Reklama

Czego się boję?

Wstyd się przyznać, ale od maleńkości panicznym strachem napełnia mnie... woda. Nie chodzi oczywiście o wodę mineralną czy tą lecącą z kranu, ale wodę wypełniającą koryta rzek, baseny i tworzącą jeziora, nie mówiąc już o morzu, ktorego ogrom wprawia mnie w odrętwienie. Ogólnie nie mam nic do zbiorników wodnych, z pewnej perspektywy są nawet przyjemne dla oka, ale, na litość Boską, czemu zewsząd zmusza się mnie, żebym się w nich zanurzyła? Dla ludzi niepojetym jest, że boję się zanurzyć ponad uda, a gdy się na to odważę, dostaję drgawek, unikam podchodzenia do brzegu, żeby przypadkiem nie zostać w bezkresną toń wepchniętą, jak to kilkakrotnie miało miejsce w czasach podstawówki (w 1 przypadku skończyło się interwencją ratownika...), ba, nawet w będąc w wannie trzymam się kurczowo poręczy, bo a nóż osunę się za głęboko i utonę???? Cierpiałam niesamowite katusze, gdy rodzice posłali mnie na lakcje pływania (przez pół godziny instruktor, bardzo miły i cierpliwy zresztą, próbował mnie nakłonić, żebym się położyła na wodzie), oczywiście nic z motylkowania nie wyszło, pani od wuefu zawsze oddawałam z trudem wybłagane od lekarki zwolnienie (powód: uczulenie na chlor), nad morzem praktycznie tylko spaceruję i jem, nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam nad jeziorem... Czuję, że powinnam coś z tym zrobić, jakiś psycholog byłby pomocny, jednak jakoś nie mogę się zebrać. No bo co powiem???? Panie doktorze/Pani doktor, boję sie wody??? Brzmi to tak niedorzecznie i surrealistycznie, nawet dla mnie samej, że boję się wyśmiania. Co innego bać się węży, rekinów, kataklizmów, śmierci, ale wody???? Zupełne zaprzaczenie wszelkich praw natury. Moja mama twierdzi, że powinnam wyprowadzić się na pustynię, gdzie niewątpliwie doceniłabym zalety i niezwykłość wody. Może to jest jakieś rozwiązanie????

Reklama

Tekst jest pracą konkursową na temat "Tego się naprawdę boję...".

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama