Dziewczyna z prowincji z tekturową walizką
Koszmar biednego dzieciństwa do dziś tkwi w niej głęboko. Ale to ono uczyniło z niej silną kobietę.
Dojrzała kobieta budzi się wystraszona. Ulga, że to tylko sen. Jest znaną aktorką, odniosła sukces. Ale nocne koszmary z dzieciństwa nie są fikcją - tak było naprawdę.
- Miałam poczucie potwornego, nieustającego strachu i braku bezpieczeństwa. Mam te lęki do dzisiaj. Doświadczyłam głodu, totalnej biedy. Od dziecka wiodłam samotne i dorosłe życie - wyznawała wiele lat później Maria Pakulnis (55).
To były potworne przeżycia, ale one ukształtowały jej charakter, uczyniły z niej twardą kobietę, z czego później słynęła. - Jeżeli człowiek od małego musi sobie dawać radę w życiu, dławi w sobie ból i strach, wtedy twardnieje. Jeżeli sobie nie poradzisz, giniesz - mówiła.
To była pierwsza osoba, która w nią uwierzyła
Upadek jej rodziny spowodowała wojna. Wcześniej żyli sielsko na Wileńszczyźnie, posiadali mająteczki. W Kownie do dziś stoi budynek, w którym dziadek Marii miał hotel. Ojciec spędził wojnę w obozie na Syberii - stamtąd wrócił jako złamany psychicznie alkoholik. Takie czasami były losy kresowiaków, którzy nie umieli odnaleźć się w powojennej rzeczywistości.
Maria urodziła się już w Giżycku, tu chodziła do liceum pielęgniarskiego. Miała pracować w szpitalu, zarabiać, pomagać rodzinie. W szkole patrzyła z zazdrością na koleżanki, które recytowały na akademiach. Myślała wtedy, że nie robiłaby tego gorzej, może nawet lepiej. Ale nikt jej nie proponował.
- Byłam z trzeciego szeregu. Gorsza - mówiła. Jednak miała szczęście - trafiła na polonistkę, która dostrzegła w niej to "coś" i namówiła na studia aktorskie. - Pierwsza osoba, która we mnie uwierzyła - z rozrzewnieniem wspominała ją Maria.
Dziewiętnastolatka z tekturową walizką zjawiła się w stolicy. Bez problemu dostała się na studia aktorskie, z każdym miesiącem z prowincjonalnego kaczątka zamieniała się w łabędzia. - Odkryłam, że mam wdzięk - wspominała.
Kilka lat później odkrył to jej przyszły mąż, reżyser i aktor Krzysztof Zaleski (60+). - To była trudna miłość - przyznawała Maria. Zwłaszcza na początku mieli mnóstwo kryzysów. Krzysztof nawet na jakiś czas związał się z Joanną Trzepiecińską (46) i zamieszkał z nią. Ale wrócił do Marii. Zaraz potem urodził im się syn Jan (21).
- Codziennie dziękuję za to Bogu. W wieku 33 lat pojęłam, czym jest miłość - zwierzała się aktorka. Teraz ten mały mężczyzna zawładnął jej sercem. Spięcia z Krzysztofem stawały się coraz łagodniejsze, z czasem stali się oddanymi przyjaciółmi. A najbardziej zbliżyli się do siebie podczas ostatnich dwóch lat małżeństwa. Dramatycznych lat...
Były momenty, gdy myślałam, że oszaleję
Krzysztof był ostatnim człowiekiem, którego znajomi podejrzewaliby o taką chorobę. Prowadził nieskazitelnie zdrowy tryb życia. Gdy lekarze zdiagnozowali raka mózgu, wszyscy przeżyli szok. Jedna operacja, druga... Niestety, nie pomogły. Wtedy Marii przydały się pielęgniarskie umiejętności. Zrezygnowała z pracy, całymi dniami siedziała przy mężu.
- Przechodziliśmy tę drogę razem. Bardzo dużo przeżyłam, były momenty, gdy myślałam, że oszaleję - wyznawała już po jego śmierci. Od głębokiej rozpaczy uratowały ją praca i obecność Janka. Ten dorosły dziś mężczyzna potrafił przywrócić jej radość życia dwoma słowami.
- To jest wielka rzecz, gdy umie się tak po prostu powiedzieć "kocham cię". Ja nic więcej nie chcę- przyznała Maria.
Twarda szkoła z dzieciństwa pomogła jej uporać się ze śmiercią męża. Dziś umie czerpać radość z wyjścia do ogrodu z filiżanką kawy. - Nauczyłam się jednego: cieszyć się z każdego dnia - mówi.
Anna Bazia