Reklama

Patointeligencja: Mają tak dużo, że przestało im się chcieć

O tej piosence mówią wszyscy – i to nie tylko w środowisku raperów. Do dyskusji włączają się dziennikarze, politycy, nauczyciele, rodzice. Trzeba zacząć szokować, by być usłyszanym? A może wystarczy mówić prawdę?

Nie wiem, czy podmiot liryczny mówi prawdę, ale nawet, choć jej nie mówi, ja mu wierzę. Wierzę we frustrację dzieciaków, którzy mając wszystko podstawione pod nos zapomnieli, że mogą coś chcieć.

Cieplarniane warunki, pieniądze, które zawsze są, dobra szkoła i cały ten idealny porządek, który trzeba zanegować, żeby dorosnąć. W końcu musisz się zbuntować, żeby odciąć się do starych, którzy są prawnikami i maklerami.

Dla nastoletnich młodych nie ma tabu. Zapytani przez rodziców o seks, mogliby odpowiedzieć: " a co, chcesz się czegoś nauczyć?". Narkotyki, alkoholi i używki, o których istnieniu nie wiedzą dorośli, są na porządku dziennym. Zwykłe leki uspokajające też, podkradane matce, gdzieś z szafki. Kolega, z którym kradło się wódkę w sklepie, już nie żyje, bo w sylwestra postanowił się zabić. Inny, choć pił całą szkołę średnią, dostał się na Oxford.

Reklama

Niechciane ciąże, przypadkowy seks i poszukiwanie czegoś, co wreszcie sprawi, że zacznie się czuć. Choćby miał to być nałóg, z którego wyjść pomagają grube portfele rodziców, chudnące na odwykach dzieci. 

"Mój ziomo bandyta, mój ziomo zoofil, mój ziomo artysta/

Mój ziomo pedofil, mój ziomo nekrofil, mój ziom intelektualista/

My to Patointeligencja/

My to patointeligencja/

Katolickie przedszkola, strzeżone osiedla/

kurator angielski i gegra, kurator, dilerka dla sportu/ nie po to by przetrwać..."  

Mata nie rapuje o rodzicach, którzy nie mieli czasu dla własnych dzieci, bo ciężko pracowali, żeby potomkom zapewnić godne życie i lepszy start. Nie mówi o nauczycielach, których nie interesuje człowiek, chyba że chodzi o wyniki, jakie osiąga. Nie opowiada o świecie, który robi mu coś złego. Wykrzykuje o czymś o wiele gorszym. O krzywdzeniu siebie. Bo choć tekst nie mówi o samotności, jest o samotności totalnej.

Tu nie ma ratunku, nie ma nadziei, nie ma znaków zapytania. Niczego nie ma.

Patoinleligencja jest zła ze swej natury. Zwyrodniały przedrostek wystarczy, żeby wiedzieć, że nic dobrego wydarzyć się nie może. Mata nie wybiela siebie, ani swojego pokolenia. Otwiera się, tyle, że nie pokazuje metafizycznego wnętrza, ale flaki. Wobec takich trzewi, nie da się przejść obojętnie. Śmierdzą. Dlatego tekst młodego rapera tak wszystkich boli, stąd całe zamieszanie.

Trzeba mieć bardzo poukładanie w głowie, żeby zdobyć się na taką autorefleksję. "Patointeligencja" jest zupełnie nowym wymiarem mówienia o współczesnej młodzieży. I choć sama nie chciałabym usłyszeć słów: "pier... mamę i tatę za to/ że oddaliby mi nerki, wątroby i serca" od własnych dzieci, to rozumiem, że nadmiar miłości może zacząć dusić.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama