Nieidealne pachy są OK. Po co nam włosy, dlaczego skóra się czerwieni i kiedy przestać się wstydzić
Jak wyobrażamy sobie przyszłość? Ludzkość z pewnością przeżyje rewolucję. Ale nie chodzi o tę technologiczną. Otóż wszystko zaczęło się od pewnej nastoletniej influencerki, która poszła na randkę z nieogolonymi pachami. I... nie stało się zupełnie nic. Osoba, z którą się spotkała, nie zemdlała, nie spadła ani niszcząca Ziemię lawina meteorytów, ani sprzedaż produktów do higieny osobistej. Dziewczyna usłyszała po prostu: „Świetny tatuaż!”. Świat to podchwycił.

Inne influencerki zaczęły pokazywać swoje naturalne pachy, a hashtag #nofilter zastąpił inny - #yeshair. W szkołach przestano omawiać "higienę osobistą", jakby włosy były objawem moralnego zepsucia, a w komunikacji miejskiej ludzie zaczęli trzymać się poręczy z podniesionymi rękami, bo nie musieli się już chować. Włosy pod pachami przestały być tematem tabu. Ba! W ogóle przestały być tematem. I tylko od czasu do czasu, w muzeum kultury XXI wieku, ktoś zapytał: "Oni naprawdę kiedyś wstydzili się naturalnego wyglądu swoich pach?".
A teraz już na poważnie. Nie pokazujemy ich na zdjęciach. Nie mówimy o nich głośno. A mimo to każdego dnia myślimy o nich więcej, niż byśmy chcieli. Pachy. Te dwa niepozorne miejsca pod ramionami potrafią nie tylko skutecznie zepsuć dzień, ale i wpędzić w kompleksy. Ale... skąd w nas ten lęk przed naturalnością?
Zacznijmy jednak od odpowiedzi na inne pytanie.
Po co nam w ogóle włosy pod pachami?
Mimo że dziś włosy pod pachami bywają traktowane jak zbędna pamiątka po czasach prehistorycznych, z ewolucyjnego punktu widzenia miały (i mają nadal!) całkiem sensowne zastosowanie. Ich podstawową funkcją jest ochrona, ponieważ pachy to jedno z najbardziej wrażliwych miejsc na naszym ciele. Co więcej, skóra ociera się tu o skórę, zwłaszcza gdy się ruszamy. Owłosienie zmniejsza tarcie, chroni przed podrażnieniem i otarciami. Włosy pomagają ponadto w termoregulacji: zatrzymują pot, aby ten mógł parować stopniowo i chłodzić ciało efektywniej.
To jednak dość intuicyjne. Mniej osób wie natomiast, iż gromadzący się w okolicach pach pot był dawniej nośnikiem tzw. pierwotnych feromonów. Choć nie brzmi to przesadnie romantycznie, tak właśnie było. A włosy pomagały zatrzymywać zapachy, które - według części badań - odgrywały rolę w wyborze partnera. Innymi słowy, pachy były naszą biologiczną "wizytówką". I w pewnym sensie wciąż nią są.
Tyle że…
Marketing i popkultura zmieniły podejście do pach
Historia golenia pach nie zaczęła się wraz z wynalezieniem maszynki. Zaczęła się w gabinetach marketingowców świata zachodniego. Otóż na początku XX wieku zauważyli oni, że kobiety coraz chętniej odsłaniają ramiona, a skierowane do pań czasopisma zyskują na popularności. Szybko połączyli te dwa fakty, czego efektem były kampanie reklamowe nakłaniające kobiety do golenia pach. Początkowo nie miały wiele wspólnego z higieną - chodziło o wykreowanie mody. Gładkie pachy stały się symbolem nowoczesnej kobiety. W stwierdzeniu, iż zaczęło się od chęci zysku, nie będzie zatem cienia przesady.

Następnie temat podchwyciła popkultura. Zwłaszcza w latach 90., gdzie ideał kobiecej sylwetki przypominał bardziej wyretuszowaną lalkę niż realną osobę. Pot? Zaczerwienienie? Nieidealna skóra? Nie, dziękujemy! To, co naturalne, zostało uznane za coś "do poprawy".
- Wstyd związany z naturalnym wyglądem pach - w tym z obecnością owłosienia, zaczerwienień, przebarwień czy nawet potliwości - wynika w dużej mierze z nierealnych standardów estetycznych, które przez lata były utrwalane w kulturze masowej i reklamie. Przez dekady pokazywano tylko "idealne" ciała: gładkie, bez skazy, wyretuszowane. Pacha - choć to zupełnie naturalna część ciała - została niemal "ukryta" i podporządkowana pewnym kanonom, które nie mają wiele wspólnego z codziennością większości kobiet - mówi Dagmara Nowak-Barańska, kosmetolog, założycielka krakowskiej kliniki medycyny estetycznej i kosmetologii. - Jako kosmetolog widzę, że wiele kobiet nadal odczuwa skrępowanie, kiedy mówimy o problemach w tej okolicy - mimo że są one powszechne i całkowicie fizjologiczne.
Jeszcze dalej sytuacja zawędrowała dziś - zawieszona przez media społecznościowe poprzeczka wisi absurdalnie wysoko. Mimo że coraz więcej twórczyń próbuje przełamać ten trend i pokazać ciało takim, jakim jest w rzeczywistości - temat pach wciąż nie pojawia się zbyt często. Jakby były czymś, co trzeba ukrywać.
I dotyczy to przede wszystkim kobiet, ponieważ…
Pachy kobiet budzą więcej kontrowersji niż męskie
Dlaczego? Być może dlatego, że to nie kwestia higieny, a raczej społecznych oczekiwań. Wzorców, które każą paniom być zawsze wypielęgnowanymi i perfekcyjnymi. A pachy stały się swoistym symbolem tej presji. Wystarczy, że aktorka, celebrytka bądź inna znana osoba pokaże się z nieidealną pachą, a internet wybucha. Bo burzy się mit. Mit, w myśl którego kobieta zawsze musi być nieskazitelna. Ale:
- Coraz więcej kobiet zaczyna mówić otwarcie o swoich wyborach - niezależnie od tego, czy decydują się na depilację, czy nie. I to właśnie ta autentyczność, różnorodność i samoświadomość zasługują dziś na największe wsparcie - także ze strony nas, specjalistów w branży beauty. Pielęgnacja nie powinna polegać na dopasowywaniu się do szablonów, ale na świadomym, komfortowym wyborze tego, co dla danej osoby jest dobre i wspierające - dodaje Dagmara Nowak-Barańska.
Szczególnie że pacha pasze nierówna. I to również całkiem normalne! Jedne są jaśniejsze, inne ciemniejsze. Jedne gładkie, inne mają skłonność do podrażnień. Niektóre osoby mają cienkie, ledwo widoczne włoski, inne - grube i ciemne. I nie jest to "problem do rozwiązania". To biologiczna różnorodność, która jest czymś zupełnie naturalnym. Bo tak jak nie ma dwóch identycznych twarzy, tak nie ma również dwóch identycznych pach.
Świadoma pielęgnacja
Jednocześnie skóra pod pachami jest wyjątkowo delikatna i wrażliwa, cienka i pełna zakończeń nerwowych. W efekcie reaguje na kosmetyki, zmiany temperatury czy sposób golenia.
Wybór, nie obowiązek
A gdy spuścimy powietrze z balonika "idealnych pach", okaże się, iż golenie może być... wyborem, nie obowiązkiem. Dla niektórych to kwestia komfortu, dla innych estetyki, jeszcze dla innych - totalnie zbędna czynność. I każda z tych opcji jest jak najbardziej OK. Problem zaczyna się wtedy, gdy presja społeczna staje się silniejsza niż własne potrzeby. Gdy golenie to nie decyzja, tylko odruch, bo "tak trzeba". Podobnie z pielęgnacją. Dezodoranty, balsamy, kremy - mają być pomocą, nie przymusem.
Innymi słowy, kosmetyki powinny być wsparciem dla skóry w każdym stanie: podrażnionej i przesuszonej, ale też ogolonej i nieogolonej. Z myślą o takim zastosowaniu powstał antyperspirant Dove Advanced Care, który nie tylko zapewnia uczucie świeżości nawet do 72 godzin, ale przede wszystkim nawilża i regeneruje skórę. Nie powoduje podrażnień, a nawet pomaga je łagodzić.
Owłosienie pod pachami, delikatne przebarwienia i zaczerwienienia, a nawet wyrastające włoski - to nie są defekty. To sygnały, że masz ciało, które żyje, oddycha i działa. I nie musi pasować do standardów wyjętych z reklam czy mediów społecznościowych. Najwyższy czas przestać się wstydzić i po prostu… "zagłosować" za naturalnością i samodzielnym podejmowaniem decyzji. Bez obaw podnosząc rękę.

Materiał promocyjny