Mam skąpego męża
„Wreszcie nie będę od niego zależna” – cieszyłam się, bo za każdym razem musiałam go prosić o pieniądze. A on zawsze kręcił nosem.
Oboje pracujemy, z tym że ja od niedawna. Wcześniej zajmowałam się domem i dziećmi. Mąż rzadko mnie wyręczał. Dawał dzieciom buziaka na dobranoc i to wszystko. Zawsze był zmęczony. - Sama widzisz, jak haruję do wieczora, żebyśmy mieli co jeść. Padam z nóg - mówił za każdym razem.
Ale dzieci podrosły, poszły do szkoły, a mnie udało się znaleźć pracę. "Wreszcie nie będę od niego zależna" - cieszyłam się, bo za każdym razem musiałam go prosić o pieniądze. A on zawsze kręcił nosem. - Po co ci ta kolejna sukienka! - oburzał się. Nie rozumiał, że kobieta nie może chodzić w tym samym ubraniu latem i zimą. O wiośnie i jesieni nawet mu nie wspominałam.
Odkąd mamy dwie pensje, już tak nie mówi. Ale nadal jest strasznie skąpy. - Ja więcej zarabiam, więc będę opłacał czynsz. A ty przejmiesz zakupy i te inne sprawy. Wystarczająco długo utrzymywałem nas sam przez tyle lat - zapowiedział. Jak powiedział, tak zrobił. Sama muszę opłacać rachunki, komitet rodzicielski, telewizję... Żeby dał pieniądze np. na obóz czy kolonie dla dzieci, znów muszę go prosić. Jak to zmienić?
Aneta, 36 lat