Sąsiad zatruwa nam życie. Nie pomoże ani prośba, ani groźba. Co robić? [LIST]
Uciążliwy sąsiad może naprawdę uprzykrzyć, a czasem nawet zamienić życie w piekło. Na własnej skórze przekonała się o tym Alicja z Krakowa, która wraz z rodziną przeprowadziła się do nowego mieszkania. Miało to być ich wymarzone lokum, jednak zachowanie sąsiadów z piętra niżej sprawiło, że coraz częściej rozważa przeprowadzkę. Oto jej historia.
O własnym mieszkaniu marzyłam większość dorosłego życia, jednak nie miałam bogatych rodziców, którzy mogliby mi je zasponsorować, nie zarabiałam też ponadprzeciętnie, dlatego, wraz z mężem zdecydowaliśmy się na kredyt. Samego mieszkania do zakupu szukaliśmy bardzo długo, bo w Krakowie jest ich coraz mniej oraz są coraz droższe, a nie chcieliśmy wyprowadzać się z miasta. W końcu udało nam się znaleźć to idealne - głównie ze względu na sensowną cenę i fajną lokalizację. Podpisaliśmy umowę, wzięliśmy kredyt - czekał nas jeszcze tylko gruntowny remont i mogliśmy pakować walizki z myślą przeprowadzenia się "na własne". Teraz żałuję jednak, że oprócz sprawdzenia stanu mieszkania nie sprawdziliśmy lokatorów mieszkających w bloku.
Idealnie, do czasu
Po kilku miesiącach wprowadziliśmy się do świeżo wyremontowanego, pachnącego nowością mieszkania. Ja i partner jesteśmy szczególnie wyczuleni na zapachy, a nasza córka ma alergię - chcieliśmy jak najdokładniej usunąć zapach po poprzednich właścicielach, dlatego, oprócz remontu zadecydowaliśmy się na usługę ozonowania.
Było idealnie - do czasu. Wiedziałam, że piętro pod nami mieszka starsze małżeństwo. Dopiero zanosząc rzeczy do nowego lokum, poczułam ogromny smród na piętrze, na którym mieszkali. Chciałam zbadać, o co chodzi, więc pod pretekstem pożyczenia śrubokrętu zapukałam do drzwi.
Otworzyła mi drzwi sąsiadka, a wraz z nią poczułam przerażający odór palonych papierosów. To nie był jednak zwykły zapach dymu. To był zapach palenia w mieszkaniu od kilkudziesięciu lat, przesiąkniętych mebli, połączony z brakiem remontu i choćby wietrzenia. Aż mnie odrzuciło. Nie spodziewałam się jednak, że ten okropny zapach aż tak wpłynie na nasze życie.
Wystarczy bowiem lekko uchylone okno, by smród z ich mieszkania stawał się smrodem w naszym mieszkaniu. Sąsiedzi palą w domu, na balkonie, w oknie — wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Mamy ten sam układ mieszkania, więc nie ma możliwości ochrony przed dymem. I gdyby to było jeszcze kilka razy dziennie, ale oni odpalają papierosa od papierosa!
"Wolnoć, Tomku, w swoim domku"
Pisaliśmy do nich listy, próbowaliśmy tłumaczyć, że mamy córkę z alergią, która wręcz dusi się od tego zapachu - nic nie pomaga. Mówią: "Wolnoć, Tomku, w swoim domku" - że to ich mieszkanie, więc mogą robić to, co się im żywnie podoba.
Groźby też nie pomagają - straszenie policją, spółdzielnią i cokolwiek tam jeszcze. Zawsze paliliśmy i będziemy to robić dalej - tłumaczą. A co my mamy zrobić, kiedy ich nałóg stał się też naszym nałogiem i zatruwa nam życie? Skończyły nam się pomysły - myślimy o wyprowadzce z wymarzonego mieszkania, bo sąsiedzi zatruwają nam życie. Mamy się dusić w smrodzie, czy może nigdy nie otwierać okien, nawet w upały?
Od redakcji
W polskim prawie nie funkcjonuje żaden przepis zabraniający palenia na balkonie, tym bardziej w domu. Za takie zachowanie grozić może jednak mandat, jeśli niedopałki, czy popiół z papierosów wyląduje na balkonie sąsiada. Jedyną możliwością jest eksmisja uciążliwego lokatora na podstawie ustawy o własności lokali. Muszą wtedy istnieć przesłanki, że lokator nagminnie zakłóca spokój innych sąsiadów, stwarza zagrożenie dla innych, czy uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Nie jest to jednak proste, ponieważ trzeba wejść na drogę sądową, a w praktyce nieczęsto zdarza się, by sąd eksmitował lokatora za to, że pali na balkonie czy w mieszkaniu.
***
Zobacz więcej: