Pokutujące dusze
Według teorii New Age człowiek jest energią. Po śmierci ta energia, zamknięta wcześniej w ciele, uwalnia się i jeszcze przez jakiś okres unosi się w ziemskiej atmosferze. Z czasem ulegnie rozproszeniu. Zanim jednak tak się stanie, to, co popularnie nazywamy "duchem'' człowieka, może manifestować się w świecie materialnym.
W taki sposób wyjaśnia się zjawiska nadprzyrodzone: wszelkie zjawy, poczucie czyjejś obecności w pustym pomieszczeniu, dziwne głosy i dźwięki, których źródła nie można ustalić. Oznaczają one, że duch zmarłego nie rozstał się do końca ze znaną nam rzeczywistością. Teorię tę zdają się potwierdzać relacje osób, które doświadczyły śmierci klinicznej: w swojej niematerialnej, duchowej postaci przenoszą się do miejsc, z którymi są szczególnie związane: rodzinnego domu, mieszkań krewnych...
Jednak zwolennicy New Age zaznaczają, że energia, jaką jesteśmy, z czasem zostaje rozproszona - co nie pozwala wyjaśnić, dlaczego w starych zamczyskach od wieków "straszy": po opustoszałych komnatach przechadzają się mgliste postacie, w podziemnych lochach dźwięczą głucho łańcuchy, w które kilkaset lat temu zakuto więźniów, a po zamkowym dziedzińcu snują się bezgłowe upiory. Według New Age ich emanacje powinny dawno ulec rozproszeniu.
Dlaczego więc tak się nie stało? Odpowiedzi udzielają okultyści. Dla nich duch człowieka nigdy nie znika. Przebywa w zaświatach, jakkolwiek je sobie wyobrazimy, zawsze też można się z nim skontaktować. Jest to tym łatwiejsze, im tragiczniejsze było życie lub śmierć mieszkańca krainy zmarłych.
Duchy zbrodniarzy są związane z miejscem dokonania przestępstwa, jest to forma pokuty za czyn, który popełniły. Jednak do miejsc zbrodni częściej przywiązane są ofiary, a nie mordercy. Ich obecność wynika z siły odczuwanego cierpienia, które, jak wszystkie intensywne uczucia, odciska niemal materialny ślad w osnowie rzeczywistości.
Dlatego w pustym od wielu stuleci lochu zamkowym przechodzi nas mimowolny dreszcz przerażenia. To nie jest tylko gra wyobraźni - szóstym, magicznym zmysłem reagujemy na wydarzenia, które wcześniej miały tu miejsce. Część tułających się po ziemi dusz żąda zadośćuczynienia za wyrządzoną im krzywdę - ukarania sprawcy zbrodni, pochowania w poświęconej ziemi, odprawienia mszy.
Kiedy ich pragnienie zostanie spełnione, mogą zaznać wiecznego odpoczynku. Także i dziś duchy często ingerują w nasze życie. Niemal każdy tego doświadczył, choć mało kto ma odwagę się przyznać.
- Mój ojciec zawsze chciał być pochowany w swoim rodzinnym grobie, ponad 500 km od miasta, w którym mieszkamy - opowiada Ewa, lat 40.
- Lecz gdy umarł, wykupiliśmy miejsce na lokalnym cmentarzu. Po pogrzebie w domu zaczęły się dziać dziwne rzeczy: np. każdego ranka ulubiony fotel ojca był trochę przesunięty. Kiedy mama zaczęła niedomagać, załatwiliśmy ekshumację, przewieźliśmy ciało taty na drugi koniec Polski i pochowaliśmy zgodnie z jego wolą. Wszystko wróciło do normy. Duchy nie zamieszkują stron powieści z ubiegłych wieków. Żyją tuż obok nas.