Mama i tata
Siedzimy w góralskiej chacie przy drewnianym stole. Jest ciasno i ciężko ominąć biesiadników, by przedostać się na drugi koniec izby, więc młody mężczyzna podaje kobiecie talerz z jedzeniem. Ona dziękuje i dodaje: „Powiedz mamie, że cię dobrze wychowała”.
Zastanawiam się nad tym, jak wiele negatywnych konotacji niesie za sobą treść takiego, z pozoru zwykłego, zdania. Dlaczego mamie, a nie tacie? Czyżbyśmy zakładali, że tylko matka wychowuje dziecko? Bo ja znam rodziny, gdzie ciężar wychowania potomstwa spoczywał na ojcu. Znam nawet takie, gdzie ojciec był jedynym rodzicem, który opiekował się dziećmi.
Nikt nie zastąpi matki. Tylko ona może być w ciąży, urodzić dziecko i karmić je piersią. Ale to nie są powody, dla których rola ojca ma być marginalizowana. Bo jeśli kobieta spędza czas z dzieckiem i może pozwolić sobie na zostanie z nim nie tylko na urlopie macierzyńskim, ale też wychowawczym, to zazwyczaj tylko dlatego, że ta druga osoba zapewnia rodzinie stabilną sytuację finansową.
Niestety, nazbyt często tworzymy w naszej zbiorowej wyobraźni wzruszający obraz matki-Polki, która przytłoczona obowiązkami, składa swoje życie w ofierze potomstwu. Może warto pomyśleć o zmianie tego wizerunku, bo nie wszystkie jego konsekwencje są tak korzystne, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze: zrzuca na kobietę odpowiedzialność za wychowanie dzieci, a po drugie obraz taki wywołuje poczucie żalu i litości nad pokrzywdzoną przez los rodzicielką. Nie uważam tymczasem, żeby posiadanie dziecka było równoznaczne z ciężkim doświadczeniem życiowym, bo to przecież wielka radość.
Nie rozumiem tych, co użalają się, jak dużo czasu poświęcają na przebywanie z maluchami. Lepiej przecież spędzać go obserwując jak szczęśliwie rośnie ich pociecha, niż marnować na dyskusję z wiecznie niezadowolonymi dorosłymi, którzy zarabiają zawsze za mało, narzekają na swych partnerów i mają pretensje do nieprzyjaznej rzeczywistości, która na pewno jest dziełem polityków.
Dziecko nie jest ciężarem. Choć, oczywiście, rodzice nie raz i nie dwa czują ciężar odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą posiadanie potomstwa. Które przedszkole wybrać? Czy taka szkoła będzie dla niego dobra? Jak nauczyć go jedzenia zdrowych rzeczy? Jak pomóc zbudować mu poczucie własnej wartości, by nie tylko osiągało sukcesy, ale i potrafiło podnieść się po porażce?
To wszystko wymaga wysiłku od dorosłych. Od mamy i taty. Żadne z nich nie jest ważniejsze, za to każde wnosi do życia małego człowieka cząstkę siebie.
Maluch obserwuje rodziców w różnych sytuacjach. Są dla niego wzorem i autorytetem, nic więc dziwnego, jeżeli kiedyś w przyszłości będzie chciał być do nich podobny. Rodzice każdego dnia pokazują maluchowi, jak ma postępować. Pokazują skomplikowane relacje międzyludzkie, świecąc przykładem.
Jeśli my będziemy szanować przekonania i odmienność drugiego człowieka, nasze dziecko też będzie to robić. Jeśli natomiast będzie widzieć, że jego najbliżsi porozumiewają się krzykiem, wyniesie z domu przekonanie, że krzyk jest najlepszym sposobem komunikacji.
Nie ma sensu rywalizować o to, który rodzic jest dla dziecka ważniejszy. Lepiej pokazywać mu, jak ważny jest jeden i drugi. "Zobacz, jak świetnie zrobił to tata", "Prawda, że mama jest mistrzynią?" - jeżeli maluch będzie słyszał takie słowa od nas samych, z pewnością nabierze przekonania, że ma rodziców wyjątkowych. A przecież wszyscy chcemy tacy być. Wtedy nasze dzieci też nabiorą przekonania, że takie są, w końcu mają w sobie cząstkę i mamy, i taty.
Monika Szubrycht