Reklama

Zespół dziecka potrząsanego

Czasem przemęczonym rodzicom puszczają nerwy. Chcąc uspokoić płaczące niemowlę potrząsają nim, powodowani mieszaniną bezradności i wściekłości.

W opisanej sytuacji bardzo łatwo o wystąpienie u malucha zespołu dziecka potrząsanego (SBS), czyli narażenie go na śmiertelne niebezpieczeństwo. Pomijając oczywistą kwestię stosowania przemocy, taka czynność niesie za sobą nieodwracalne konsekwencje, z których najpoważniejszą jest śmierć malca.

Dlaczego tak się dzieje? System nerwowy niemowlęcia to bardzo delikatna struktura, którą łatwo uszkodzić. Na dodatek jest ona jeszcze niedostatecznie chroniona z powodu niezrośniętego ciemiączka, miękkich kości czaszki oraz wiotkich mięśni szyi. Mózg w tym okresie rozwija się niezwykle dynamicznie i jest szczególnie wrażliwy. Gwałtowne ruchy opiekuna sprawiają, że ten narząd przemieszcza się w przestrzeni międzyczaszkowej, co generuje mikrourazy, pękają drobne naczynia krwionośne, przy czym możliwe też są wylewy do mózgu, uszkodzenia kręgów szyjnych kręgosłupa i gałek ocznych.

Reklama

W konsekwencji dziecko może nawet umrzeć lub stracić wzrok. Inne następstwa to m.in. niepełnosprawność intelektualna, która objawi się po czasie, spowolniony rozwój, zaburzenia mowy, padaczka, śpiączka, uszkodzenie słuchu, późniejsze problemy z nauką. Podobne skutki mogą mieć także czynności uchodzące za niewinne, np. podrzucanie niemowlęcia podczas zabawy, gwałtowne podnoszenie go z ziemi czy gwałtowne bujanie jego wózkiem. 

Problem SBS dotyczy również starszych dzieci, do 3. roku życia, jeżeli zostaną poddane wspomnianym praktykom.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy