Napisał do ciebie amerykański żołnierz? Prawdopodobnie jesteś na celowniku oszustów

Łukasz Piątek

Opracowanie Łukasz Piątek

Serce ma swój rozum, którego rozum nie rozumie – to popularne powiedzenie doskonale odzwierciedla niezwykle przykre, a czasami wręcz dramatyczne wydarzenia związane z bezgraniczną fascynacją osobą poznaną w sieci. Niestety w wielu przypadkach pokłosiem „znalezienia drugiej połówki”, jest ogromny wstyd i utrata dużych pieniędzy. Oto jak działają internetowi „oszuści-kochankowie”.

Jak działają internetowi "oszuści - kochankowie"? Zwróć uwagę na te sygnały
Jak działają internetowi "oszuści - kochankowie"? Zwróć uwagę na te sygnały123RF/PICSEL

Jak działają internetowi "oszuści - kochankowie"?

Wydawałoby się, że skoro temat oszustw internetowych jest od lat omawiany na wszelkie możliwe sposoby, to świadomość społeczeństwa będzie na tyle duża, że nikt już nie nabierze się na "internetowego księcia z bajki na białym koniu", który, żeby dotrzeć do serca wybranki lub wybranka, potrzebuje od nas kilku lub kilkunastu tysięcy złotych, które podczas pierwszego spotkania, rzecz jasna, odda.

Niestety, obietnice wspaniałego, wspólnego życia, składane przez nieznajomą osobę poznaną w internecie, potrafią u potencjalnej ofiary wyłączyć receptory odpowiedzialne za zdroworozsądkowe myślenie. Zatem jakich metod i psychologicznych sztuczek używają oszuści, by pod pretekstem miłości wzbogacić się kosztem swoich ofiar?

Internetowi przestępcy posiadają ogromny wachlarz scenariuszy wykorzystywanych do złapania ofiary na haczyk. Znajomość najczęściej zaczyna się poprzez serwis randkowy lub skrzynkę e-mail.

Ofiary internetowych "oszustów - kochanków"  z uwagi na poczucie wstydu nie zgłaszają się na policję.
Ofiary internetowych "oszustów - kochanków" z uwagi na poczucie wstydu nie zgłaszają się na policję.123RF/PICSEL

Metoda na żołnierza, księcia i lekarza

Rzekomy amerykański żołnierz, będący na niebezpiecznej misji nawiązuje kontakt ze swoją przyszłą ofiarą. Na tle konkurentów wyróżnia się elokwencją, kulturą i wyglądem. Mężczyzna z jakichś powodów znalazł się w trudnej sytuacji materialnej i z dużą dozą nieśmiałości prosi swoją wybrankę o przelanie kilku lub kilkunastu tysięcy złotych, by mógł kupić bilet na samolot do Polski i po przylocie rozpocząć z nią wspólne życie aż do grobowej deski.

Książę z Emiratów Arabskich chwali się na zdjęciach swoją posiadłością i autami wartymi miliony złotych. Deklaruje, że jego nowo poznana, przyszła, życiowa partnerka, to największy skarb, z jakim miał dotychczas do czynienia. Książę w zasadzie jest już spakowany i próbuje wykupić bilet w biznes klasie, ale z niewyjaśnionych przyczyn zablokowano mu dostęp do konta. Jeśli otrzyma od wybranki konkretną kwotę, kupi bilet i za kilkanaście godzin spotka się z ukochaną na lotnisku.

Cyberprzestępcy wykorzystują ludzką naiwność
Cyberprzestępcy wykorzystują ludzką naiwność123RF/PICSEL

Lekarz pochodzący z bogatej rodziny wyjechał na misję do Afryki, pomagać chorym dzieciom. Niestety zaraził się bardzo poważnym wirusem i potrzebuje pieniędzy na leczenie, a jego karta i konto nie działają. Jeśli tylko otrzyma pieniądze, za kilka, najdalej za kilkanaście dni skończy swoją misję i przyleci do Polski, by budować piękną rodzinę ze swoją internetową miłością.

Wszystkie przytoczone historie, posiadają wspólny mianownik - są próbą wyłudzenia pieniędzy. Jeśli z jakichś powodów zaufamy "przyszłemu, życiowemu partnerowi z internetu, będącemu obecnie w potrzebie finansowej", to niewykluczone, że nie tylko najemy się wstydu, ale i stracimy oszczędności życia, których prawdopodobnie nigdy nie odzyskamy.

Dlaczego nadal padamy ofiarą internetowych oszustów?

Dlaczego oszuści wciąż wykorzystują tak prymitywne metody, jak wyżej opisane, i nadal ich skuteczność jest wysoka? Wszystko za sprawą rachunku prawdopodobieństwa. Przestępcy nawiązują znajomości z setkami, a może nawet tysiącami potencjalnych ofiar, zatem szanse, że ktoś spośród tak dużej liczby osób uwierzy w przedstawioną historię, są naprawdę duże.

Sprawcy tego typu oszustwa bardzo często pozostają bezkarni, ponieważ - po pierwsze - trudno ich namierzyć, a po drugie - ofiary z uwagi na poczucie wstydu nie zgłaszają się na policję.

"Dlaczego wciąż dajemy się nabrać na takie "bajery"? Ponieważ każdy z nas chce wierzyć (i wierzy!), że jest wyjątkowy, a ta sytuacja jest zupełnie inna. Działają tutaj takie same mechanizmy, co w przypadku kochanki żonatego mężczyzny, która liczy, że ten zostawi dla niej rodzinę (umówmy się, szansę są naprawdę niewielkie), albo mężczyzna liczący, że kobieta odejdzie od bogatego męża, żeby zacząć życie od zera (ok, zdarza się, jednak w większości przypadków jednak tak się nie stanie). Tak więc zawsze mamy nadzieję i bardzo chcemy wierzyć, że to my jesteśmy tym jednym przypadkiem na milion, kiedy wszystko (nawet najbardziej abstrakcyjne marzenia) pójdzie jak z płatka" - czytamy w serwisie Bezprawnik.pl.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas