Reklama

Gdy tarczyca zwalnia

Gruczoł ten wpływa na cały organizm. Kiedy zaczyna szwankować, nie ma organu, który by tego nie odczuł.

Wraz z wiekiem rośnie ryzyko, że nasza tarczyca zacznie słabiej pracować. Po czterdziestce przypadki jej niedoczynności są na tyle częste, że niektórzy endokrynolodzy zaczęli się zastanawiać: A może ten gruczoł został tak zaprojektowany, żeby starczyć nam na 40 lat? W końcu nasz organizm kształtował się w czasach, w których średnia długość ludzkiego życia nie przekraczała trzydziestki... Po co więc tarczyca o dłużej trwającej sprawności? Niezależnie od tego, czy jej niedoczynność w pewnym wieku to przypadłość naturalna czy nie - trzeba coś z tym zrobić.

Reklama

Z niedoczynną tarczycą bardzo trudno żyć. Tracimy energię, stajemy się ospali, nic nam się nie chce. Mamy gorszy nastrój, jesteśmy wciąż senni, zmęczeni, tracimy apetyt na seks. Na tym etapie niedoczynność tarczycy często bywa mylona z depresją - tak podobne są do siebie objawy tych chorób. Ale na gorszym nastroju i braku energii się nie kończy. Mogą nas nękać zaparcia. Choć nie zmieniamy diety, zaczynamy przybierać na wadze. Wiele osób skarży się na bóle mięśni i stawów oraz na obrzęki, zwłaszcza w obrębie górnej połowy ciała. W niedoczynnej tarczycy charakterystyczny jest też lekki obrzęk twarzy - jakbyśmy mieli nieco grubsze rysy niż kiedyś. Skóra staje się sucha i szorstka, paznokcie słabe, włosy mogą wypadać. Niedoczynność tarczycy jest szczególnie trudna do zniesienia zimą, bo w tej chorobie nawet latem może być nam chłodno.

Nie najlepiej wyglądają wyniki naszych badań. Może się okazać, że mamy za wysoki poziom cukru, cholesterolu i trójglicerydów. Wszystko przez to, że zbyt wolna przemiana materii nie daje rady ich "przepalać". Może też wzrosnąć tętnicze ciśnienie krwi, pojawić się niedokrwistość. Osoby z niedoczynnością tarczycy często cierpią też na tzw. insulinooporność, czyli problemy z dostarczaniem glukozy do mięśni, wątroby, tkanki tłuszczowej. Wielu chorych skarży się na powracające zaburzenia rytmu serca. Jeżeli z opisanych objawów widzimy u siebie trzy lub cztery, koniecznie zgłośmy się do doktora.

Na początek wystarczy lekarz pierwszego kontaktu. Gdy zaniepokoi go nasza relacja, zleci nam kontrolę poziomu TSH we krwi. Jest to hormon, wydzielany przez przysadkę; jego zadaniem jest regulowanie pracy tarczycy. Kiedy tarczyca zwalnia, przysadka zaczyna "poganiać" ją do pracy, zwiększając produkcję TSH. Poziom TSH u zdrowej osoby powinien wynosić 0,27 - 4,2 mj/l. Jeśli jest za wysoki - lub odwrotnie, za niski - lekarz rodzinny powinien dać nam skierowanie do endokrynologa. Specjalista będzie poszerzał diagnostykę, zlecając wykonanie badania USG tarczycy oraz dalsze badania krwi: trzeba sprawdzić poziom hormonów T3 i T4 oraz specjalnych przeciwciał antyTPO i antyTG. Te dwa ostatnie parametry mają na celu ułatwienie diagnozy: te przeciwciała są produkowane przez nasz własny organizm, gdy atakuje on tarczycę. Taka sytuacja ma miejsce, gdy rozwija się u nas autoimmunizacyjna choroba tarczycy, czyli choroba Hashimoto, częsta przyczyna niedoczynności.

Leczenie niedoczynnej tarczycy jest prawie zawsze takie samo. Trzeba suplementować hormon, którego tarczyca produkuje za mało. Chorym podaje się syntetyczny hormon tarczycy - lewotyroksynę, działającą tak samo, jak naturalna. Cała terapia polega na codziennym przyjęciu małej tabletki. Ważne jest, by przyjmować ją na czczo i potem przez pół godziny nic nie jeść - jakakolwiek treść w żołądku upośledza wchłanianie leku. Terapię najczęściej kontynuuje się już do końca życia. Od czasu do czasu jednak (zwykle raz na pół roku, ale jeśli pacjent czuje się źle - częściej) trzeba wykonać badanie kontrolujące poziom TSH. Zdarza się bowiem, że niedoczynność tarczycy z czasem się pogłębia i trzeba zwiększać dawkę leku.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy