Ewa Błaszczyk i Anna Dymna: Oddały serce potrzebującym
W młodości każda z nich była idolką swojego pokolenia. Grały w lubianych przez nas serialach i filmach. Jako dojrzałe kobiety poświęciły się działalności charytatywnej i społecznej.
Obie są są bardzo utalentowane i odniosły zasłużony sukces na ekranie. Pierwsza zyskała rozgłos Anna Dymna, która po roli Ani "Pawlaczki" w komediach: "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" stała się ulubienicą połowy Polski. Późniejsze role - m. in. Barbary Radziwiłłówny w serialu o królowej Bonie oraz Marysi Wilczurówny w filmie "Znachor" - ugruntowały jej pozycję.
- Dzisiaj moje bohaterki... pracują na rzecz chorych i niepełnosprawnych - twierdzi artystka, bo popularność, jaką przyniosły te role, ułatwia jej zdobywanie datków i załatwianie formalności dla podopiecznych Fundacji "Mimo Wszystko". Mówi, to życie nauczyło ją dostrzegać potrzebujących i słabszych.
Anna Dymna nigdy nie "gwiazdorzyła"
Wyjaśnia, że spora w tym zasługa jej pierwszego męża, o kilkanaście lat starszego artysty, Wiesława Dymnego, który zadbał, by woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. Już w wieku 27 lat została jednak wdową. Do dzisiaj nie wie, co dokładnie było przyczyną śmierci męża. Znalazła go martwego na podłodze ich mieszkania. Bardzo cierpiała, wpadła w depresję. Trzy miesiące później, jadąc na plan filmu na Węgrzech, uczestniczyła w wypadku samochodowym. Miała pogruchotane nogi i miednicę oraz poważnie uszkodzony kręgosłup. Pomimo złych rokowań stanęła na nogi. W kolejnym wypadku, tym razem na planie "Królowej Bony", doznała wstrząsu mózgu i znów urazu kręgosłupa!
- Dostałam dużą pomoc od kolegów, a nawet obcych ludzi - wspomina po latach. - Od tego czasu pomagam, z przekonania, że muszę spłacić swój dług. Przez lata kwestowała na szczytne cele i brała udział w akcjach charytatywnych. Zaangażowała się w prace kościelnego ośrodka dla niepełnosprawnych w Radwanowicach, a następnie sama założyła Fundację "Mimo Wszystko", która pomaga niepełnosprawnym intelektualnie oraz osobom w trudnej sytuacji życiowej. - Ta fundacja ma moją twarz, moje serce, moją duszę... - podsumowuje aktorka.
Ewa Błaszczyk w 2000 r. przeżyła ogromny dramat
Przedtem wiodło się jej dobrze. Zdobyła popularność w latach 80. jako Zoja w serialu "Dom" i Kasia w "Zmiennikach". Zakochała się, wyszła za mąż za satyryka Jacka Janczarskiego. Urodziła bliźniaczki: Mariannę i Aleksandrę. Rodzina dawała jej poczucie spełnienia i spokoju. Ten szczęśliwy okres w życiu aktorki zakończył się, gdy zmarł jej mąż, a po trzy miesiącach córka Ola zapadła w śpiączkę. Zakrztusiła się tabletką na przeziębienie, którą usiłowała połknąć w całości. Doszło do zatrzymania oddechu, niedotlenienia mózgu...
- Kiedy po siódmej dobie wybudzono ją z narkozy, jeden jedyny raz tak strasznie krzyczała: "Mama!". Wciąż słyszę, jak mnie woła - mówi aktorka ze ściśniętym sercem. Przez siedemnaście lat, z pomocą wielu osób, robiła wszystko, co w ludzkiej mocy, aby ratować dziecko. Dziś Ola jest już dorosła. Po operacji wszczepienia stymulatora mózgu mama widzi postęp, lecz wciąż nie ma z córką takiego kontaktu jak z innymi ludźmi.
Walcząc o zdrowie Oli, Ewa Błaszczyk zaczęła pomagać dzieciom i rodzinom w podobnej sytuacji. Zainspirował ją austriacki lekarz, prof. Franz Gerstenbrand, światowy autorytet w dziedzinie śpiączki, który przyjechał do Polski na konsultację w sprawie Oli. Za jego namową, razem ze znajomym księdzem, założyła Fundację "Akogo?".
Dzięki ciężkiej pracy Błaszczyk w Polsce dostrzeżono problemy i potrzeby ludzi znajdujących się w stanie śpiączki oraz ich bliskich. A obok Centrum Zdrowia Dziecka wybudowano Klinikę Budzik, w której już prawie czterdzieścioro nieprzytomnych dzieci odzyskało pełną świadomość.
Aktorki mają za sobą wiele ciężkich chwil
A jednak same dają przykład, że mimo tylu dramatów można się w życiu realizować także w pomocy innym! Potrzeba tylko życzliwości, serca. I otwartości na ludzkie sprawy.
Dorota Filipkowska
Korzystałam z książek: "Dymna" E. Baniewicz i "Lubię żyć" A. Litorowicz-Siegert