Po co mi fałszywi przyjaciele?
Bardzo się zawiodłam na moich znajomych, a zwłaszcza na przyjaciółkach. Okazało się, że wokół mnie nie ma ludzi naprawdę mi życzliwych, szczerze mi oddanych.
Skąd o tym wiem? Otóż niedawno miałam bardzo trudny okres w życiu. Straciłam pracę, przez rok szukałam nowej. Ledwo z mężem wiązaliśmy koniec z końcem. Gdy prosiłam, wręcz błagałam znajomych o pomoc w znalezieniu posady, nikt, dosłownie nikt nie wyciągnął do mnie ręki. Przeciwnie - nagle wszyscy się ode mnie odwrócili, przestali dzwonić, spotykać się ze mną. Tak jakbym dla nich nie istniała. Byłam załamana. Na szczęście, trafiła mi się wreszcie oferta pracy z pośredniaka i dzięki temu wyszłam na prostą. Co najciekawsze, gdy znalazłam pracę, odnaleźli się też moi znajomi. Teraz znowu dzwonią, chcą się spotykać. Nawet już ktoś mnie poprosił o pomoc w jakiejś sprawie. Dla mnie to szczyt bezczelności! Czyli co - bez pracy jestem dla nich nikim, a dopiero, gdy pracuję warto ze mną być w kontakcie? O nie! Skoro teraz już wiem, że tak naprawdę moi znajomi i przyjaciele są fałszywi, to nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Wolę ich nie mieć niż łudzić się niepotrzebnie, że mnie cenią. Pożaliłam się mężowi, a on na to, że tacy są ludzie. I że przesadzam, a najlepiej będzie, jak o wszystkim zapomnę i odnowię wszystkie znajomości, jakby nic się nie stało. Czy naprawdę powinnam to zrobić?
Maria, 50 lat