Reklama

Prawdy i mity o soi

Jedni jedzą jej dużo, inni boją się jak ognia. Ekspert wyjaśnia, jak jest naprawdę i ile soi powinniśmy jeść na co dzień.

Trudno wyobrazić sobie bez niej dietę wegańską. Dla osób niejedzących mięsa jest dobrym źródłem białka. Coraz chętniej sięgają po nią osoby aktywnie uprawiające sport, bo białka, budującego siłę mięśni, zawiera dwa razy więcej niż mięso. 

Jest bogata w żelazo, witaminy z grupy B, chwalona za zawartość fitoestrogenów, które pomagają złagodzić objawy menopauzy. Ale trzeba pamiętać o drugiej stronie medalu, która pokazuje, że soja jedzona w nadmiarze nie pomaga, a wręcz szkodzi.  

Soja i GMO - bać się czy nie?

Reklama

Jedni traktują ją jak superfood. Inni soi unikają, bo kupujemy głównie modyfikowaną genetycznie. Jest ona dopuszczona do sprzedaży jako nieszkodliwa dla zdrowia. - Wokół GMO narosło dużo wątpliwości, ale wciąż my nie wiemy, jaki może mieć ono wpływ na organizm - podkreśla nasza ekspertka, Agnieszka Piskała, dietetyczka Nutritionlab. 

- Z tego powodu nie radziłabym jeść jej codziennie, a jedynie jako jeden z wielu produktów (patrz wskazówki na końcu). Nie powołujmy się tu na Azjatki, bo one soję jedzą całe życie, i to od pokoleń! Dobrym przykładem są problemy, jakie mamy z tolerancją glutenu po zmodyfikowaniu pszenicy. 

A przecież to nasz rodzimy produkt... Soja, nawet ta niezmodyfikowana, zawiera takie bogactwo składników, silnie wpływających na zdrowie, że trzeba dawkować ją z umiarem.


Fitoestrogeny - czy rzeczywiście łagodzą objawy menopauzy?

Substancje, które działają jak naturalne hormony płciowe, uznawane są za największą zaletę soi. Gdy wchodzimy w okres przekwitania i niedobór estrogenów objawia się uderzeniami gorąca, nadpotliwością czy bezsennością, fitoestrogeny  z soi mogą zmniejszyć ich natężenie. 

Mogą, ale nie muszą. - Ostatnie badania pokazały, że efektu "wow" nie ma - mówi Agnieszka Piskała.

Poza tym, soja jest wysokokaloryczna, a kobiety po 50. r.ż. mają  wolniejszą przemianę materii. Duży udział soi (i innych strączkowych) w posiłkach może prowadzić do otyłości.    

Silnie wpływają na nastolatki. Najwięcej wegan jest wśród młodych ludzi i to oni jedzą teraz najwięcej soi. - Ich układ hormonalny jest niezwykle wrażliwy - ostrzega Agnieszka Piskała. 

- Uważajmy, czy nasze dzieci nie jedzą codziennie soi, bo efektem nadmiaru może być trądzik, a u chłopców wstrzymanie rozwoju zarostu oraz ginekomastia (rozwój piersi). 


Białko - dużo to też problem...

Soja zawiera dwa razy tyle białka co mięso i trochę więcej niż inne strączkowe. W przeciwieństwie do tego z fasoli czy grochu, sojowe jest tak samo wartościowe jak białko z mięsa. Ale uwaga! Jeśli jesz dużo soi i jej produktów, możesz mieć problem z nadmiarem białka. 

Sojowe białko jest bowiem masowo dodawane do żywności przetworzonej (pieczywa, parówek, serów). A nadmiar  może uszkodzić nerki. 

Ile soi jeść, aby nie szkodziła

Nie ma przeciwwskazań do jedzenia soi, jeśli jesteśmy zdrowi i zachowamy umiar - zapewnia Agnieszka Piskała. - Po pierwsze, soja to jedna  z roślin strączkowych. Należy jeść ją wymiennie  z grochem, fasolą, soczewicą, ciecierzycą. Po drugie, sięgajmy po nią zgodnie z zaleceniami piramidy zdrowego żywienia. 

Rośliny strączkowe znajdują się w niej blisko szczytu, obok mięsa, co oznacza, że jedna porcja (garść) dziennie wystarczy. - Jeśli więc dziś zjemy mleko sojowe z płatkami na śniadanie, to dopiero jutro sięgnijmy po kolejną porcję, ale już nie soję, tylko np. soczewicę  - podkreśla ekspertka. 



Czytaj etykiety!

Przygotowywanie soi w domu jest czasochłonne, dlatego częściej jadamy przetworzone produkty sojowe, np. tofu marynowane i wędzone, mleko i desery. 

Dodawane są do nich cukier i słodziki oraz sól. Warto sprawdzać, ile ich jemy, bo choć poprawiają smak, to obniżają wartość posiłków. 

Jeśli masz hashimoto...

Soja zawiera tioglikozydy, które blokują przyswajanie jodu. Utrudniają przez to produkcję hormonu tyrozyny. Pamiętać o tym powinny zwłaszcza osoby już mające problemy z tarczycą. 

Najwięcej tioglikozydów jest  w ziarnach soi, w przetworach jest ich mniej, bo ulatniają się podczas przeróbki.  

Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy