Reklama

Czy poczucie winy utrudnia nam życie?

Jeszcze cztery lata temu byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Z mężem i dwójką dzieci tworzyliśmy zgodną rodzinę. A ja właśnie zrobiłam wymarzone prawo jazdy.

Dobrze pamiętam ten dzień - piękny, słoneczny. Wybraliśmy się z mężem po zakupy, pozwolił mi prowadzić. Na skrzyżowaniu uderzył w nas nadjeżdżający z prawej strony samochód. Ja wyszłam z tego bez szwanku, ale mąż...

Odtąd jeździ na wózku inwalidzkim. Kierowca tamtego samochodu zginął na miejscu. I mimo że udowodniono, że to on był winny spowodowania wypadku, ja nie jestem w stanie się po tym wszystkim pozbierać. Dlaczego tak się wtedy rwałam za kierownicę? Może gdyby to mąż prowadził, nie doszłoby do nieszczęścia, może on umiałby uniknąć zderzenia? A teraz co? Mąż będzie kaleką do końca życia! A ja do końca życia będę myśleć, że to przeze mnie.

Reklama

Mąż co prawda twierdzi, że nie ma do mnie pretensji, ale ja i tak nie mogę spojrzeć mu w oczy. Co z tego, że się nim opiekuję, że go kocham? Przecież to mu nie wynagrodzi cierpienia, którego przeze mnie doświadcza. Każdego dnia budzę się z poczuciem winy i myślę, że lepiej by było, gdybym w tym wypadku zginęła. Bo teraz nie jestem w stanie udźwignąć ciężaru odpowiedzialności za to, co się stało. Co mam zrobić, jak mam dalej żyć?

Alina, 44 lata

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy