Reklama

Zwyczajne jedzenie, a zaskakuje

Poznaj bezcenne dla twojego zdrowia tajemnice, które kryją w sobie dobrze ci znane codzienne pokarmy...

Czasem warto spojrzeć zupełnie nowym okiem na coś, co - wydaje się nam - doskonale znamy.

Nawet tak powszedni towarzysz jak ziemniak kryje niespodzianki. Jedzony na zimno - nabiera nowych właściwości. Po pierwsze, zdecydowanie traci na kaloryczności. Gdy ziemniak stygnie, lekkostrawna skrobia przechodzi przemianę w postać, której częściowo nie trawimy - a więc nie przyswajamy kalorii. Taka skrobia jest doskonałą pożywką dla prozdrowotnych bakterii w jelicie grubym, które mają udział w podtrzymywaniu naszej odporności. Jedzone na zimno ziemniaki więc nie tuczą, a w dodatku pomagają walczyć z infekcjami. Co więcej: zmniejszają ryzyko zachorowania na nowotwór jelita grubego i łagodzą objawy zespołu jelita drażliwego.

Reklama

Ciekawe, że tak samo zachowuje  się skrobia w pieczywie, ryżu, kaszy! Jedzmy więc pieczywo czerstwe, a ugotowanych makaronu, ryżu czy kaszy nie spożywajmy od razu, ale dopiero po 24-godzinnym przechowywaniu ich w lodówce.

Mimo zalet ziemniaków po niektóre potrawy z nich przygotowane zdecydowanie nie powinniśmy sięgać. Do katalogu potraw zakazanych należą np. placki ziemniaczane czy zapiekanki z ziemniaków - jeśli są przyrządzane lub podawane ze śmietaną. To właśnie połączenia ziemniaki - śmietana należy zdecydowanie unikać, podobnie rzecz się ma w przypadku połączenia ziemniaki - masło. Dlaczego? Takie potrawy, zjedzone na ciepło, zawierają sporą dawkę węglowodanów i tłuszczu. A oba te składniki podczas procesu trawienia mocno angażują trzustkę. Efekt: poziom insuliny po jedzeniu gwałtownie wzrasta i osiąga wysokie wartości - a po strawieniu pokarmu równie raptownie spada.

Badania naukowe udowodniły, że takie duże wahania insuliny we krwi sprzyjają rozwojowi zespołu insulinooporności - a tego lepiej unikać, bo to pierwszy krok ku cukrzycy typu 2, która jest uważana za epidemię XXI wieku.

Kiedyś często gościły na stołach, dziś nieco popadły w niełaskę. Buraki powinny stać się codziennym składnikiem naszego menu! Naukowcy z Zakładu Żywienia i Dietetyki z Uniwersytetu w St. Louis stwierdzili, że buraki zwiększają naszą wydolność fizyczną. Jest to najprawdopodobniej związane z faktem, że burak dostarcza nam tlenku azotu - substancji, która pomaga organizmowi wydajniej gospodarować energią.

Tlenek azotu obniża też ciśnienie tętnicze krwi, poprawia pamięć, pozytywnie wpływa na kurczliwość jelit, wspomaga erekcję u mężczyzn, poprawia ukrwienie tkanek, stymuluje odporność - a nawet działa antyzakrzepowo. Buraki są też prawdziwą bombą antyoksydantową, dzięki czemu gwarantują nam nieskazitelną cerę. Nie koniec na tym - jeśli systematycznie pijemy sok z buraków, pobudzamy tym samym czynność nerek i układu limfatycznego i dostarczamy sobie wapnia, potasu, fosforu.

Na przemian z burakami jedzmy także brokuły. Wiemy, że jeśli będziemy ich regularnie dostarczać organizmowi, mogą nas ochronić przed różnymi nowotworami: rakiem płuca, piersi, prostaty; potrafią też zmniejszać zagrożenie wrzodami żołądka. Wszystko to dzięki zawartości sulforafanu - dobroczynnej substancji antynowotworowej.

Jednak niewiele osób wie, że kiedy brokuły zostaną ugotowane, tracą swoje właściwości. Dlaczego? Ponieważ zawierają pewien enzym, mirozynazę, konieczny, by aktywować sulforafan - a enzym ten ginie w wysokich temperaturach. Jeżeli więc chcemy, żeby brokuły zachowały swoje cenne właściwości prozdrowotne, musimy je jeść na surowo lub w postaci zblanszowanej. A jeżeli już naprawdę musimy je ugotować, to dodajmy do przyrządzonego dania coś, co także zawiera mirozynazę, np. kiełki brokułów lub jakieś warzywo kapustne. Uwaga, mirozynaza znajduje się także w gorczycy, która jest składnikiem musztardy, głównie francuskiej.

Owoce nie dla każdego

Nietolerancja fruktozy. Osoby, które nie tolerują tego zawartego w owocach cukru, mają zaburzenia trawienia fruktozy. Dociera ona do jelit w niewłaściwej postaci i staje się pożywką dla bakterii, powodując wzdęcia, kolki, biegunkę. Te osoby winny wybierać niesłodkie owoce.

Cukrzyca. Chorzy na cukrzycę nie powinni sięgać po słodkie owoce, ponieważ podnoszą poziom glukozy we krwi.

Choroba Leśniowskiego-Crohna. Owoce są surowym, wysokobłonnikowym pokarmem - a podrażnione w tej chorobie ścianki jelit źle reagują na kontakt z takim jedzeniem. Dlatego po spożyciu owoców mogą się nasilić dolegliwości bólowe.

Leki obciążające nerki i niektóre leki nasercowe. Ich zażywanie, tak jak same schorzenia nerek, powodują wzrost poziomu potasu we krwi, a wiele owoców, np. banany, suszone morele, kiwi, melon, też go dostarcza. Trzeba uważać, by nie jeść ich za dużo.


Zamiast aspiryny

Kakao. Badania naukowe Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis wykazały, że kakao jest podwójnie zdrowe dla serca. Nie tylko zawiera magnez, który wspiera serce, ale zmniejsza ryzyko jego chorób, gdyż działa antyzakrzepowo! Półtorej filiżanki kakao dziennie może mieć zapobiegać krzepnięciu krwi tak jak aspiryna.

Zdaniem eksperta

Dr Agnieszka Leciejewska, dietetyk: Słodziki z aspartamem szkodzą zdrowiu: aspartam w żołądku rozpada się do metanolu, a później do formaldehydu. W nadmiarze oba związki mogą być szkodliwe! Mogą powodować bóle głowy i zaburzenia odporności. Lepiej sięgnijmy po ksylitol. Jest słodki, ma inną budowę niż cukier, nie powoduje próchnicy i ma mniej kalorii. Jego spożywanie nie uszkadza też płytki nazębnej.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy