Ten koń ratował dziecięce dusze. Uratujmy mu życie

Kontakt konia i człowieka to jedna wielka magia, dzięki której stan zdrowia dzieci poddawanych hipoterapii potrafi znacznie się poprawić. Dzieci pracujące z Kaprysem, to niezwykłe przypadki - uratowane dusze. Tym razem to ten wspaniały koń potrzebuje pomocy człowieka. Uratujcie jego życie!

Koń Kaprys! Uratujcie jego życie!
Koń Kaprys! Uratujcie jego życie!archiwum prywatne

Magdalena Tyrała: Kto może skorzystać z terapeutycznej jazdy konnej i kto na ogół to robi?

Monika Żurawska-Wiącek, hipoterapeutka: - Przede wszystkim dzieci z porażeniami mózgowymi, dzieci z zespołem Downa, dzieci, które mają problem z przestrzenią wokół siebie, z lateralizacją stron. Jazda konna buduje odwagę, pewność siebie, cudownie pomaga dzieciom, które mają problemy z osobowością, dzieciom agresywnym, dzieciom mocno zamkniętym w sobie.

Komu pomogły pani konie?

- Miałam na swoich zajęciach chłopca, który w ogóle nie mówił, mimo, że miał prawidłowo zbudowany aparat mowy. Chodził do logopedy, wykonywał ćwiczenia. Okazało się, ze rozwój mózgu też był prawidłowy, bo dziecko rozumiało wszystko, ale w ogóle nie mówiło. Dopiero po trzech miesiącach pracy z koniem, czyszczeniem go, jego dotykaniem, prowadzeniem go chłopiec napisał list do konia. Właśnie do tego, z którym pracował. W treści listu opisał, jak bardzo go lubi, opisał swoje uczucia, czego nigdy do tej pory nie zrobił. W pewnym momencie chłopiec zaczął mówić do konia. To było jedno z największych i najpiękniejszych moich doświadczeń. Wszyscy, łącznie z rodzicami chłopca obserwowaliśmy całą sytuację i wszyscy widząc, co się dzieje zaczęliśmy płakać ze szczęścia.

Kaprys z Moniką Żurawską-Wiącek
Kaprys z Moniką Żurawską-Wiącekarchiwum prywatne

Czym zatem jest jazda terapeutyczna?

- Kontakt konia i człowieka to jest jedna wielka magia. Ruch idącego konia jest zbliżony do ruchu idącego człowieka. Dlatego oczywiście zawsze dostosowuje się wielkość konia do wzrostu dziecka, a potem dorosłego człowieka. Jeżeli dziecko jest maleńkie i ten krok jest króciutki, to i koń musi być mały.

Na czym ta magia polega?

- Magia polega na tym, że koń potrafi rozluźnić człowieka, który ma problem z mięśniami spastycznymi, u którego te mięśnie są bardzo skurczone. Praca z koniem powoduje, że one się rozluźniają. Działa to również i w drugą stronę. Mięśnie, które są wiotkie napinają się podczas jazdy konnej.

Czy hipoterapia pomaga dzieciom poradzić sobie także z ich problemami emocjonalnymi?

- Kontakt z koniem niezwykle otwiera dzieci emocjonalnie, wyhamowuje także agresję. Obecnie mam na zajęciach dziewczynkę z syndromem kociego krzyku. Jest to bardzo rzadka choroba genetyczna objawiająca się obniżonymi uszami, inaczej rozstawione są również oczy. Dziewczynka miała silną autoagresję, wyrywała sobie włosy i musiała mieć je obcięte, uderzała głową w ścianę, była bardzo nadpobudliwa. Mama znalazła dwie metody, żeby ją trochę wyciszyć - rysowanie, bo wtedy była w stanie się trochę skupić i siedzenie w wodzie. Przyjechała do mnie w momencie, kiedy miałam jeszcze wolierę z papugami. Uwieszała się na niej i nie było sposobu, żeby ja odciągnąć. Gdy posadziłam ją na konia stała się rzecz niezwykła - dziewczynka zrobiła się tak spokojna, jak nigdy dotąd. Zachowywała się tak, jak gdyby jej nie było. To był dla nas prawdziwy szok. Hipoterapia trwa pół godziny. Dziecko zostało zaczarowane na pół godziny.

Pracujący Kaprys
Pracujący Kapryspoboczem.pl

To nie ostatni taki niezwykły przypadek podczas pani zajęć?

- Kolejnym cudem, który mogłam obserwować, a który odbył się podczas jazdy konnej to jest historia Krzysztofa. Miał 18 lat i nie był w stanie samodzielnie usiedzieć na wózku inwalidzkim. Cały był przypięty do niego pasami. Miał przypięte zarówno nogi, tułów, jak i głowę. Miał czterokończynowe porażenie mózgowe i absolutnie nie miał kontroli nad ciężarem własnego ciała. Już po trzeciej jeździe Krzysiek sam siedział na koniu. To było nieprawdopodobne. Ktoś, kto tego nie przeżył i nie zobaczył, nie jest w stanie w to uwierzyć. To było tak niespodziewane. Razem z jego rodzicami staliśmy wryci w ziemię. Niezmiernie szczęśliwi.

Cichym bohaterem wszystkich tych cudów był Kaprys, prawda?

- Tak. Ten koń obdarzony jest niezwykłą mocą, dzięki której stan zdrowia dzieci z którymi pracuje niespodziewanie się poprawia. Ale same jego narodziny to było już niezwykłe wydarzenie.  Mam klacz pogrubianą, którą kupiłam od leśniczego, bo jak ją tylko zobaczyłam, od razu się w niej zakochałam. Okazało się jednak, że jest nieźrebna. Po jakimś czasie pokryta została łaciatym ogierem. Jakie było moje zdziwienie, gdy któregoś dnia znalazłam na pastwisku obok niej nowonarodzonego, łaciatego źrebaczka. Miał nazywać się Niespodzianka, ale ponieważ okazał się ogierem, nazwałam go Kaprys Losu. Kaprys to koń z ogromnym temperamentem, uwielbiający skakać, z kolei w kontakcie z dziećmi zmienia się w pluszowego misia. Jest ich ulubieńcem.

Kaprys bardzo zachorował...

Kaprys na zawodach
Kaprys na zawodacharchiwum prywatne

- Tak, pewnego nieszczęsnego dnia pojechał z moją córką w teren i wrócił kulawy. Lekarz weterynarii zaaplikował dwa zastrzyki, zalecił okłady. Kaprys stał zamknięty w boksie, ale mimo towarzystwa konia obok, był niezwykle nieszczęśliwy, bo ogromny ból nie przemijał. Zdjęcia RTG nic nie wykazały, dopiero USG ujawniło uszkodzenie ścięgien. Kaprys trafił do Centrum Zdrowia Konia w Psucinie, tam przeprowadzono dodatkowe, skomplikowane badania kliniczne i dynamiczne, ponownie wykonano RTG i USG. Badania wykazały przewlekłe zapalenie ścięgna mięśnia zginacza głębokiego, palców na wysokości pęciny. Jednym słowem Kaprys bardzo cierpi, a każdy kolejny dzień to dla niego udręka.

- Operacja kosztuje 7 tys., a ja obecnie nie mam takich pieniędzy.  Jakiś czas temu spalił nam się dom, kilka miesięcy temu zaczęły się moje problemy osobiste i musiałam razem z piątką moich dzieci i z końmi znaleźć sobie inne miejsce do życia, które obecnie od podstaw budujemy, oczywiście za pożyczone z banku pieniądze. I albo będę zmuszona przekazać Kaprysa jakiejś fundacji, która mu pomoże, jednak już nigdy by nie wrócił do mnie i do potrzebujących go dzieci, albo - jeśli to by się nie udało, by bardziej nie cierpiał, będę zmuszona poddać go eutanazji, czego sobie absolutnie nie wyobrażam. Dlatego krzyczę o pomoc.

Monika Żurawska-Wiącek, opiekunka szukała pomocy. Ostatecznie zwróciła się do Fundacji Psi Los, która jej nie odmówiła i zbiera środki na operację i rehabilitację Kaprysa.

Zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc i wsparcie. Dowolnej wielkości darowiznę możecie Państwo przekazać przelewem na rachunek bankowy Fundacji Psi Los.

Psi Los Fundacja im. Joanny Krupińskiej
30-071 Kraków, ul. Rolnicza 4/23

Alior Bank S.A.
Numer rachunku bankowego:
14 2490 0005 0000 4500 5927 8863
Tytuł wpłaty: KAPRYS

Darowiznę można przekazać za pośrednictwem Dotpay oraz Paypal

Więcej informacji znajdziecie Państwo na internetowej stronie fundacji.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas