Koniec wielkiej miłości?
Jestem mężatką od 6 lat. Żeby być z moim mężem przeszłam piekło.
Poznaliśmy się latem. Ja wolny strzelec, on żonaty. Miłość niemożliwa do zrealizowania, początkowo jak jedna z wielu - przelotna. Ja miałam zasady, on żonę i dziecko. Było fajnie, słońce, plaża, imprezki jedna po drugiej,"noce bez godziny snu". Wszystko to było fajne, ale miało trwać do końca wakacji i koniec!
Stało się inaczej - nawet się nie zorientowałam, jak godzina stawała się wiecznością , kiedy nie było go blisko mnie. Na szczęście było to obopólne uczucie.
On stracił rodzinę, wyprowadził się z domu, a ja przerwałam studia, rodzice mnie wyklęli, nagle zostaliśmy sami bez niczego, mieliśmy siebie, swoją miłość, nic więcej! A jednak daliśmy radę.
Po pewnym czasie rodzice nam wybaczyli, odpuścili sobie, ponieważ wiedzieli, że nie wygrają z naszym uczuciem. Wzięliśmy ślub cywilny. Urodziła się Karolinka, ale cały czas pamiętaliśmy, że jest jeszcze Paulinka - córka z pierwszego małżeństwa męża. Nigdy nie czuła się zaniedbana. Jakoś się wszystko ułożyło, było fajnie, mieliśmy sprzeczki, jak każde małżeństwo, ale trzymaliśmy się zawsze razem.I zawsze rozmawialiśmy o wszystkim. Czy było dobrze, czy nie. Każdy miał prawo głosu - rozmawialiśmy o tym, co nas boli i tak potrafiliśmy wyjść z każdego kryzysu.
Do czasu! Mąż zaczął popijać coraz częściej. Nie chciałam, żeby tak było, nie potrafiłam zrozumieć dlaczego... przecież ja nadal byłam tą samą osobą - kochającą, oddaną, wierną żoną i matką! Dlaczego on mi to robi!
Postanowiłam odejść - na jakiś czas wyprowadziłam się do mamy. Choćby ze względu na dziecko - nie chciałam, żeby było świadkiem naszych kłótni.
Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.
Redakcja
Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!