Reklama

Ludzie o mnie źle mówią!

Wesołek, plotkara, puszczalska... Łatki, którą przypinają nam inni, nie jest łatwo się pozbyć. Czytelniczki TWISTA opowiadają, jak dorobiły się swojej, a my radzimy, co zrobić, żeby się w końcu odczepiła...

Biorą mnie za puszczalską pannę - Olga, 18 lat.

Całowała się z dwoma chłopakami na tej samej imprezie. Na efekty nie trzeba było długo czekać: znajomi sądzą, że jest łatwą zdobyczą.

No dobra, nie ma co ściemniać - tak, całowałam się z dwoma moimi kumplami na domówce u jednego z nich.

Z Markiem w czasie wolnego tańca, bo klimat zrobił się romantyczny. A z Adamem naszło mnie w kuchni. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, taką miałam fantazję. Jakoś nie pomyślałam, że ktoś to zauważy. Szczerze mówiąc, nie bardzo się nad tym zastanawiałam. Niestety, po imprezce zaczęło huczeć...

Reklama

Na facebooku ktoś napisał, że jestem puszczalska i tak się to potoczyło. Ludzie zaczęli o mnie źle mówić.

Żeby tylko gadali, że się całowałam! Oni do niewinnego w końcu zdarzenia (żaden z tych facetów nie ma dziewczyny, a ja chłopaka) dopisali całą historię, łatwo się domyślić, jaką...

To prawdziwy koszmar, niedługo chyba w ogóle przestanę wychodzić z domu.

Twoja strategia

Przede wszystkim staraj się zachować zimną krew - nie pozwól sobie wmówić, że popełniłaś zbrodnię.

Jeżeli zaczniesz się kajać, dolejesz oliwy do ognia, bo ludzie stwierdzą, że jesteś winna, skoro nawet ty sama tak uważasz. Co możesz zrobić? Zaczęło się od facebooka, więc tam napisz, że to, co się stało, jest wyłącznie twoją sprawą.

Wyraźnie zaznacz, że nie zrobiłaś nikomu krzywdy i że sensacyjne opowieści na temat wiadomej imprezy to bzdury wyssane z palca.

Potem już niczego nie komentuj, nie daj się sprowokować. Ludziom znudzi się ten temat i w końcu przestaną gadać.

A na drugi raz nie całuj się z dwoma chłopakami w trakcie jednego wieczora, bo im możesz zrobić przykrość, a sobie zaszkodzić...

Wszyscy uważają, że jestem straszną plotkarą - Alicja, 17 lat

Zdradzając cudzy sekret, natychmiast dorobiła się reputacji osoby, która ma długi język. Najchętniej cofnęłaby czas.

Ludzie są przekonani, że każdą informacją dzielę się z połową miasta. Skąd się to wzięło? Powiedziałam mojej niezbyt bliskiej koleżance, Ani, że pewien chłopak ma nową dziewczynę. Zrobiłam to, przyznaję, mimo że moja "informatorka" prosiła, bym nikomu o tym nie mówiła.

Miałam pecha: nie wiedziałam, że ten chłopak był... facetem Anki i że dopiero co ją zostawił. Nie chodził do naszej szkoły, jakoś nigdy ich razem nie spotkałam.

Kiedy Ania usłyszała moją rewelację, rozpłakała się na środku boiska. Inni podchodzili i pytali, co jej się stało, a ona wskazywała na mnie. Tego dnia cała jej paczka miała do mnie pretensję, że sprawiłam jej przykrość.

Moi najbliżsi znajomi też potem wypytywali, dlaczego się wygadałam. Jedni i drudzy uznali, że jestem wredna i bezmyślna.

Ale skąd mogłam wiedzieć, jak sprawa wygląda? Lubię znać tajemnice innych - to chyba nie grzech. Ale czuję się naprawdę kiepsko.

Twoja strategia

Spróbuj szczerze wyjaśnić sprawę i przysiąc, że to się nie powtórzy. Postaraj się, żeby ten komunikat dotarł do możliwie wielu osób. To powinno pomóc, jeśli taka sytuacja zdarzyła ci się po raz pierwszy.

Ale jeżeli od lat plotkujesz na prawo i lewo, będziesz potrzebowała czasu, by odzyskać zaufanie innych.

Zastanów się też, dlaczego trudno ci się powstrzymać od zdradzania cudzych sekretów. Być może chcesz być zauważona i sądzisz, że zdobędziesz popularność, rozsiewając plotki?

Nic z tego. Ludzie co prawda chętnie słuchają, co się dzieje u innych, ale nie przepadają za osobami, które są źródłem tego typu informacji.

Obawiają się po prostu, że sami mogą w końcu paść ofiarą plotkarza. Choćby dlatego lepiej trzymać język za zębami.

Uchodzę za dyżurnego wesołka - Karolina, 17 lat.

Ponieważ odkąd pamięta, ciągle się wygłupia, nikt nie traktuje jej serio, nawet w chwilach naprawdę poważnych. To stało się przyczyną jej kłopotów.

Z natury jestem osobą spontaniczną i pełną energii - uwielbiam żartować, bo to najlepszy sposób, aby zyskać sympatię.

Moi znajomi dawno temu uznali więc, że to ja zawsze jestem odpowiedzialna za fajną atmosferę. Długo brałam udział w tej grze. Na lekcjach robiłam sobie jaja z nauczycieli: gdy oni zadawali pytania, ja odpowiadałam w kretyński sposób. Rozkręcałam akcje, na które inni nigdy by się nie odważyli.

Z czasem posuwałam się coraz dalej i w końcu przez te moje wygłupy zaczęłam mieć problemy, głównie w szkole. Nie wiem, co z tym zrobić. Nikt mnie nie traktuje serio. Chciałabym jakoś przekonać ludzi, że mi to nie odpowiada.

Tylko że to nie takie proste. Wydaje mi się, że oni tak naprawdę mnie nie znają, bo noszę maskę błazna i muszę ciągle odgrywać jakąś rolę. To mi ciąży, potrzebuję zdecydowanej zmiany.

Twoja strategia

W życiu poczucie humoru bardzo pomaga, ale każda przesada jest zła. Syndrom dyżurnego wesołka dobrze zna niejeden komik - nawet gdy nie jest mu do śmiechu, ludzie oczekują, że będzie ich bawił.

Prawdopodobnie jesteś osobą bardzo wrażliwą: chowasz się za żartami, mają one za zadanie chronić cię przed światem zewnętrznym. Skutek jest taki, że kiedy np. łapiesz doła, nikt tego nie zauważa, bo jesteś wesolutka jak zwykle.

A ciebie to frustruje.

Nasza rada: wyluzuj trochę. "Luz" nie oznacza kolejnych wygłupów. Wręcz przeciwnie, przystopuj z nimi i pokaż, jaka jesteś naprawdę. Nie masz ochoty się śmiać? Nie rób tego. Ludzie powoli przyzwyczają się do ciebie innej.

Zacznij od zmiany zachowania latem na imprezach, w paczce, wtedy po wakacjach w szkole pójdzie ci już łatwiej.

Bywam wykorzystywana, bo mam opinię siostry miłosierdzia - Zośka, 16 lat. Pomaga innym właściwie bez żadnych ograniczeń. Ludzie wokół uważają, że powinna rozwiązywać wszystkie ich problemy.

Twoja strategia

Najwyraźniej unikasz konfrontacji, obawiasz się jej bardziej niż czegokolwiek innego. A przecież nie da się przejść przez życie, nie będąc stroną w żadnym konflikcie.

To niemożliwe. Odpowiadając na wszystkie prośby, szukasz być może akceptacji całego świata, podczas gdy tak naprawdę potrzebujesz jej głównie od swoich bliskich. Boisz się, że twoja odmowa spotka się z niemiłą reakcją?

Jeśli tak się stanie, to będzie oznaczało tylko jedno: że osoba, która się do ciebie zwróciła, nie zasługuje na twoją uwagę.

Nie ma wyjścia: pora zacząć trening asertywności. I nie chodzi bynajmniej o to, żebyś nagle stała się kompletną egoistką - na pewno umiesz odróżnić kogoś w prawdziwej potrzebie od osoby chcącej nadużyć twojej życzliwości.

Pomagaj, kiedy jest to rzeczywiście konieczne, ale nie zapominaj o sobie. To proste: masz prawo powiedzieć "nie". Jeżeli będziesz w tym konsekwentna, szybko zauważysz efekty.

Twist
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy