Reklama

Leszek Lichota: Jestem leniwy

Na szczęście potrafi się zmobilizować do roli, a widzowie go kochają. Sprawdzamy, dlaczego aktor zniknął na jakiś czas z show-biznesu, jaki jest prywatnie i czemu nie weźmie ślubu.

Przez ostatnie półtora roku próżno było go szukać na salonach. Gdy już się na nich pojawił, zaskoczył wszystkich bardzo bujnym zarostem. Aż trudno go było poznać.

Okazuje się, że Leszek Lichota (39) "wyhodował" imponującą brodę na potrzeby drugiego sezonu serialu "Wataha", który zobaczymy już jesienią. Ta rola wymagała od niego ciężkiej pracy, a jak sam mówi, jest raczej leniwym człowiekiem. Na szczęście potrafi się zmobilizować.

Widzowie po prostu go kochają, ale on od walki o kolejne role woli na pół roku porzucić pracę i polecieć z rodziną za ocean. "Wydaje mi się, że nie chcę więcej, niż muszę. Nie biegnę do mety w celu posiadania nowego modelu iPhone’a. Nie walczę o to, żeby ciągle coś posiadać. Wolę ustąpić w tym maratonie, również dla własnego spokoju i dobrego samopoczucia", powiedział w jednym z wywiadów.

Reklama

Spektakularna ucieczka

Pod koniec 2015 roku Lichota wraz ze swoją partnerką Iloną Wrońską, również aktorką, i dwójką dzieci rzucili wszystko i udali się w podróż życia, która trwała pół roku. Pod wrażeniem byli nie tylko ich fani, ale przede wszystkim znajomi. "W październiku pół roku przerwy w zawodowym życiu po to, by pojeździć rodzinnie camperem po Stanach i Meksyku, wydawało się niezłą ekstrawagancją. I ryzykownym zawodowo posunięciem, wiadomo, lepiej trzymać rękę na pulsie, bo coś fajnego może cię ominąć... Co? Nigdy nie wiadomo!

Pół roku minęło jak w okamgnieniu, a oni wrócili pełni wrażeń i zachwytów. "Ilonka Wrońska, Leszek Lichota. Brawo Wy!", napisała na swoim profilu na Facebooku Grażyna Wolszczak, która gra z Iloną w "Na Wspólnej". Na szczęście pracy dla nich nie zabrakło.

Dzikus w Bieszczadach

Pod koniec zeszłego roku zaczęły się zdjęcia do "Watahy". Cała ekipa nie ukrywała, że było to wielkie wyzwanie, bo przyroda w Bieszczadach jest wymagająca. Natomiast od Lichoty rola Wiktora Rebrowa, funkcjonariusza straży granicznej, wymagała sporego przygotowania. Zarówno do pierwszego sezonu, jak i teraz, musiał zrzucić sporo zbędnych kilogramów. "W ciągu 1,5 miesiąca musiałem schudnąć 13 kg, nabrać trochę masy mięśniowej. To była mordęga, ale też było to niezbędne. Ale ponieważ ja bardzo lubię swój zawód, ta męka sprawiała mi przyjemność. Teraz, przed drugą serią, też daję sobie w kość, bo nie utrzymałem kondycji. Za bardzo lubię kuchnie świata", wyznał aktor w jednym z wywiadów.

Zresztą całą tę pracę uważa za życiowy sukces. "Oto ja, leniwy człowiek, potrafiłem znaleźć w sobie imperatyw, który pozbawił mnie paru kilogramów i katorżniczą pracą doprowadził moje ciało do jakiejś dyscypliny i formy", mówi z uśmiechem. Jesienią zobaczymy, jak bohater grany przez Lichotę ukrywa się w bieszczadzkich lasach, podejrzany o morderstwo. To wymagająca rola, ale jak aktor sam mówi, nie nadaje się do grania amantów - choć i takie wcielenia mu się zdarzają. Dla niego jednak najważniejsza jest rodzina i hobby.

Mistrz snookera

Gdy ma wolną chwilę, trenuje grę w snookera. Nie jest to zbyt popularna dyscyplina sportu w Polsce, ale Leszek od lat jest w niej zakochany. Nawet w tym roku brał udział w II Mistrzostwach Polski Biznesu, Artystów i Sportu w Snookerze. "Snooker nie jest jeszcze pierwszoplanowym sportem w naszym kraju, więc chcemy to zmienić. Chcemy przekonać ludzi, że to sport dla każdego i wbrew stereotypom wcale nie taki drogi. Potrzeba tylko determinacji i pracy, by rozwijać się w tej dziedzinie", powiedział aktor.

W jego pasji wspiera go partnerka. Są zgraną drużyną i chętnie razem spędzają czas. Chociaż wciąż wielu dziwi się, dlaczego do tej pory para nie zdecydowała się na ślub. "Uważam, że małżeństwo jest instytucją zbędną! Nie daje żadnej gwarancji. Przykład mój i Ilony pokazuje, że można szczęśliwie żyć bez urzędowych papierów. Oczywiście, jeśli któreś z nas wylądowałoby w szpitalu i to drugie miałoby utrudniony dostęp do dokumentów, wtedy okazałoby się, po co te formalności. Ale to bariery, które sami sobie narzucamy. Poza tą jedną sferą jestem naprawdę tradycyjny", wyznał aktor w wywiadzie dla "Grazii".

Wolny czas lubią spędzać całą rodziną. Mają dom pod Warszawą i piękny ogród - idealne warunki do wychowania dwójki dzieci: Nataszy (11) i Kajetana (9). "Są ludzie, którzy przyjemności odkładają na później. My natomiast myślimy odwrotnie. Chcemy korzystać z życia teraz, kiedy mamy taką możliwość, siłę i zdrowie. Kiedy dzieci chcą spędzać z nami czas", dodał. Na ich przykładzie widać, że w życiu wszystko da się pogodzić. Czasami tylko potrzeba trochę odwagi.

Magdalena Makuch

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy