„Drelich. Prosto w splot” – w nowej powieści Jakuba Ćwieka liczy się sensacyjna akcja i realizm

Jakub Ćwiek, autor ponad kilkudziesięciu książek, w tym wielu wyróżnionych nagrodami i docenianych przez czytelników i krytykę, lubi przełamywać konwencję gatunkową i uciekać od zgranych schematów, a najlepsze fabuły tworzy dzięki obserwacji rzeczywistości. Jego nowa powieść „Drelich. Prosto w splot” to dowód na to, że czerpiąc z wzorców popkultury i dodając coś od siebie, można stworzyć nową jakość w literaturze.

Jakub Ćwiek to niespokojny duch polskiego świata literackiego. Bawi się konwencją, przełamuje schematy, pisze w różnych gatunkach: fantastykę, horror, sensację, thrillery. Nie ucieka od reportażu i literatury faktu, tworzy scenariusze i teksty na potrzeby występów stand-upowych, które potem sam odtwarza na scenie. Szuka inspiracji w popkulturze, podróżach, przeczytanych książkach, komiksach, grach, obejrzanych serialach przede wszystkim z lat 80. i 90.  - ale, jak sam mówi, właściwie od początku lubi przełamywać schematy. Ma doskonały zmysł do wyłapywania "smaczków" z życia, z codziennych rozmów, wydarzeń. I dowodem na to jest jego najnowsza powieść "Drelich. Prosto w splot", która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.

Ćwiek czerpie z najlepszych amerykańskich wzorców, choć akcja książki jest doskonale osadzona w polskiej rzeczywistości. Główny bohater, Marek Drelich, to zawodowy złodziej, sprawny fachowiec, który zna się na sztukach walki - niezwykle zdyscyplinowany i skupiony na swojej pracy. W zasadzie jest postacią negatywną, można by powiedzieć "antybohaterem", a jednak nie da się go nie lubić. Sam autor mówi, że to kwestia perspektywy - w przeciwieństwie do gangsterów i mafii, z którymi przyjdzie się zmierzyć Drelichowi, on ma swój honor, trzyma się określonych zasad. Wybiera przemoc, ale robi to tylko w wyższym celu, na przykład, w obronie rodziny. Bo Drelich ma swoje drugie oblicze - to dobry ojciec, zatroskany o los najbliższych - dwójki dzieci i żony, z którą pomimo rozwodu utrzymuje pozytywne relacje. I w sytuacji, gdy zostaje "wrobiony" w przestępstwo, a życie jego rodziny jest zagrożone, nie waha się zastosować wszelkich metod, by ją chronić. "Drelich to w świecie zła jednooki wśród ślepców. On nie zagubił się ze szczętem, on ma swoje granice, które przebiegają może nie tam, gdzie z punktu widzenia prawa czy moralności powinny, ale są wyraźne" - tłumaczy autor.

Marek Drelich to silny bohater, który imponuje zimną krwią i umiejętnością planowania w sytuacjach, które są naprawdę niebezpieczne. Umie świetnie nad sobą zapanować, ponieważ przećwiczył wcześniej sytuacje i pewne schematy, a pokłady swojej nieposkromionej energii wykorzystuje w celach pragmatycznych. Świat gangsterskich porachunków, w którym przyszło mu funkcjonować jest zły. Ale to nie są bandyci, o których czytamy na pierwszych stronach gazet - ci przestępcy są przyziemni, zachłyśnięci władzą, którą wykorzystują w jak najgorszych celach. Ćwiek ich trochę jednak broni, ich okrucieństwo nie jest jednoznaczne: "Staram się dzielić ludzi nie na dobrych i złych, a na takich co robią dobre i złe rzeczy. Rzeczywistość jest właśnie taka - wszyscy robimy dobre i złe rzeczy i to skomplikowanie, ta niejednoznaczność czyni nas ciekawymi". 

Jedna z recenzentek napisała : "Lee Child powinien mieć się na baczności. Tak, wiem, żaden autor nie lubi porównania do innych, ale tutaj naprawdę chciałam zaznaczyć, że to komplement, bo ja uwielbiam Jacka Reachera, a dzięki Drelichowi mam polski silny charakter i z niecierpliwością czekam, co wydarzy się dalej." To porównanie na pewno spodoba się autorowi, który kiedyś napisał w jednym z felietonów: "Chciałbym być czasem jak Reacher. Po prostu w odpowiednim momencie okazać zainteresowanie komuś, kto tego potrzebuje i użyć wszelkiej dostępnej mi wiedzy, by udzielić mu wsparcia".

W prozie Jakuba Ćwieka sensacyjna, wartko tocząca się akcja zawsze jest poparta faktami. "Gdy wymyślam, o czym ma być historia, zastanawiam się, co muszę do niej wiedzieć. I próbuję tę wiedzę pozyskać zarówno przez doświadczenie własne, jak i przez skorzystanie z konsultantów. Mam to szczęście, że znam wielu ludzi i moja siatka konsultantów jest bardzo szeroka - zawsze mam kogoś, kto odpowie mi na moje pytania albo skieruje do właściwej osoby".

Zapytany, skąd tak dużo wie o funkcjonowaniu przestępczego półświatka, Jakub Ćwiek zdradza tajemniczo, że ma swoich informatorów po dwóch stronach barykady. Przygotowując się do napisania powieści "Drelich. Prosto w splot", zrobił sobie notatkę "sztuki walki i słodycze" - po czym zapomniał o tych zapiskach. Znaleziona po kilku dniach kartka przypomniała, że właśnie te dwa tematy postanowił zgłębić przygotowując się do napisania nowej książki. Stąd nieprzypadkowo w podziękowaniach na końcu książki zwraca się szczególnie do dwójki przyjaciół, którym zawdzięcza to, że książka jest tak świetnie udokumentowana. Iza Salamucha, mistrzyni cukiernictwa, tłumaczyła, jak powstają jej wypieki, by bohaterka książki, Iza Lemańczyk, była żona Drelicha, mogła wiarygodnie prowadzić swoją cukiernię "Cake Is a Lie". Specjalne podziękowania trafiły też do Macieja Lobo Linke, który konsultował wszystkie sceny walki i pomagał przy ułożeniu ich choreografii - tak, by były one jak najbardziej wiarygodne. Jak mówi autor: "Uczymy się tych ciosów, chwytów, czasem w teorii, czasem w praktyce i dzięki temu ja na każdym etapie wiem, gdzie w danym momencie jest ręka, noga czy twarz przeciwnika. Wiem, co mój bohater może z tym zrobić i on to robi. Tak buduje się dynamikę takich scen".

Aby tworzyć wciągające fabuły, które porywają wartką akcją, nie można uciekać od rzeczywistości, trzeba być jej wnikliwym obserwatorem. Jakub Ćwiek opowiada, że często śledzi całkiem zwyczajne sytuacje i zastanawia się, jak wykorzystać tę scenę, co z tej sytuacji mogłoby wyniknąć, czy stworzone w wyobraźni rozwiązanie jest możliwe w prawdziwym życiu? Nie byłoby pomysłu na fabułę "Drelich. Prosto w splot", gdyby nie fakt, że nie można jeść w księgarni. A tak autor siedział na ławce i jadł lody, gdy w pewnym momencie przed pobliskim bankomatem zatrzymał się konwój z pieniędzmi. To uruchomiło pisarską wyobraźnię - realna scena i pomysł - a gdyby w tej sytuacji doszło do napadu? Jak by to mogło wyglądać? Kto mógłby wziąć w tym udział? Czy to ma szansę zadziałać? I dzięki temu powstała jedna z kluczowych scen w książce.

Mówi się, że powieści sensacyjne to tradycyjnie gatunek męski. Brutalne walki, gangsterskie porachunki - świat twardych mężczyzn. Ale w tym przypadku mamy do czynienia także ze świetnie nakreślonymi postaciami kobiet. Iza Lemańczyk - matka dzieci Drelicha, kobieta, która sobie świetnie radzi w życiu, prowadząc własny biznes, ma tajemnicę, która sprawia, że drżą przed nią nawet najwięksi przestępcy. Milena Wójcik - żona gangstera, musiała zaakceptować to, że nie zawsze wie, skąd się biorą w domu pieniądze. A nawet, gdy wie, lepiej o to nie pytać... Nie zdarza się często, by właśnie kobiety dźwigały sensacyjną treść, w tej powieści nadal są na drugim planie, ale w dalszej części serii Jakub Ćwiek planuje złożyć ciężar sensacyjnej akcji na kobiece barki - nazywa to "pracą nad podmiotowością kobiet w sensacji".

Skąd taka dobra znajomość kobiecej psychologii? Według Ćwieka "zasada tworzenia postaci męskich i żeńskich jest ta sama. Zrozum, użyj empatii i pisz". Ale on sam podkreśla, że ma w swoim otoczeniu mądre kobiety, których słucha. Słucha i stara się weryfikować swoje wnioski. A to wszystko nie byłoby możliwe bez sympatii i szacunku dla płci przeciwnej.

W powieści sensacyjnej czytelnicy nie poszukują już tylko wartkiej akcji i dążenia do rozwiązania zagadki. Jakub Ćwiek opowiada, że od dawna szukał sposobu, by poruszyć bardzo ważny dla niego temat przemocy domowej, także tej psychologicznej i ekonomicznej. Tutaj ten wątek wybrzmiewa w bardzo przekonujący sposób.

Temat życia rodzinnego w powieści sensacyjnej pojawia się rzadko. Okazuje się, że w tym zakresie świat przestępczy i policyjny mają ze sobą wiele wspólnego - praca zawodowa tak pochłania, że najczęściej i jedni, i drudzy nie mają czasu, by zbudować szczęśliwą rodzinę. Choć Drelich jest rozwodnikiem, jest on także żywym dowodem na to, że małżonkowie po rozwodzie mogą się porozumieć, mogą się o siebie troszczyć i dogadać się w sprawie wychowania dzieci. Jeśli relacje opierają się na wzajemnym szacunku i trosce, to nie ma znaczenia, co jest w dokumentach.

"Pisząc, staram się myśleć obrazami" - opowiada Ćwiek. Jako czytelnicy przyzwyczajeni do schematów serialowych oczekujemy pewnej częstotliwości zwrotów akcji, odpowiedniego budowania napięcia, wprowadzania bohaterów - dzięki takim zabiegom historia staje się filmowa. Nic dziwnego, że rozmowy dotyczące sprzedaży praw filmowych są na finiszu. A sam Jakub Ćwiek od razu wiedział, z ilu odcinków może się składać serial, który miałby powstać na podstawie książki - planował to już na etapie pisania. I choć wie, że kwestie obsady należy zostawić specjalistom, ma już swoje typy. Marek Drelich to po prostu Tom Hardy - w polskiej wersji w tę rolę mógłby się wcielić Marcin Dorociński lub Michał Żurawski. Idealna Iza to Olga Bołądź lub Agnieszka Więdłocha, a Milena to Weronika Książkiewicz.

Czytelnikom pozostaje cieszyć się, że bohaterowie "Drelicha" jeszcze powrócą, bo powieść została zaplanowana jako początek serii. Autor już zapowiada: "Tym razem spora część akcji dziać się będzie na Śląsku, a tematem, który mocno analizuję od dawna i teraz zamierzam wykorzystać, są między innymi sekty. Będą też oczywiście powiązane z akcją wątki rodzinne, a także akcja rabunkowa, tym razem inspirowana prawdziwym wydarzeniem. No i co mogę rzec: dziać się będzie naprawdę sporo!".

.
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy