Reklama

Nieproszony gość - lamblia

Bardzo łatwo się nią zarazić, co sprawia, że to jeden z najczęściej atakujących nas pasożytów.

Kiedy już ten pierwotniak wniknie do naszego organizmu, szybko się w nim zadomawia. Nie gardzi też kotami czy psami, i to często właśnie od naszych pupili łapiemy tego pasażera na gapę. Pasożyty te mogą doprowadzić nawet do martwicy wątroby. Toksyny, które produkują, atakują też dwunastnicę, woreczek żółciowy, jelito cienkie, żołądek.

Cysty lamblii, czyli ta postać, która dostaje się do naszego układu pokarmowego, są bardzo odporne na warunki zewnętrzne. Wytrzymują chłód, suszę i wilgoć. Ukryte w ziemi i kurzu potrafią przetrwać nawet kilka miesięcy. Równie długo mogą się unosić w wodzie jeziornej; nawet w chlorowanej przeżywają 3 miesiące! Czekają na nosiciela, czyli żywą istotę, do której brzucha będą mogły się dostać. Gdy już do tego dojdzie, wędrują do dwunastnicy, pęcherzyka żółciowego i jelita czczego (to ta część jelita, która leży najbliżej dwunastnicy i w której jest wchłaniany pokarm). Tu przyczepiają się do ścianek, przeobrażają w postać dorosłą i zaczynają się mnożyć.

Reklama

Jeśli ktoś w rodzinie ma lamblie, wkrótce będą je mieć wszyscy. Dwa, trzy tygodnie od zakażenia nimi sami stajemy się niebezpieczni dla innych, bo zaczynamy zarażać. Lamblioza (zwana też giardiozą) to jedna z "chorób brudnych rąk". Cysty lamblii wynoszone są przez nas z toalety, jeśli nie umyjemy rąk, a statystyki mówią, że myje je tylko jeden na dziesięciu mężczyzn! Na szczęście kobiety są bardziej skrupulatne. Cysty mogą czyhać też na ręcznikach, którymi wycieramy niedomyte części intymne. Mogą się kryć nawet w miseczce z orzeszkami czy żelkami, po które sięga wiele osób. A prawie na pewno czekają na nas w pościeli, w której śpimy z ukochanym pupilem. Można je też złapać, pijąc nieprzegotowaną, zakażoną wodę (np. z jeziora) lub jedząc nieumyte owoce czy warzywa. Lamblie często bytują na truskawkach, ponieważ te owoce (podobnie jak lamblie) lubią wilgotną ziemię.

W miejscu, gdzie bytują lamblie, rozwija się lekki stan zapalny. Objawy mogą być różne. Wszystko zależy od tego, jakim gatunkiem pasożyta jesteśmy zarażeni (jest ich siedem, z czego dwa są groźne dla człowieka), jak dużo lamblii się namnożyło, w której części układu pokarmowego urządziły sobie główną siedzibę. A także od naszej odporności. Wiele osób nie ma żadnych objawów. Lamblie są u nich wykrywane przypadkiem podczas innych badań.

Niektórzy jednak reagują na obecność lamblii dość burzliwie. Mają kurczowe bóle brzucha, wodnistą biegunkę, mniejszy apetyt, wzdęcia, wiatry, sfermentowane stolce, często też są osłabieni i chudną. To ostra postać choroby. Postać przewlekła jest mniej gwałtowna: odczuwamy bóle brzucha, cierpimy na wzdęcia, miewamy nawracające biegunki. Objawy same przechodzą, by za jakiś czas powrócić. Postać przewlekłą łatwiej jest zlekceważyć, ale wbrew pozorom to właśnie ona jest groźniejsza, bo na dłuższą metę drażniąca obecność lamblii może doprowadzić nawet do zaniku kosmków jelitowych. To skutkuje problemami jelitowymi i głębszymi już zaburzeniami wchłaniania. Zdarza się także, że lamblie spowodują zapalenie dróg żółciowych, pęcherzyka czy stawów, a nawet uszkodzenie trzustki - na szczęście są to rzadkie przypadki.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy