Reklama

Bez elektrolitów ani rusz!

Podczas upałów i wysiłku ich poziom spada. Zaczynamy się gorzej czuć. Trzeba szybko uzupełnić niedobory.

Najważniejsze elektrolity to sód, potas, wapń i magnez. Są niezbędne do sprawnej pracy mięśni, które działają dzięki impulsom nerwowym. A te bez odpowiedniej ilości tych substancji nie mogłyby wędrować po organizmie. Jednym z takich mięśni jest serce: zaburzenia w gospodarce elektrolitowej bardzo szybko odbijają się na regularności jego bicia. Są też niezbędne dla pracy całego układu nerwowego i mózgu. Dzięki nim organizm jest też właściwie nawodniony, ponieważ pomagają magazynować wodę i rozprowadzać ją do wszystkich naszych tkanek. 

Reklama

Pewne sytuacje sprzyjają ich utracie. Najczęściej są to zaburzenia w pracy układu pokarmowego: biegunki połączone z wymiotami (zwłaszcza gdy się przeciągają). Z każdą wizytą w toalecie opuszcza nas kolejna porcja elektrolitów. To właśnie podczas zatruć czy tzw. gryp żołądkowych tracimy je najszybciej i w największej ilości. Ale "uciekają" one także wtedy, gdy jest bardzo gorąco albo uprawiamy intensywny wysiłek fizyczny. To dlatego, że elektrolity tracimy wraz z potem: im więcej wypacamy wilgoci, tym więcej ich znika. Niektóre są wrażliwe na kawę. Działa ona moczopędnie, więc sprawia, że z organizmu wypłukiwany jest magnez i wapń. Na tej samej zasadzie na poziom elektrolitów negatywnie wpływa zażywanie leków moczopędnych oraz przeczyszczających. 

Niedobór tych pierwiastków objawia się w przykry sposób. Dopada nas osłabienie, brak energii. Może się kręcić w głowie, a ogólne samopoczucie wyraźnie się pogorszy: będziemy senni, apatyczni, pozbawieni woli do działania. Zwykłe prace domowe wydają się wtedy zadaniem trudnym; nawet wstanie z fotela napełnia nas niechęcią. Serce może bić nierówno, to przyspieszając, to zwalniając - a dolegliwości zwiększają się podczas wysiłku. Mogą się pojawić skurcze mięśni, ich drżenie i pobolewanie. Kiedy braki elektrolitów są naprawdę duże, mogą nam również dokuczać obrzęki nóg oraz omdlenia. Starajmy się nie dopuścić do niedoborów elektrolitowych. Profilaktyką w tym przypadku jest po prostu regularne nawadnianie organizmu. 

Preparat elektrolitowy, do rozpuszczenia w wodzie, możemy kupić w każdej aptece. Jeśli jednak nie ma żadnej w okolicy lub z jakiegoś powodu nie możemy do niej iść, możemy sami w domu zrobić płyn elektrolitowy: w szklance wody rozpuśćmy łyżkę cukru i jedną czwartą łyżeczki soli. Taki roztwór nie będzie może smaczny, ale wypity małymi łyczkami pomoże uzupełnić niedobór. Jeszcze lepiej będzie, jeśli wodę zastąpimy sokiem pomidorowym, który lekko osłodzimy i osolimy. Ideałem będzie napój sporządzony z soku pomidorowego wymieszanego z kefirem: po osoleniu będą w nim wszystkie najważniejsze elektrolity: wapń, potas i sód. W tej metodzie jednak ważne jest, aby nie przesadzać z ilością soli: w naszej codziennej diecie jest jej z reguły nawet za dużo, więc do napoju dodajmy jej dosłownie szczyptę. 

Przygotowując napój elektrolitowy, starajmy się sięgać po sól morską, kamienną lub himalajską. Tradycyjna kuchenna także jest źródłem sodu, ale jest też chemicznie oczyszczana, np. dodawane są też do niej różne środki, np. przeciwko zbrylaniu się. Naturalna jest znacznie zdrowsza, a ponieważ jest nieoczyszczana, w jej składzie znajdziemy dodatkowo zastrzyk minerałów i pierwiastków śladowych, np. jod, magnez, cynk czy żelazo.

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy