Pani się na mnie uwzięła...
Mikołaj ma nową nauczycielkę od matematyki. Jak tylko zaczęły się lekcje, mój 11-latek powiedział nam, że jej nie lubi:
- Czepia się. Daje minusy, jak się zapomni np. zeszytu czy książki. Trzy minusy i stawia jedynkę. Chyba zwariowała! Nikt wcześniej tak nie robił!
- No, nareszcie nasze dzieciaki zostaną nauczone dyscypliny - wyraźnie ucieszył się mąż.
Zauważyłam, że syn niechętnie chodzi do szkoły, gdy jest matematyka. Ale widzę, że więcej się jej uczy i jest lepiej przygotowany do lekcji.
- Mikołaj, postaraj się być bardziej aktywny na lekcji. Tyle czasu zakuwasz, wykorzystaj to, co wiesz - radziłam.
- Łatwo ci mówić. Dzisiaj podniosłem rękę, a pani mnie nie zauważyła. Tylko się zdziwiła "co, nikt nie wie?"- tłumaczył mi rozżalony.
- Pewnie tak "odważnie i wysoko" podniosłeś rękę, że nie zauważyła - zażartował mąż.
Ale pewnego dnia Mikołaj przyszedł ze szkoły wściekły.
- Ta baba jest niesprawiedliwa i czepia się mnie. Ja dostałem 3, a Maciek 4 z klasówki. A przecież wszystko mieliśmy tak samo zrobione. Nawet porównaliśmy, jak nam oddała. Zawsze mi stawia gorsze stopnie...- rzucił sprawdzian na stół i usiadł rozczarowany.
Może ta nauczycielka rzeczywiście jest niesprawiedliwa? Jak to sprawdzić? Czy iść do szkoły z interwencją? A może to pogorszy sytuację syna? Co zrobić, by nie znienawidził matematyki?
Beata K. z Ostrowca
Co robić w tej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 48 (w sprzedaży od czwartku, 2 grudnia br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne