Reklama

Jestem gruba, choć inni tego nie widzą

Do czego mogą doprowadzić kompleksy i nadmierne koncentrowanie się na swoim wyglądzie? Pokazuje to historia 17-letniej Anki...

Kiedyś miała przyjaciółki, dobre stopnie w szkole, cieszyła się każdym dniem. Teraz jest sama, zamknięta w sobie, skłócona z rodzicami. Koleżanki się od niej odsunęły, oceny w szkole poleciały na łeb, na szyję. Chodzi na terapię. Odtrąca wszystkich chłopaków, którzy chcieliby się z nią umówić. Wszystko dlatego, że uważa, że jest za gruba. Wiele dziewcząt ma podobne kompleksy, jednak u niej one zamieniły się wręcz w obsesję...

Nikt nie rozumie, dlaczego ona tak się zachowuje

Anka jest smukłą, bardzo wysportowaną dziewczyną. Przy 172 cm wzrostu waży 62 kg. Według niej to o jakieś 10 kg za dużo. "Ćwiczę kilka godzin dziennie, stosuję morderczą dietę, ale wciąż wszędzie mam wałki tłuszczu, najbardziej na brzuchu" - twierdzi. Poza nią nikt tego nie widzi, lecz ten argument do niej nie trafia. "Przecież ludzie mi tego nie powiedzą - uśmiecha się z przekąsem.

Reklama

- Poza tym noszę wyszczuplającą bieliznę i luźne, ciemne ciuchy.

Ale gdy je zdejmę, wyglądam dramatycznie! Największym koszmarem są dla mnie wakacje. Kostium kąpielowy bezlitośnie odsłania wszystko.

Oczywiście unikam bywania na plaży, ale to nie takie łatwe. Moja ciotka mieszka w Krynicy Morskiej i co roku jeździmy tam całą rodziną. Zawsze chcę zostać w domu, ale muszę chodzić z rodzicami opalać się. Strasznie wstydzę się wtedy swojego ciała".

Straciła już prawie wszystkie najbliższe koleżanki...

Ciągłe skupianie się wyłącznie na wyglądzie doprowadziło do tego, że znajome coraz bardziej odsuwają się od Ani. Jedna z nich uważa: "Anka dawniej była normalna, a teraz ciągle pyta, czy nie przytyła. Moim zdaniem, ona po prostu chce usłyszeć, że jest piękna i zgrabna!

Wiadomo, każda z nas by coś w sobie zmieniła. Ja na przykład mam krzywy nos. Ale inne dziewczyny jakoś z tym żyją, mają chłopaków, zainteresowania, nie myślą tylko o tym! A z Anką nie można pogadać o niczym innym. Po prostu nie daje się z nią wytrzymać" - kończy. Anię najbardziej zabolała utrata Andżeliki. "Ona była moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa - opowiada. - Ale pół roku temu strasznie się pokłóciłyśmy. Szykowałyśmy się na imprezę. Andżelika chciała, abym założyła jej legginsy, w których wyglądałam jak słonica. Uparcie odmawiałam.

Wtedy ona zrobiła mi straszną scenę. Krzyczała, że Jessica Alba przy mnie wygląda jak baleron, ale to z mojego powodu nie możemy iść na basen, bo zżerają mnie kompleksy. Potem trzasnęła drzwiami i sama poszła na imprezę. Nigdy bym się nie spodziewała, że zostanę tak potraktowana przez najlepszą kumpelę. I za co? W sumie za to, że jest zgrabniejsza niż ja. Wszyscy uważają, że mi odbija, wszyscy są przeciwko mnie, nawet własna rodzina" - dodaje z goryczą.

Niekończące się awantury w domu

Od dwóch lat toczy się wojna domowa między Anką a rodzicami. "Z początku cieszyłam się, gdy córka zaczęła biegać, chodzić na aerobik i lekcje tenisa - mówi mama Anki.

- Ale doszło do tego, że jej to zajmuje kilka godzin dziennie! Nie ma czasu na naukę, z piątek i szóstek zeszła na tróje. Postanowiłam więc zainterweniować! Gdy rozmowa z Anią nie pomogła, obcięłam jej fundusze na aerobik i tenisa, ale skutek był tylko taki, że zaczęła biegać po parku do upadłego. Wtedy postawiłam jej szlaban i od tej pory... biega w miejscu i ćwiczy w swoim pokoju, a ze mną nie rozmawia" - opowiada ze wzburzeniem.

Dla Anki sprawa wygląda inaczej. "Mama chciała żebym tylko się uczyła, i wcale nie dbała o wygląd. A ja, jeżeli dalej będę taka gruba, nigdy nie znajdę chłopaka. Żadnemu nie pozwolę się dotknąć, bo wyczułby ten obrzydliwy tłuszcz! Nie mówiąc już o tym, że nie dopuszczę, żeby ktokolwiek mnie oglądał bez ubrania".

Główny problem leży w psychice, a nie w sylwetce

Trzy miesiące temu mama Anki uparła się, żeby jej córka poszła do psychologa. "Na początku w ogóle nie mogła się dogadać z terapeutką - wspomina Anka. - Powtarzała tylko, że mam prawidłową wagę. Potem jednak przestałyśmy rozmawiać o mojej figurze, zeszłyśmy na stosunki z otoczeniem i nawet polubiłam te wizyty. Uświadomiłam sobie, że jestem bardzo samotna. Rodzice i koleżanki zupełnie mnie nie rozumieją. Teraz właściwie mogę pogadać tylko z tą panią.

Smutne, nie?" - pyta z półuśmiechem. Ankę czeka długa terapia. Ciągle nie dopuszcza myśli, że to ona może się mylić i że problem leży w jej psychice, a nie w ciele. "Jest bardzo szczupła i zgrabna, ale jej to nie wystarcza. Podobnie jak wiele dziewcząt chciałaby wyglądać jak modelka. I myśli, że aby to osiągnąć, musi być chuda jak wieszak - komentuje terapeutka.

- Dobrze, że jej mama zdecydowała o podjęciu terapii, ponieważ kompleksy po prostu przesłaniają Ani rzeczywistość. Wiele osób je ma, ale nie aż w takim nasileniu. Nie będzie łatwo się ich pozbyć. Obserwuję jednak pewien postęp. Ostatnio Ania zauważyła, jak dużo traci przez koncentrowanie się na wyglądzie - pogorszyły się jej oceny, straciła przyjaciółki, nie ma chłopaka... Myślę, że najpierw postaramy się obudzić w niej inne zainteresowania i poprawić relacje z otoczeniem. Potem powinno być jej łatwiej zaakceptować samą siebie" - kończy pani psycholog.

Twist
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy