Źle karmimy dzieci
Polki wzorowo karmią swoje dzieci, ale tylko do ukończenia pierwszego roku życia.
Później dieta przeciętnego dwulatka znacznie przekracza dopuszczalne normy: białka, sodu, fosforu a nawet witaminy D3, pisze "Dziennik".
Grupa ekspertów na czele z doc. Anną Dobrzańską - krajowym konsultantem ds. pediatrii - przebadała na zlecenie Unii Europejskiej nawyki żywieniowe polskich maluchów w wieku od roku
do 3 lat. Wyniki raportu są zaskakujące. Okazuje się, że w Europie dłużej od Polek mlekiem kobiecym karmią swoje dzieci jedynie Rosjanki, ponad 8 miesięcy. Polki o miesiąc krócej. Najgorzej pod tym względem jest w Irlandii. Tam matki przechodzą na sztuczny pokarm już po kwartale.
I wtedy zaczynają się schody. Już po ukończeniu pierwszego roku życia maluchy jedzą za słodko i za tłusto. Jak podaje doc. Piotr Socha z Centrum Zdrowia Dziecka co piąta mama dosładza jedzenie. Tymczasem w diecie malca do 3 roku życia cukier powinien być ograniczony do minimum. Identycznie jest z solą. Maluchy jedzą jej aż 16 razy więcej, niż powinny. Podobnie jest z białkiem.
Dostarczamy go dzieciom 14 razy więcej, niż potrzebują. Zdarza się, że maluchy jedzą go tyle, co aktywni kulturyści - mówi Socha.
- Polki przekonane są, że najlepszym źródłem energii jest białko. A to nieporozumienie. Są nimi węglowodany - zaznacza doc. Socha i wyjaśnia, że nadmiar białka w diecie dziecka powoduje wzrost komórek tłuszczowych. A to kończy się otyłością.
Ale trudno obwiniać młode mamy, skoro sami lekarze są niedoinformowani. Jak wyliczyła doc. Dobrzańska, na 100 pediatrów wiedzę o prawidłowym żywieniu maluchów ma jedynie 13.