Cesarskie cięcie - czy jest porodem?
O, to dopiero jest temat, który rozpala każdą prężnie działającą facebookową grupę i każde szanujące się forum dla internetowych mamusiek. Czy cesarskie cięcie to poród, półporód, a może wakacje, podczas których niefrasobliwie i bez żadnego wysiłku wydaje się na świat dziecko?
Te, które rodziły naturalnie, w kilkunastogodzinnych bólach, najlepiej jeszcze heroicznie, bez znieczulenia, mają tendencję do nazywania kobiet po cesarskim cięciu wygodnickimi. Wypomina im się, że nie wiedzą, czym jest ból porodowy, że poszły na łatwiznę. Te zarzuty naturalnie najczęściej kierowane są do pań, które zdecydowały się na tzw. cesarkę na życzenie, czyli bez żadnych medycznych wskazań.
A co ja sądzę?
Sądzę, że żyjemy w czasach, w których bardzo daleko nam do rozumienia i szanowania naszej cielesności i życia z nią w zgodzie. Wszystko, co odbiega od standardu w funkcjonowaniu organizmu, stanowi ogromną niedogodność.
Chcielibyśmy nasze ciało całkowicie sobie podporządkować, aby mieć pewność, że zawsze zadziała dokładnie tak, jakby umysł pragnął. Tymczasem porodu zaplanować się w ten sposób nie da. Naturalnego oczywiście. Ale tym marzeniom trudno się dziwić. Wstukajcie sobie w wyszukiwarkę opinie o porodach lub poczytajcie dyskusje na forach. Ile znajdziecie optymistycznych, dających siłę i wiarę opowieści?
Kobiety czytają i słuchają przede wszystkim o pęknięciach pochwy, nietrzymaniu moczu, o krwotokach, zaklinowanych dzieciach, wrednych położnych czy bolesnym łyżeczkowaniu macicy. Trudno się dziwić ich przerażeniu. Jeśli mogą sobie pozwolić na łatwe i szybkie ominięcie tych niedogodności, to czemu tego nie zrobić?
Potrzeba ogromnego samozaparcia i wiary w słuszność podejmowanej decyzji, aby pokonać strach i podejść do tego dnia jak do pięknej, choć trudnej przygody, a nie nieuchronnego kataklizmu. Skąd jednak czerpać tę wiarę? Kluczem jest edukacja. Edukacja młodych dziewczyn, tych, które dopiero wchodzą w okres rozrodczy. Edukacja na temat ciąży i porodu (tak, tak, edukacja seksualna też. Na stos ze mną!), dzięki której będą wiedziały, że poród to coś naturalnego i naturalnie pięknego. Owszem, boli, ale też dostarcza ogromu wspaniałych emocji, które są zwyczajnie, kurde, niepowtarzalne.
Nigdy nie śmiałabym ujmować niczego kobietom, które z tych czy innych powodów miały wykonane cesarskie cięcie − czy było to spowodowane zagrożeniem życia dziecka lub zdrowia matki, czy też traumą związaną z poprzednim porodem. Chciałabym tylko umieć paniom, które na taki krok świadomie się decydują, opowiedzieć o porodzie tak, by pokazać, że warto się przełamać i spróbować. Chciałabym je przekonać, że dzięki odpowiedniej opiece, psychicznemu oraz fizycznemu przygotowaniu oraz samoświadomości można doświadczyć czegoś najbardziej wyjątkowego na świecie. A może nie tyle ja sama bym chciała, co marzę, aby pojawiało się coraz więcej wykładowców i nauczycieli obdarzonych talentem i mających szansę, aby o tym mówić głośno.
Podsumowując.
Czy cesarskie cięcie jest porodem? TAK.
Czy kobieta, która miała cesarkę na życzenie, może mówić o tym, że urodziła dziecko? TAK.
Czy kobieta, która miała cesarkę jest gorsza? NIE.
Czy fajnie by było, gdyby więcej kobiet chciało rodzić naturalnie? Na pewno tak, ale być może potrzeba na to trochę czasu i nie ma w tym nic złego.
***
Fragment książki "#MAMA. Nieperfekcyjny nieporadnik" Marii Natalii Tymańskiej