Reklama

Sebastian Fabijański: Cukier niesłodki

Nowy Olbrychski, nowy Majchrzak, nowy Szyc. Kończący właśnie 30 lat aktor nie da się tak łatwo zaszufladkować. Gra więcej niż sławni koledzy. Fanek przystojnego nonkonformisty przybywa.

Gra dużo, bywa mało. "Jeśli inni czują się z tym dobrze i daje im to jakieś konkretne profity, niech to robią. Ja nie umiem. To nie moja grupa krwi", mówi i konsekwentnie pojawia się tylko na premierach albo galach związanych z jego pracą. Raczej nie wygląda wtedy "jak z obrazka". Garnitur to nie jego bajka. Woli image buntownika.

Chłopak z blokowiska

"Wychowanie na osiedlu sprawiło, że do tej pory nie umiem chodzić w czymś innym niż w bluzie z kapturem. Na wszystkie premiery najchętniej przyszedłbym ubrany tak jak dzisiaj. Każdy ma »osiedle« w sobie, bo każdy się na jakimś osiedlu wychował. Zależy tylko, jak bardzo nim przesiąkniesz. Ja mocno, bo związałem się z kulturą hip-hopową i to była ta ulica we mnie", tłumaczył brak dbałości o pozory.

Reklama

Z tego powodu wielu ludzi uważa go za mruka, buca i buraka. On nie dyskutuje z nimi. Tu aż kusi, żeby napisać, że "przyjaciele odbierają go inaczej".

Ale on nie ma przyjaciół

Aktor jest odludkiem, deklaruje, że nie wierzy w przyjaźń - dlatego, że bardzo zawiódł się na kimś. Co ciekawe, wierzy w miłość, ale nie taką na całe życie. "Wierzę natomiast w miłość, ale nie taką z plakatu, serialu czy komedii romantycznej. Miłość to też spotkanie. Spotykasz kogoś, dajesz miłość i idziesz dalej. A przyjaźń wypaczają oczekiwania. (...) To jak z małżeństwem. Ile trzeba mieć w sobie iluzorycznej pewności, mówiąc »nie opuszczę cię aż do śmierci«. Nie wierzę w takie przyrzeczenia. W życiu nie ma nic »na pewno«", mówił w wywiadzie.

Jakiś czas temu spotykał się z Agnieszką Więdłochą, ale para rozstała się. Dziś Fabijański wyznaje, że jest sam, czuje się szczęśliwy bez bycia w związku, bo...

Praca jest najważniejsza

Tak bardzo koncentruje się na roli, że nie prowadzi wtedy życia towarzyskiego, a jeśli już, wtedy i tak myśli o swoim bohaterze. "Lubię przyjść na plan i być kimś innym. Nie grać - być. Gdy robiłem »Pitbulla«, rodzice bali się do mnie dzwonić. Ojciec powiedział mi jakiś czas później, że nie był w stanie ze mną rozmawiać. Byłem tak negatywny, że wolał się do mnie nie odzywać".

Tancerz z "Plebanii"

Pierwszym telewizyjnym występem Fabijańskiego była rola Majkela w "Plebanii". Dopiero potem zobaczyliśmy go w głównej roli w "Tancerzach" - wszystko to w 2009 roku. Z serialu o adeptach szkoły artystycznej musiał jednak zrezygnować po dwóch sezonach, bo na to nie zgodziły się władze krakowskiej uczelni. "Nie miałem nawet najmniejszych wątpliwości, co wybrać...", mówił wtedy. Nic dziwnego.

Cztery razy próbował się dostać do szkoły teatralnej i dbał o to, żeby stamtąd nie wylecieć, co się nie udało. Ostatecznie dwa lata temu skończył warszawską Akademię Teatralną. Jego mistrzem pozostaje Krzysztof Majchrzak, równie niepokorny, co Sebastian. Teraz młody aktor gra u Bajona i Vegi. Ale ponoć do końca roku ma wystąpić w czterech nowych projektach. Czy jednym z nich okaże się tytułowa rola w "Wiedźminie" Tomasza Bagińskiego?

A on kocha swoją mamę

Mama aktora jest dla niego ideałem kobiety. Podziwia ją za wielkoduszność, umiejętność kochania i rozumienia wszystkich, a tych zalet Sebastian w sobie nie ma. Jednak takie cechy jak waleczność i godność po niej odziedziczył. Przyznaje też, że to dzięki niej przeżył nawrócenie. Miał w swoim życiu okres, kiedy najważniejsze były imprezy, picie. Gdy ktoś nacisnął mu na odcisk, kończyło się to rękoczynami. Była też głęboka depresja. W końcu zauważył, że nie tędy droga. Mama zaprowadziła go do kościoła, a on uklęknął, zaczął się modlić i płakać. Dziś jest praktykującym katolikiem.

Katarzyna Jaraczewska

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama