Epoka Instagrama - epoką zazdrości?

Media społecznościowe stworzyły świat, w którym wszyscy wokół zdają się mieć idealne życie - wszyscy oprócz nas. "W przeszłości ludzie mogli zazdrościć swoim sąsiadom; teraz porównujemy się ze wszystkimi na całym świecie" - mówi psycholog Rachel Andrew.

Zamiast pielęgnować podsycane w epoce Instagrama frustracje, może warto więc czasem się wylogować - dla własnego zdrowia?
Zamiast pielęgnować podsycane w epoce Instagrama frustracje, może warto więc czasem się wylogować - dla własnego zdrowia?123RF/PICSEL

Każdemu z nas zdarzyło się kiedyś czuć nieprzyjemne ukłucie zazdrości. O osiągnięcia na polu zawodowym kolegi po fachu, status materialny znajomych mogących pozwolić sobie na zagraniczne wakacje kilka razy w roku czy szczupłą figurę koleżanki, która niejako wbrew prawom natury wróciła do formy tuż po urodzeniu dziecka. Choć niełatwo przyznać się do tego choćby przed samym sobą - obserwując cudze sukcesy, bywamy zazdrośni.

Zdaje się, że ludzie od zawsze odczuwali to, co Arystoteles trafnie zdefiniował w IV wieku p. n. e. jako ból na widok szczęścia innej osoby, która posiada to, co my rzekomo "powinniśmy mieć". Ale wraz z pojawieniem się mediów społecznościowych, jak mówi cytowany przez "The Guardian" Ethan Kross, profesor psychologii na Uniwersytecie w Michigan, "zazdrość w dzisiejszych czasach osiągnęła poziom zgoła ekstremalny".

Nieustannie bombardowani w sieci obrazami przedstawiającymi idealne życie wirtualnych znajomych - przefiltrowane w Instagramie i potraktowane solidną dawką Photoshopa - zaczynamy odczuwać ów arystotelesowski ból. "Obsesyjne używanie mediów społecznościowych i bezkrytyczny odbiór zamieszczanych tam treści wywiera na nas piętno, jakiego nigdy nie doświadczyliśmy w historii naszego gatunku. I nie jest to szczególnie przyjemne" - zauważa Kross.

Psycholog Rachel Andrew wyznaje z kolei, że w swoim gabinecie przyjmuje coraz więcej osób, które cierpią, gdyż "nie mogą osiągnąć pożądanego stylu życia obserwowanego u innych ludzi". I dodaje, że bezrefleksyjne korzystanie z platform, takich jak Facebook, Twitter, Instagram i Snapchat, pogłębia tę niepokojącą niezgodę psychologiczną. "Media społecznościowe sprawiły, że nasze życia stały się niejako transparentne. W przeszłości ludzie mogli zazdrościć swoim sąsiadom; teraz porównujemy się ze wszystkimi na całym świecie" - wyjaśnia.

Porównania te są tymczasem znacznie mniej realistyczne, a co za tym idzie - z gruntu bezsensowne. Bo choć wszyscy wiemy, że zdjęcia można retuszować i nakładać na nie upiększające filtry, że ludzie prezentują w sieci najlepszą wersję swojego życia, wiedza ta jest tylko teoretyczna. Andrew przyznaje, że zauważyła u swoich pacjentów pewien dysonans - mimo świadomości, że patrzą na edytowaną wersję rzeczywistości, a słynny #nofilter jest podstępnym hashtagiem, który nierzadko mocno mija się z prawdą, nie są oni w stanie obronić się przed emocjonalną siłą zazdrości.

"Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że te wyidealizowane obrazy i narracje nie są prawdziwe. I choć możemy to sobie zracjonalizować, na poziomie emocjonalnym działa to zupełnie inaczej. Zwłaszcza, jeśli te obrazy lub narracje pokazują nam dokładnie to, do czego dążymy, ale czego nie mamy. Uczucie zazdrości staje się wówczas bardzo potężne" - dodaje ekspertka.

 Media społecznościowe dały nam zaś niemal nieograniczoną przestrzeń do ciągłego porównywania się z innymi
Media społecznościowe dały nam zaś niemal nieograniczoną przestrzeń do ciągłego porównywania się z innymi123RF/PICSEL

Podczas gdy zazdrość o na pozór idealne - a przynajmniej idealnie prezentujące się na Instagramie - życie innych ludzi jest wystarczająco szkodliwa, równie, a może i jeszcze bardziej destrukcyjne dla naszej psychiki jest tworzenie zafałszowanego obrazu samych siebie. "Patrzymy na życie, które skonstruowaliśmy w internecie, w którym pokazujemy wyidealizowaną wersję siebie i czujemy strach przed brakiem odniesienia do prawdziwego świata. Czujemy się wówczas nieautentyczni, zazdrośni o własne awatary" - tłumaczy psycholog społeczny Sherry Turkle w rozmowie z "The Guardian".

Spoglądamy więc na swoje idealne selfie, stworzone po wykonaniu setki mniej idealnych autoportretów i chcemy wyglądać jak ta postać - doskonała, a zarazem nierzeczywista wersja nas samych. Podczas gdy jesteśmy zajęci szukaniem najlepszego ustawienia aparatu i najodpowiedniejszego kadru dla kolejnej fotografii, nasze życie staje się oszałamiającym, nieskazitelnym pancerzem - pustym wewnątrz, ale przyozdobionym setkami lajków, będących iluzorycznym potwierdzeniem wspaniałości naszego życia.

Receptą na wyjście z tego zaklętego kręgu może być zmiana sposobu, w jaki zwykle korzystamy z mediów społecznościowych. Kross wyjaśnia, że przez większość czasu ludzie używają Facebooka pasywnie, leniwie czytając, zamiast publikować, wysyłać wiadomości czy komentować. "Warto zdać sobie sprawę, że to pasywne używanie social mediów postrzegane jest przez ekspertów jako bardziej szkodliwe, częściej powiązane z obniżonym poczuciem własnej wartości i spadkiem nastroju użytkowników" - przekonuje specjalista.

Zazdrość bywa stymulująca, budząc nasze ambicje i chęć zmian - częściej jednak staje się destrukcyjną siłą, skutecznie niszczącą radość z życia i satysfakcję z tego, co mamy. Media społecznościowe dały nam zaś niemal nieograniczoną przestrzeń do ciągłego porównywania się z innymi. A wśród tych innych zawsze znajdzie się ktoś o lepszym (według nas) wyglądzie, z ładniejszym mieszkaniem, zawartością garderoby czy podróżujący do odleglejszych i bardziej egzotycznych zakątków świata. Zamiast pielęgnować podsycane w epoce Instagrama frustracje, może warto więc czasem się wylogować - dla własnego zdrowia? (PAP Life)

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas