Pokonać barierę strachu

Kto zdecydował się przejść przez ogień, nigdy tego nie zapomni. Jest sierpniowa sobota, wieczór. W Trzebnicy, w ogrodzie Tadeusza Mrozińskiego zbierają się ludzie.

Ważne jest, by chodzenie po ogniu odbywało się pod okiem doświadczonej osoby
Ważne jest, by chodzenie po ogniu odbywało się pod okiem doświadczonej osoby123RF/PICSEL

Są to znajomi gospodarza i organizatora spotkania, Jana Chwiszczuka. Przyszli tu, by pokonać swój strach. Gdy nastanie półmrok, będą mieli okazję przejść po rozżarzonych węglach. Od kilku godzin w ogrodzie płonie już ognisko. Robi się coraz ciemniej. Tadeusz z Janem przygaszają ogień i rozgrabiają płonące węgle. W tle słychać muzykę.

Zebrani tworzą krąg wokół tlącego się ogniska. Tańczą i klaszczą. Wszystko po to, by stworzyć odpowiednią atmosferę i dodać otuchy debiutantom, którzy są tutaj pierwszy raz. Najpierw po rozżarzonych węglach przechodzi pan Jan, na co dzień zajmujący się astrologią. Ma w tym największe doświadczenie, bo pierwszy raz przeszedł przez tlące się ognisko 11 lat temu.

- Na drugi dzień czułem się tak, jakbym był na Księżycu. To było niesamowite wspomina. Astrolog uważa, że jeśli ktoś ma odwagę wejść w ognisko o temperaturze kilkuset stopni nic mu się przy tym nie stanie, to niczego już nie będzie się w życiu bał. Ogień - jego zdaniem - działa oczyszczająco. Spala w człowieku to, co nieczyste.

- Działa też leczniczo, bo na stopach są receptory prawie wszystkich organów. Jest to tak zwana akupresura ogniem - opowiada, Pan Jan pierwszy raz sam zorganizował chodzenie po dącym się ognisku dziesięć lat po swym debiucie. Zaproponował to Tadeuszowi Mrozińskiemu, który od 20 lat zajmuje się naukami ezoterycznymi. On też od kilku miesięcy chodzi po rozżarzonych węglach. Podczas spotkań przy ognisku gospodarz pozostaje jednak w cieniu pana Jana.

- Mój znak zodiaku jest w żywiole Wody, więc ogień nie jest moją domeną. Poza tym Janek ma większe doświadczenie - mówi. Ezoteryk nie wstydzi się przyznać, że za każdym razem, gdy wchodzi do ognia, boi się. Kiedyś za bardzo się rozluźnił i oparzył się. Wprawdzie nie było to groźne, ale od tego czasu czuje respekt przed ogniem. Uważa, że wprawdzie bać się trzeba, ale strach można kontrolować. Kilka bąbli na stopach miał też już nieraz Jan Chwiszczuk. Nigdy jednak nie było potrzeby wzywania karetki do któregokolwiek z uczestników "seansu".

Ważne jest, by to chodzenie odbywało się pod okiem doświadczonej osoby. Po raz pierwszy nie wolno tego robić samemu! Zdaniem pana Tadeusza chodzenie po rozżarzonych węglach pomaga również wyzbyć się stresu. - Polecam to tym, którzy są zaganiani i na nic, poza pracą i zarabianiem pieniędzy, nie mają już czasu - przekonuje.

- Było ciepło, ale nie taki ogień straszny, jak go malują. Najprzyjemniej jednak się poczułem, gdy już przeszedłem na drugą stronę - opisuje wrażenia Mariusz. Tak mu się to spodobało, że planuje rozpalać własne ognisko i zapraszać znajomych. Pierwszy raz po tlącym się ognisku przeszedł również Paweł.

- Była to próba zmierzenia się z własnym lękiem. Wprawdzie doznałem kilku oparzeń, ale to raczej moja wina. Wrażenie jest takie, jakby się szło po bardzo ciepłym piasku na plaży - opowiada 25-letni elektronik. Tego wieczoru pan Jan przeszedł nie tylko po rozżarzonych węglach, ale też przez ogień sięgający pasa!

Dołączył do niego pan Tadeusz z żoną oraz Agata, która od 2 miesięcy nie opuszcza żadnego spotkania. - Chyba całe życie już będę chodzić po ogniu - mówi. Bioenergoterapeuta Mieczysław Kośmider, poproszony o komentarz, mówi: - Warto chodzić po rozżarzonych węglach głównie dla lepszego samopoczucia. Może też być to kuracja wspomagającą leczenie farmakologiczne.

Wszyscy, którzy już chodzili po ogniu, twierdzą, że to wspaniałe uczucie. Pokonują swój lęk i zyskują wiarę w siebie. Czy tak jest naprawdę? Nie przekona się ten, kto nie spróbuje.

Autor: Jacek Różalski

Astro.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas