O co chodzi w życiu?
Żeby mieć kasę? Żeby zbudować dom? Żeby zwiedzić świat? Żeby móc spojrzeć w lustro bez odrazy? A może o to, by coś po sobie zostawić?
Od początków ludzkości trwa dyskusja na ten temat. Powraca zawsze wtedy, kiedy - jak na przykład przy okazji świąt - mamy trochę czasu na refleksje. No więc: o co chodzi w życiu?
Doświadczenia całych pokoleń wskazują, że ze wszystkich życiowych celów najważniejsza jest po prostu miłość! Czyli: w życiu o to chodzi, by kochać! I jeżeli choć przez chwilę zastanowimy się nad tym, czy sformułowana wyżej teza ma sens, odpowiedź przyjdzie sama.
Chodzi o to, by kochać życie, kochać tę osobę, która nas również pokocha, kochać najbliższych, kochać codzienność, pracę, kochać po prostu każdą przeżywaną chwilę!
Zauważmy: tak naprawdę prawie wszystkie nasze zachowania, decyzje i czyny podporządkowane są miłości. Miłości do ludzi, do zwierząt, do miejsc i sytuacji, czy wreszcie - po prostu - miłości do życia.
Przypominam o tej miłości z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, bo zwykle takie właśnie dni wymagają od nas odpowiedzi na pytania podstawowe: dla kogo żyję na tym świecie? co po sobie pozostawię? czy kocham?
Uświadomienie sobie celu (w życiu chodzi o to, by kochać) pomaga w rozwiązywaniu wielu problemów szarej codzienności: kochamy po prostu to, co akceptujemy, i akceptujemy bez reszty co, co kochamy!
Tej miłości, o jaką chodzi w życiu, o jakiej piszę, nie można kupić ani wynająć. Ona w ludziach jest lub jej nie ma. Takiej właśnie miłości Wam wszystkim życzę!
Ola