Wjechał ciężarówką na prom, wysiadł z kabiny i udał się na wyższy pokład, by zobaczyć niknące w oddali światła Świnoujścia. Była 23.35 "Jan Heweliusz" mknął z pełną prędkością do Ystad w Szwecji, starając się nadrobić dwugodzinne opóźnienie. Morze było tej nocy niespokojne, nad horyzontem złowieszczo wisiały czarne chmury. Kierowca najbliższe kilka godzin podróży chciał przespać, nie wiedział jeszcze, że jego plany zniweczy żywioł. Nie przypuszczał też, w jaki przerażających okolicznościach przyjdzie mu rozstać się z życiem.