Kinga - bohaterka metamorfozy
Do programu Pokochaj Swoje Lustro zgłosiła się pokaźna liczba kobiet chcących coś poprawić, ujędrnić lub zmniejszyć. Pośród wszystkich 2500 (!) kandydatek jury wybrało jedną, która obecnie przechodzi metamorfozę. Dziś poznacie Kingę, która w wywiadzie opowiedziała nam o sobie, o tym, co chce zmienić i z czym walczy.
Pokochaj Swoje Lustro: Jak już wiemy Kingo, jesteś wyjątkową osobą i nie boisz się wyzwań, co jeszcze powinniśmy o tobie wiedzieć?
Kinga: - Dziękuję, miło mi to słyszeć. Mam na imię Kinga, mam 37 lat i pochodzę z Krakowa. Jak pewnie większość matek, zajmuję się pracą i domem. Pracuje w branży księgowej, a ponieważ elektroniczne przekazy wyparły konieczność wychodzenia do banków i urzędów, moja praca ma tryb siedzący, typowo biurowy. Tryb siedzący jest w moim życiu dosyć częsty, ponieważ z biurowego krzesła przesiadam się na fotel samochodowy i stojąc w krakowskich korkach wracam do domu.
- Gdyby ktoś spytał mnie, kim właściwie jestem, zawsze odpowiem, że przede wszystkim jestem matką dwóch wspaniałych, nastoletnich córek. Pomimo, iż po urodzeniu dzieci wróciłam na studia i do pracy, to one zawsze wiedziały, że są najważniejsze. Jaka jestem? Jestem ambitna i nigdy nie odpuszczam, wiele od siebie wymagam i na szczęście współpracuje z podobnymi ludźmi.
Wiemy już jak spędzasz dni w tygodniu, a co lubisz robić w ramach tzw. "relaksu"?
- Uwielbiam oglądać filmy, ale niestety nie mam na to zbyt wiele czasu. Gdy planuje wolne, to po to by wyjechać, ponieważ podróże są moim drugim hobby i idealnym sposobem na odreagowanie codziennych stresów. Uwielbiam pływać. Pływam od dziecka i tą pasją zaraziłam też moje dzieci.
Każdy z nas ma jakąś słabość, co zatem jest twoją?
- Moją główną słabością są niestety słodycze. Uwielbiałam je od dziecka, pewnie, dlatego, że byłam nimi nagradzana, więc teraz również są dla mnie sposobem na wynagrodzenie sobie codziennych stresów. W nawyk weszło mi jedzenie ciasta na deser, od święta, ciasta dla gości, do kawy, do torebki, ciastka po wysiłku. Czuje się od nich uzależniona. Pomimo świadomości, że nie są zdrowe, ciężko mi z nimi walczyć.
- Najgorsze jest jednak to, że jak już ulegnę i spróbuje to ciągle mi mało i z jednego kawałka czekolady robi się pół tabliczki, a po jednej porcji ciasta mam ochotę na następną. Zawsze po zjedzeniu jestem na siebie zła, że znów nie dałam im rady.
Nie da się ukryć, że słodycze są zmorą dużej części kobiet. Ale skoro już o kobietach mowa, to, jaka w takim razie powinna być, twoim zdaniem atrakcyjna kobieta? Co to w ogóle znaczy, że kobieta dobrze wygląda?
- Moim zdaniem kobieta wygląda dobrze, gdy jest zadbana i zadowolona z siebie. Słowo "zadbana" jest szeroko rozumiane. Pewnie, że na pierwszy rzut oka widać figurę. Szczupła, zgrabna dziewczyna nawet, gdy założy "worek" na siebie wygląda lepiej, niż ta otyła. Zazwyczaj ludzie szczupli są też pewniejsi siebie i potrafią wyeksponować to, co nich najlepsze, stąd też postrzegani są za bardziej atrakcyjnych.
- Uważam, jednak że nie ma brzydkich kobiet. Jedna ma ładne oczy, inna cerę a jeszcze inna uśmiech. Każda kobieta coś w sobie ma, trzeba to tylko odnaleźć, pokochać, by oczarować tym innych. Dla mnie nie do przyjęcia jest brak higieny czy tłuste włosy, takie rzeczy sprawiają, że kobieta wiele traci w odbiorze.
Porozmawiajmy, więc teraz o tym, co cię skłoniło, żeby zgłosić się do metamorfozy?
- Zgłosiłam się, ponieważ uważam, że to jest to, czego mi potrzeba. Współpraca z profesjonalnym sztabem kosmetologów, trenerem osobistym, a do tego dieta z codziennym cateringiem dietetycznym to jest coś, o czym tylko mogłam pomarzyć.
- Co chcę zmienić w sobie? Przede wszystkim schudnąć. Głównie wyszczuplić i ujędrnić uda oraz pośladki. Zmniejszyć dysproporcje między górą, a dramatycznie masywnym dołem sylwetki, chociaż obecnie przybyło mi kilogramów w ramionach i na brzuchu. Chciałabym wejść do sklepu i wybrać taki rozmiar, który nie wisiałby mi na górze, opinając dół jednocześnie. Nie mówiąc już o jeansach, których od dawna nie mierzę, żeby się nie stresować. Na twarzy też widać upływający czas, więc nie chciałabym jej dodatkowo wyniszczać kolejnym odchudzaniem.
Skoro już wiemy, co chcesz zmienić, to opowiedz jak do tej pory wyglądała twoja walka z nadprogramowymi kilogramami?
- Od dziecka byłam słodkim grubaskiem. I już, jako nastolatka zaczynałam się odchudzać, ale odmawiając sobie jedzenia. Co jakiś czas pływałam, ale to była jedyna aktywność fizyczna. Gdy nareszcie zaczęłam tracić wagę, zwróciłam uwagę na to, że dół sylwetki nawet niewiele drgnął i chudnie bardzo powoli. 61 kg to waga, poniżej której, już nigdy mogłam zejść.
- Pierwszą córkę urodziłam rok po ślubie i po ciąży zostało prawie 20 kg więcej. Podczas drugiej ciąży już nie dałam sobie wmówić, że powinnam jeść za dwoje (to największa głupota, którą wpajają młodym matkom), więcej się ruszałam i tym razem zostało 12 kg do zrzucenia. Niestety po drugiej ciąży kilogramy schodziły dużo wolniej, a oprócz basenu zaczęłam ćwiczyć aquaaerobik i step. Diet, których próbowałam nie sposób zliczyć:
1. Dieta kopenhaska - 14 dni, czarna kawa, sałata, marchewka, steki, ryby. I nic to nie dało.
2. Dieta Cambridge - była to dieta niskokaloryczna, dla mnie super, bo skuteczna. Słodkie koktajle np. czekoladowy, cappuccino, truskawka hamowały mój apetyt na słodkie, zupy smakowały mniej, ale ogólnie dieta ta wprowadzała w stan ketozy i nie chciało się jeść, tym bardziej nie chciało, gdy po pierwszym dniu ubyło już pół kg, po trzecim dniu kilogram, a po tygodniu dwa. Wreszcie zaważyłam te 61 kg, o które walczyłam i usłyszałam - przestań, jak ty wyglądasz! Wychudzona góra, wymęczona twarz, wystające obojczyki, żebra, a dół drgnął tylko trochę, a do tego skóra stała się luźna i wisząca.
3. Dieta białkowa - nie jest dietą niskokaloryczną, więc nie powinno być efektu jo-jo i do tego nie jest skomplikowana. Uwielbiam kawę z mlekiem, nabiał, jajka, ryby - rewelacja, tak myślałam. Waga ubywała, do pewnego momentu, gdy nagle uświadomiłam sobie, że oprócz słodyczy, z którymi walczyłam to nie mogę rozstać się z chlebem! Miałam dosyć jogurtu, sera i mogłam jeść tylko chleb, bo reszty miałam dość. Po próbie tej diety został mi nawyk objadania się chlebem, a nigdy przedtem tak nie miałam.
4. Dieta Dukana - przestałam jeść owoce, bo w początkowym etapie są zabronione. Wkrótce gdzieś przeczytałam, że najgorzej jest jedną dietę zastępować inną, ponieważ potrzeba dać organizmowi odpocząć, by poprawić metabolizm, bo bez tego się nie schudnie i zaczęłam normalnie jeść. Wróciło jedzenie słodyczy i to spowodowało, że tyłam od przysłowiowej "łyżki wody". Od dłuższego czasu ćwiczyłam i pływałam, ale nigdy nie były to ćwiczenia z trenerem osobistym, bo mnie samej brakowało odwagi, żeby je zacząć.
Dziękuję za wywiad i trzymamy kciuki za metamorfozę!