Podążam za Stasiem
- Dobra mama to spełniona mama - mówi Ania Dąbrowska, która potrafi żonglować swoim czasem na tyle dobrze, by nie przeoczyć ważnych punktów macierzyństwa, a równocześnie nie zaprzepaścić swoich zawodowych szans.
Magdalena Tyrała: Aniu, jesteś najczęściej nominowaną do Fryderyków artystką w Polsce, masz na koncie ponad 200 tys. sprzedanych płyt. Teraz będziesz jurorką w "The Voice of Poland". A przepis na dobrą matkę realizującą się zawodowo znasz?
Ania Dąbrowska: - Jednego przepisu chyba zwyczajnie nie ma. Moim zdaniem dobra mama to spełniona mama. I to na różnych polach. Zawodowe ma dla mnie duże znaczenie. Kobiety-matki muszą ciągle żonglować swoim czasem. Na początku karmimy piersią, potem próbujemy ukraść trochę czasu dla siebie by, na przykład, wyjść z domu. Jednak, gdy podejmujemy próbę, to zawsze okupione jest to poczuciem winy. Hormony predysponują nas do tego, byśmy siedziały w gnieździe, które uwiłyśmy i nie wychodziły z niego.
Twoja aktywność jest najlepszym dowodem na to, że można z tego gniazda czasem wychodzić.
- Zdałam sobie po prostu sprawę z tego, że to są najpiękniejsze lata mojego życia. Jeśli nie wykorzystam tego czasu na działanie, to potem mogę tego mocno żałować. A moje dziecko nie będzie wcale mniej szczęśliwe ze względu na to, że będzie musiało czasem zostać z dziadkami albo z opiekunką.
- Ale generalnie próbuję łączyć obie role i staram się Stasia wszędzie ze sobą zabierać. Dla niego wszystko jest ciekawe, bo wszystko jest nowe. A najszczęśliwszy jest, kiedy może być z nami.
Jesteś w trasie i nagle dostajesz informację, że Staś jest chory. Co robisz?
- Oczywiście, odwołuję koncerty.
Instytucja dziadków czy opiekunki wtedy się nie sprawdza?
- Choroba dziecka to czas kiedy obecność mamy, moim zdaniem, jest niezbędna. Nikt nie jest w stanie jej zastąpić dziecku.
Twój partner ma, prawdopodobnie jedną z największych w Polsce, kolekcję płyt winylowych.
- O matko, nie wiedziałam! Ale jest to całkiem prawdopodobne (śmiech).
Zapewne nie ma ich dla szpanu, tylko faktycznie muzyka nieustannie towarzyszy wam w domu. Czy jesteś w stanie powiedzieć, jaki rodzaj muzyki, w jaki sposób oddziałuje na dziecko?
- Uważam, że nie ma co na siłę przekonywać dziecka do pewnych rzeczy. Od wieków jest tak, że jeśli jesteśmy w tym, a nie innym pokoleniu, to podobają nam się rzeczy, które są aktualnie modne. Mamy innych idoli, identyfikujemy się z pewnymi rzeczami, chociaż nasi rodzice mogliby powiedzieć, że to, czego słuchamy, to jest syf. Ale póki ktoś jest w czymś szczery, to nie należy ingerować w jego gust.
Ale sugerujesz dziecku określoną muzykę?
- My słuchamy tak różnych rzeczy...
A widzisz jakąś lepszą bądź gorszą reakcję dziecka na dany rodzaj muzyki?
- Myślę, że póki co dla Stasia najważniejszy jest sam rytuał. Tata bierze go na kolana, wyjmuje płytę winylową, wspólnie ją oglądają , wsadza ją do gramofonu. Staś jest wtedy taki zaintrygowany, bo nagle leci muzyka i sam ten fakt sprawia, że jest przeszczęśliwy. Nie sądzę, żeby miał na razie jakiś gust. Najważniejsze jest, że w ogóle lubi muzykę.
Ale w ten sposób kształtujecie jego gust.
- To wszystko, co mu serwujemy na pewno ma wpływ na jego przyszły gust muzyczny.
A jaką muzykę serwujesz Stasiowi?
- Wszystko to, czego sama słucham. Staram się mu nie puszczać tylko psychodelicznej muzyki z lat 70., bo nawet dla mnie jest ona męcząca. Na pewno nie chronimy go przed żadną muzyką i choć mam wrażenie, że kształtuję go muzycznie, to nie zdziwię się, jak zaskoczy mnie w przyszłości upodobaniem do hip-hopu (śmiech).
A masz jakieś oczekiwania względem Stasia? Chciałabyś, żeby zajmował się muzyką?
- Nie mam wobec niego żadnych oczekiwań. To my za nim podążamy. W tej chwili zmienia się z miesiąca na miesiąc.
Nagrałaś płytę z kołysankami z marką Pampers, której jesteś ambasadorką. To wynik wewnętrznej potrzeby?
- Raczej propozycja od marki Pampers (śmiech). Ale podeszłam do tego całkowicie jak do wyzwania, bo było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, wyjątkowy projekt. Najważniejsze, że jestem zadowolona z efektu. Jestem szczególnie dumna z wersji jednaj z kołysanek. Wyszła na tyle fajnie, że chciałabym coś z nią dalej zrobić. Prawdopodobnie umieszczę ją na swojej płycie. To nie jest taka standardowa kołysanka.
Która konkretnie?
- Kołysanka Seweryna Krajewskiego "Kołysanka dla Okruszka", którą napisał dla swojego dziecka. Naprawdę udała nam się jej wersja.
Macierzyństwo jest dla ciebie sexy?
- Bycie w ciąży jest zdecydowanie bardziej sexy. Macierzyństwo jest dla mnie dochodzeniem do siebie.
Ono będzie już trwać do końca naszego życia...
- No właśnie, będzie już trwało i trwało. To znaczy, że będę do siebie cały czas dochodzić (śmiech).
Dziękuję za rozmowę