Urodowe sekrety Emilii Clarke
Uwielbia klasyczne makijaże i świeżość kwiatowych perfum. Choć przywykła do charakteryzacji, najlepiej czuje się w naturalnym wydaniu. - To wspaniała perspektywa wiedzieć, że nie potrzebujesz wiele, by ulepszyć swoje naturalne piękno - wyznaje Emilia Clarke.
Wyraziste brwi, czerwona szminka i promienny, zarażający optymizmem uśmiech - z tym niewątpliwie kojarzy się nam Emilia Clarke, serialowa Daenerys Targaryen, nieustraszona matka smoków. Za charakterystycznymi krzaczastymi brwiami Emilii Clarke i szerokim uśmiechem kryje się wewnętrzna siła. Siła, którą pokazuje zarówno na ekranie w roli odważnej Khaleesi, jak i w życiu prywatnym. Gwiazda zwierzyła się niedawno fanom z toczonej przez siebie kilka lat temu walki o przetrwanie w obliczu dwóch zagrażających życiu tętniaków mózgu, o których dowiedziała się w szczytowym momencie kariery aktorskiej.
Ta nieustraszoność widoczna jest też w podejściu aktorki do wyglądu i kreowania wizerunku. Nigdy nie rezygnuje z odważnej, ognistoczerwonej szminki, chętnie zmienia też fryzury, nierzadko decydując się na drastyczne zmiany koloru czy długości włosów. Aktorka nieprzypadkowo zdaje się być twarzą najnowszego zapachu Dolce & Gabbana The Only One, zawierającego nieoczywistą kombinację pikantnych nut kawy, fiołka i cytrusów. Jak sama przyznaje, nie lubi ciężkich perfum, zdecydowanie bardziej ceni kwiatowe, dyskretne kompozycje.
Gwiazda "Gry o Tron" wyznaje, że jest bardzo konsekwentna, jeśli chodzi o codzienne urodowe rytuały.
- Staram się dbać o swoją skórę. Gdy wracałam z oscarowej gali, mimo zmęczenia skrupulatnie zdjęłam cały makijaż, nie pomijając oczyszczania, tonizowania czy nawilżania. Mogę być pijana i wyczerpana, ale zawsze robię demakijaż. Zasadniczo kluczem do uzyskania pięknego wyglądu jest czysta, nawilżona skóra. Jeśli pijesz wystarczająco dużo wody, śmiejesz się i nawilżasz cerę, będziesz miała świetną skórę. To takie proste - przekonuje Clarke.
Aktorka jest również tradycjonalistką w kwestii makijażu. Zamiast urodowych eksperymentów preferuje uniwersalne rozwiązania, którym najbardziej stylowe kobiety ufały od dziesięcioleci.
- Uwielbiam klasyczny makijaż. Jestem miłośniczką glamouru starego Hollywood. Jeśli mam określić, co oznacza dla mnie szczyt piękna, wskażę Grace Kelly, Audrey Hepburn i Marilyn Monroe. Uwielbiam czerwoną szminkę, czarny płynny eyeliner i mocno wytuszowane rzęsy - to jest makijaż, na którym zawsze mogę polegać, ponieważ twarz wygląda wówczas świeżo i pięknie - zdradza gwiazda.
Choć z uwagi na charakter swojej pracy przywykła do mocnej charakteryzacji, najlepiej czuje się w naturalnym wydaniu.
- W moim życiu osobistym nie miejsca na zbyt wiele zabiegów upiększających. Moja praca polega na tym, że wciąż ingeruję w wygląd twarzy i włosów, aby tworzyć postacie. Ale dopiero wówczas, gdy jestem ze znajomymi, śmiejąc się, dobrze bawiąc i łącząc się z ludźmi, których kocham, wyglądam najlepiej. Naprawdę wierzę, że naturalne piękno pochodzi z samoakceptacji i poczucia, że jesteś szczęśliwy - przekonuje Clarke.