Reklama

Odbudować uśmiech

Włókno szklane, tytan, złoto, platyna i szlachetna porcelana - dzięki tym materiałom dentyści potrafią przywrócić świetność każdemu uśmiechowi. Twierdzą jednak, że najlepiej dbać o własne zęby tak, by wystarczyły nam do końca życia, bo są bezkonkurencyjne.

Straciłaś ząb? Nie martw się, na jego miejsce stomatolog wstawi sztuczny. Jeśli korzeń jest zdrowy, umieści w nim wykonany z tytanu albo włókna szklanego sztyft, na którym osadzi porcelanową koronę, czyli widoczną część zęba. Jeśli korzenia nie ma, to koronę umocuje na mostku łączącym sąsiadujące zęby. Ale najtrwalsze rozwiązanie to wstawienie implantu.

W dziąśle chirurg umieszcza najpierw tytanową śrubę, a potem łącznik, na który nakręca porcelanową koronę. Jeśli kość, w którą wszczepia się implant, jest zdrowa, a pacjent po zabiegu będzie perfekcyjnie dbał o higienę, implant może posłużyć nawet do końca życia. Wszczepienie pojedynczego implantu wraz z koroną kosztuje od 4,5 do 6,5 tys. zł.

- Jeszcze kilka lat temu wszczepienie implantu było skomplikowaną operacją, a dziś dzięki rozwojowi techniki trwa nie dłużej niż 30 minut - tłumaczy stomatolog dr Cezary Uszyński z kliniki Dormed w podwarszawskim Komorowie. Więcej czasu zajmuje przygotowanie narzędzi.Większość producentów implantów zakłada dość długi, bo 3 - lub nawet 6 - miesięczny okres oczekiwania na zwieńczenie dzieła, czyli założenie korony. Robi się to dopiero wtedy, kiedy implant zintegruje się z kością. Jednak specjalnie z myślą o pacjentach, którym brakuje zęba w bardzo widocznym miejscu, stworzono implanty, które umożliwiają jednoczesne usunięcie chorego zęba i wszczepienie implantu wraz z koronką. Wszystko w trakcie jednej wizyty!

Na początku kariery implantów wszczepiano je wyłącznie pacjentom, którzy mieli idealnie zdrową kość, co wykluczało dostęp do tej metody osób starszych, których kości są już częściowo odwapnione. Tymczasem dziś to właśnie ludzie po 60., 70. roku życia są coraz częstszymi klientami gabinetów implantologicznych.

Jeśli kość jest słaba, lekarze muszą ją najpierw wzmocnić, tak by stała się solidną podstawą pod implant. W tym celu wszczepia się w to miejsce fragment kości pobranej z brody lub biodra pacjenta albo kość sztuczną.

- Przy dużych brakach w uzębieniu lub gdy nie ma go wcale, na 7-8 implantach można odbudować cały uśmiech - mówi dr Uszyński. - To znacznie wygodniejsze rozwiązanie niż noszenie protez ruchomych, które są krępujące, uszkadzają błonę śluzową, zmieniają sposób mówienia, wypadają, szczególnie przy jedzeniu twardych rzeczy. Implanty pozwalają zapomnieć o wszystkich tych niedogodnościach i z powodzeniem można nimi gryźć nawet najtwardsze jabłka. Komfort jest nieporównywalny, szczególnie w przypadku dolnej części uzębienia. Klasyczna proteza dolna musi utrzymać się siłą przylegania na błonie śluzowej żuchwy. Niestety, zwykle jest z tym problem. Tymczasem wystarczą cztery, a czasem nawet dwa implanty, by dać jej pewną podporę.

Długa droga do piękna

Olśniewający uśmiech może kosztować tyle co dobry samochód. Ale same pieniądze nie wystarczą. Potrzebna jest jeszcze cierpliwość, bo często trzeba walczyć o niego nawet kilka lat. Zdarza się, że pacjent trafia do stomatologa z pozornie błahym problemem, który spodziewa się niezwłocznie rozwiązać, np. wypadającym ciągle wypełnieniem.

- Nierzadko okazuje się, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niż wydawało się na początku. Wymaga głębszej analizy i usunięcia przyczyny - tłumaczy dr Uszyński. Często wypełnienia wypadają, kiedy zęby są starte. Trzeba zastanowić się, dlaczego zużyły się zbyt wcześnie. Może powodem jest wada zgryzu albo bruksizm, czyli nieświadome nadmierne zaciskanie zębów oraz nocne zgrzytanie.

Mało kto wie, że w przypadku tej choroby siły działające na kontaktujące się ze sobą zęby są nawet 10 razy większe od tych występujących w czasie normalnego gryzienia i żucia. A może przyczyna tkwi w anomaliach budowy twarzy? Choć nie widać tego gołym okiem, większość ludzi ma twarz zbudowaną niesymetrycznie. Może chodzić też o wadliwe funkcjonowanie stawu skroniowo-żuchwowego. Aby mieć miejsce na piękne zęby przednie, trzeba najpierw odbudować boczne. Konieczne jest wyrzeźbienie ich w taki sposób, aby uniemożliwić ich dalsze ścieranie. - Zbyt krótkie zęby można wtedy wydłużyć - objaśnia stomatolog dr Dorota Uszyńska. - Starte końcówki odbudowujemy, starannie modelując odpowiedni materiał. Jeśli lekarz jest perfekcjonistą, na zębach nie widać śladów jego interwencji - dodaje.

Dzięki nowoczesnym materiałom opartym na nanotechnologii dosztukowane części zębów nie przebarwiają się i upodabniają do reszty uzębienia. Inne wyjście to nałożenie na starte zęby licówek, czyli porcelanowych nakładek. Tu efekt kosmetyczny może być doskonały, bo przy okazji można skorygować kształt i barwę. I w tym miejscu dość często dochodzi do różnicy zdań pomiędzy pacjentem a lekarzem.

- W społeczeństwie funkcjonuje kult śnieżnobiałych zębów, które są synonimem piękna i luksusu - mówi dr Uszyńska. - Dlatego pacjenci, decydując się na sztuczne zęby, życzą sobie właśnie takich. Tymczasem te śnieżnobiałe nierzadko stanowią zgrzyt pomiędzy karnacją, kolorem włosów i dziąseł. Z daleka widać, że są sztuczne. Uśmiech powinien być naturalnie piękny, a kształt i barwa zębów dopasowane do rysów i kolorystyki twarzy.

Swobodny uśmiech

Uporządkowanie nierównego uzębienie, likwidacja wystających kłów czy szpar międzyzębowych nie jest dla ortodonty żadnym problemem. Druciany aparat na zębach jeszcze nie tak dawno był źródłem kompleksów wielu nastolatek. Dziś jest raczej powodem do dumy: "Zobaczcie, dbam o zęby. Chcę, żeby były idealne". Na jego założenie coraz częściej decydują się osoby dorosłe, 40-, 50-, a nawet 60-latkowie. Ci pacjenci nie mieli możliwości korekcji wady zgryzu w dzieciństwie, często dopiero teraz dowiadują się o jej istnieniu.

Ludzie w dojrzałym wieku rzadko decydują się na prostowanie zębów wyłącznie dla urody. Zwykle aparat ma im pomóc w rozwiązaniu jakiegoś złożonego problemu zdrowotnego, np. paradontozy, na którą zdecydowanie bardziej narażone są nadmiernie wystające zęby. Dla ortodontów i chirurgów prawdziwym wyzwaniem jest tzw. gummy smile, czyli nieestetyczny szeroki uśmiech mocno odsłaniający dziąsła. Wachlarz możliwości jego korekcji jest spory: dziąsła w zależności od potrzeb można obniżyć albo naciągnąć na odsłonięte szyjki. Wprawne ręce specjalisty potrafią nawet odbudować zniszczone brodawki okołozębowe. Często, aby umieścić zbyt długie zęby głębiej w dziąsłach, używa się aparatu ortodontycznego. Leczenie jest długie i kosztowne, ale jego efekty bywają zaskakujące. Dzięki niemu pacjent, który przez całe życie borykał się z kompleksami, w końcu może swobodnie się uśmiechać.

Trudno dogonić naturę

Najdoskonalsze nawet sztuczne zęby, wykonane w technologii kosmicznej nie są w stanie dorównać trwałością naturalnym. Wbrew temu, co myślą pacjenci, decyzja o zastąpieniu własnego uśmiechu sztucznym wcale nie będzie końcem ich udręki.

- O implanty czy mosty trzeba dbać tak samo jak o własne zęby, a nawet bardziej - uczula dr Uszyńska. - Konieczne są regularne przeglądy i wizyty w gabinecie higieny. Perfekcyjne mycie zębów, usuwanie osadu to kluczowa sprawa. Złogi kamienia, szczególnie w okolicy dziąseł, mogą doprowadzić do stanu zapalnego błony śluzowej. Jeśli nie wyleczymy go w porę, zębom grozi paradontoza, czyli zapalenie przyzębia. A ta nieleczona prowadzi do zniszczenia dziąseł i w konsekwencji do utraty zębów.

Zamiast biegać po gabinetach specjalistów, warto zadbać o zęby, póki są zdrowe - podkreślają dentyści. Na pierwszym planie jest higiena. Naprawdę dokładne mycie zębów (miękką szczotką przez co najmniej 2 minuty) rano i wieczorem przy użyciu odpowiedniej pasty pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze, które zostawiamy w gabinetach dentystów.

Bogata w dobrze przyswajalne związki fluoru pasta w trakcie szczotkowania może zdziałać cuda. Przede wszystkim potrafi zlikwidować mikroubytki w szkliwie, które są początkiem próchnicy. Związki fluoru mogą te mikroubytki załatać, dzięki czemu nie dochodzi do rozwoju próchnicy i interwencja dentysty nie jest konieczna. Dlatego kupując pastę do zębów, trzeba zwrócić uwagę na zawartość fluoru.

Dobra pasta zawiera 1100-1500 ppm (z ang. części na milion) jonów fluoru. W czasie szczotkowania łączą się one ze szkliwem, odbudowując je i wzmacniając. Cennymi składnikami pasty są także pirofosforany wspomagające remineralizację szkliwa oraz działający antyseptycznie triclosan.

Jednak dobra szczotka i pasta to za mało. Niezbędna, szczególnie podczas wieczornego mycia, jest też nitka dentystyczna, która umożliwia usunięcie płytki nazębnej z przestrzeni międzyzębowych. Najlepiej wybrać nić woskowaną (jest łatwiejsza w użyciu) i nasyconą fluorem. Wieczorne mycie zębów warto zakończyć płukaniem jamy ustnej specjalnym płynem, który trafi wszędzie tam, gdzie nie zdołały dotrzeć szczotka z nitką. Potem wolno już tylko pić wodę. No chyba że zdecydujemy się cały rytuał zacząć od nowa...

Katarzyna Koper

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: pacjenci | mycie | kość | implanty | stomatolog | uśmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy