilka godzin dlatego, że syn ma urodziny.

Piotr Kupicha/fot. Błażej Sendzielski
Piotr Kupicha/fot. Błażej SendzielskiAgencja SE/East News

Śpiewasz synowi kołysanki?

Piotr Kupicha: Rzadko i niechętnie. Próbowałem, tak jak moja babcia czy żona, zaśpiewać coś o misiach, ale chyba nie szło mi najlepiej. Syn nie docenia moich prób wokalnych przy jego łóżeczku. Woli, gdy biorę do ręki gitarę i gram "normalne" piosenki. Lubi muzykę, ma poczucie rytmu. Gdy jedziemy w góry, świetnie się bawi, słysząc miejscowe zespoły.

Czy syn rozumie, że jego tata nagrał największy przebój zeszłego lata?

PK: Wie, że śpiewam i próbuje naśladować mnie, gdy słyszy w radiu czy telewizji "A gdy jest już ciemno". Kiedy wychodzę z domu, mówi, że tata "idzie robić la-la". Tak naprawdę dużo ważniejsze od mojego śpiewania jest to, żebym był blisko niego, gdy po koncertach zjeżdżam do domu.

Muzyk, który występuje tak dużo jak Ty, może być ojcem z krwi i kości?

PK:Nie do końca. Pracuję, dużo wyjeżdżam i to przede wszystkim żona zajmuje się Pawłem. Ale kiedy mam kilka wolnych dni, jedziemy gdzieś razem, żeby oderwać się od codziennych problemów. Niedawno wybraliśmy się na długi kulig i był to jeden z niewielu momentów, kiedy nasza rodzina mogła nacieszyć się sobą.

Przebywasz z Pawłem za mało?

PK: Na pewno, ale przyszło nam żyć w takich czasach, gdy musimy działać, żeby osiągnąć sukces. Na pewno coś nas omija, ktoś bliski na tym traci. Można z tego zrezygnować, tylko po co mieć potem poczucie straconej szansy. Potrafiliśmy z żoną wszystko sobie ułożyć. Jeśli dwoje ludzi, partnerów, potrafi się porozumieć, nie trzeba niczego zmieniać, wystarczy chcieć.

Co daje bycie ojcem?

PK:Poczucie spełnienia. Gdy złapię syna, podniosę do góry, przytulę, spojrzę na niego, a on na mnie, to wtedy wiem, co to miłość.

Decyzja o dziecku była świadoma?

PK: Nie. Byliśmy z Agatą już pięć czy sześć lat razem, gdy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. To zdarzyło się dwa tygodnie po zaręczynach.

Wtedy już wyobrażałeś sobie siebie jako troskliwego tatę?

PK: Kiedy żona zaszła w ciążę, zacząłem zastanawiać się nad rzeczami, o których wcześniej nie myślałem. Nad nami, sobą, przyszłością. Towarzyszyły temu ogromne emocje. Byłem w takim stresie, że sam wyremontowałem całe mieszkanie.

Zdecydowaliście się na poród rodzinny?

PK: Dla mnie poród, w którym uczestniczą oboje partnerzy, to moda. Kiedy pytałem znajomych, jak było, odpowiadali tylko: "Fajnie". Nic więcej. Zachowałem się więc jak rycerz w średniowieczu i zobaczyłem dziecko, gdy było po wszystkim.

Wzruszyłeś się chociaż, gdy zobaczyłeś syna po raz pierwszy?

PK: Muszę się do czegoś przyznać. Kiedy przyszedłem do szpitala zobaczyć małego, byłem umówiony już ze znajomymi na pępkowe. Spojrzałem na syna, pomachałem żonie i musiałem biec. Dopiero gdy Paweł zaczął robić pierwsze grymasy, gdy wziąłem go za rękę, uświadomiłem sobie, co zdarzyło się w moim życiu. Od tamtego momentu myślę o nim bez przerwy. Mam w głowie obrazy, jak chodzi, je, przewraca się.

Opieka nad dzieckiem okazała się trudna?

PK: Karmienie łyżeczką czy przewijanie nie stanowią dla mnie większego problemu. Ale to żona jest mistrzynią w zajmowaniu się Pawłem.

Wracasz więc do domu i odciążasz żonę...

PK: Nie zawsze, bo zespół Feel to nie tylko koncerty, ale również zajmowanie się sprawami papierkowymi, organizacyjnymi. Tylko w domu mam na nie czas.

Jaka jest Twoja rola w wychowaniu Pawła?

PK: Wypełniam synowi czas, kiedy tylko mogę. Wymyślam zabawy, zabieram na spacer. Najbardziej jednak podoba mi się, jak mały mnie naśladuje. Wiercę na przykład wiertarką, a on staje z boku. Przypatruje mi się chwilę, a potem bierze swoją zabawkę i robi to samo, co ja. Widać, że tata jest dla niego autorytetem...

Co Paweł lubi robić z Tobą najbardziej?

PK: Na przykład mój syn kocha brumy, czyli samochody. Dostaję od niego małe autko, on bierze swoje i zaczynamy jeździć po całym domu. Potem tankujemy, następnie zatrzymujemy się przy garażu i razem parkujemy.

Syn Cię zmienił?

PK: Zanim się pojawił, żyłem tak, jakbym przedłużał sobie czasy szkoły średniej. Podchodziłem do wszystkiego na luzie. Kiedy zostałem ojcem, zrozumiałem, co oznacza poczucie odpowiedzialności za żonę, dziecko. Po koncercie zawsze muszę wykonać telefon do domu. Rozmawiam najpierw z Agatą, potem z Pawłem. Lubię to, bo mój syn wyrywa żonie słuchawkę i chce mi wszystko opowiedzieć. I zaczyna:

"Bo tata, brumy, zjechać, mama do babi była..." i tak dalej.

Czy dziecko zmieniło coś między Tobą a żoną?

PK: Myślimy o drugim.

Jakie wartości wyniesione z domu chciałbyś przekazać synowi?

PK: Chcę mu uświadomić, że trzeba mieć swoje miejsce na ziemi, szanować swoją rodzinę i siadać razem przy stole chociaż w niedzielę.

Rozmawiał Maciej Gajewski

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas