Monika Mariotti: Z ziemi włoskiej na parkiet...
Aktorka, znana między innymi z serialu „Druga szansa”, teraz próbuje sił w „Tańcu z Gwiazdami”. Nam opowiada o sielskim dzieciństwie we Włoszech i wizytach w bardzo egzotycznej Polsce.
"Urodziłam się w nadmorskim miasteczku Senigallia koło Ancony we Włoszech. Od maja aż do października moje życie toczyło się na plaży. Ze skórą spaloną słońcem wyglądałam jak Hinduska. Dom rodzinny pamiętam jeden - mieszkaliśmy wtedy na skraju miasta na wzgórzu, za którym rozpościerało się pole tulipanów. W tym domku na poddaszu miałam swój własny pokoik. Nie wszystkie domy rodzinne pamiętam, bo miałam ich sporo", wspomina aktorka.
Jej tata, Valter, jest Włochem, a mama, Barbara, Polką. Poznali się na kempingu w Polsce. Tuż po ślubie osiedlili się we Włoszech, ale starali się choć raz w roku odwiedzać Warszawę.
"To były dwa światy. We Włoszech kupowałam w sklepie, co chciałam, tu musiałam stać w kolejce, a po paru godzinach ktoś mi zamykał drzwi przed nosem i mówił: »Już nie ma mięsa«. Widziałam Warszawę szarą. A po upadku komunizmu obserwowałam, jak się rozwija. Byłam w szoku na widok trzypiętrowego McDonald’sa z ogromnym żółtym »M« na elewacji. Pamiętam też wizyty w Peweksie i zakupy na straganach przed Pałacem Kultury.
Z kolei najsilniejsze wspomnienia z Włoch to pierwsze szaleństwa z koleżankami i miłości. W liceum miałam powodzenie nie dlatego, że byłam ładna, ale fajna. Spotykałam się z Miguelem. Był przystojny, wesoły i miał motor. Wszyscy mówili, że jesteśmy najlepszą parą wakacji, ale po maturze nadszedł czas rozłąki - oboje wyjechaliśmy na studia. Bardzo przeżyliśmy rozstanie.
Skończyłam filologię rosyjską w Perugii i łapałam się różnych zajęć: parkowałam ciężarówki w porcie, byłam kelnerką, nauczycielką włoskiego i sekretarką. Aż usłyszałam o warsztatach teatralnych w naszym mieście. Poczułam, że to jest to. Potem skończyłam szkołę teatralną w Rzymie, sporo grałam.
Niestety, kryzys sprawił, że prawie wszyscy stracili pracę. Z dnia na dzień postanowiłam wyjechać do Polski. Nikogo w kraju nie znałam, ale zawsze czułam się tu jak u siebie. Bo choć wychowałam się we Włoszech, mentalnie jestem Polką - la Polacca to ja!", mówi z dumą.
Justyna Kasprzak