Matka Boska uzdrowiła ojca Pio
Helikopter z figurą fatimskiej Madonny oddalał się już od San Giovanni Rotondo, kiedy jakaś siła kazała załodze zawrócić i zawisnąć nad klasztorem. Wtedy cierpiący na raka ojciec Pio został uzdrowiony.
Matko, Mateńko, Mateczko - miał swoje osobiste, pełne czułości zwroty, którymi odnosił się do Niej. Jako dziecko codziennie odwiedzał Maryję w kościele w rodzinnej Pietrelcinie. W klasztorze, podczas wizji religijnych podziwiał Jej twarz: "Twoje oczy są wspanialsze od słońca, jesteś piękna, kochana Matko".
O tym, aby codziennie modlili się na różańcu, przypominał współbraciom kapucynom z San Giovanni Rotondo i wiernym. Sam potrafił odmówić 50-60 dziesiątków dziennie. - Kochajcie Matkę Najświętszą, czyńcie wszystko, by Ją kochano. Odmawiajcie różaniec. Odmawiajcie go zawsze, róbcie to tak często, jak tylko to jest możliwe - nawoływał.
Do Matki Bożej modlił się, kiedy w 1959 roku podupadł na zdrowiu. Sytuacja była poważna. Lekarze zdiagnozowali u ojca Pio złośliwy nowotwór płuc. Mówili, że stygmatykowi zostało parę miesięcy życia. Od 5 maja przestał odprawiać msze i spowiadać. Nie opuszczał celi, przykuty do łóżka przez głośnik słuchał nabożeństw.
W tym czasie odbywała się pielgrzymka figurki Matki Bożej z Fatimy po sanktuariach we Włoszech San Giovanni Rotondo nie znalazło się na trasie wędrówki. Rzeźba Madonny zatrzymała się w Foggii, mieście oddalonym 40 kilo- metrów od klasztoru. Niestety, osłabiony chorobą ojciec Pio nie był w stanie tam dotrzeć. Ze względu na szacunek do niego włoscy biskupi zdecydowali ostatecznie, by statua przybyła jednak do siedziby kapucynów.
Tego samego dnia transportowana helikopterem z Foggii, nawiedziła zakon. Stygmatyka zniesiono na noszach do kościoła przed oblicze Matki Boskiej. Świadkowie wspominali, że był bardzo słaby i wyczerpany, z trudem pochylił się, by ucałować statuę Madonny. Na koniec spotkania włożył w jej dłonie złoty różaniec. Około godziny czternastej śmigłowiec z figurką Maryi wystartował i ruszył w dalszą drogę.
Moja Pani, nie pobłogosławisz mi?
Bracia, którzy podprowadzili ojca Pio do okna, byli świadkami, jak płacząc powiedział: "Moja Pani, moja Matko, przyjechałaś do Włoch i zachorowałem. Teraz odchodzisz i pozostawiasz mnie wciąż chorym. Nie pobłogosławisz i nie uzdrowisz mnie?".
Helikopter będący w tym momencie już wysoko nad klasztorem, okrążył budynek trzy razy. W tej samej chwili stygmatyk poczuł przeszywający go dreszcz. Jego ciało przeniknął promień światła, twarz nabrała koloru, nagle zniknął ból i zaczęły wracać mu siły. - Matka Boża z Fatimy mnie uleczyła - powiedział do osłupiałych z zaskoczenia braci.
Wkrótce cudowny powrót do zdrowia kapucyna potwierdzili lekarze. Okazało się, że po chorobie nie ma śladu. Świadkowie mówili, że po wizycie Maryi zakonnik czuł się silny. Trzy dni później zaczął odprawiać msze i wrócił do spowiadania. Do końca dziękował swojej Mateczce.
Żył jeszcze 9 lat. Odchodził z różańcem w ręku i słowami: "Jak pięknie się uśmiecha".