Antonio Banderas: selfie to najsmutniejszy wynalazek współczesności
Antonio Banderas uważa, że "selfie to najsmutniejszy wynalazek współczesności". Aktor, zaproszony na festiwal filmowy na wyspę Ischia, wyznał, że po niedawnym zawale "narodził się na nowo".
Banderas, gwiazda filmowej imprezy Ischia Global Fest odbywającej się na wyspie w Zatoce Neapolitańskiej, podkreślił, że jest wręcz "wdzięczny" losowi za chorobę.
"Jestem zrelaksowany, spokojny, cieszę się życiem, nie popadam w niepokój z powodu rywalizacji. Rezultat jest taki, że pracuję nawet więcej, ale nadaję wszystkiemu właściwą wagę" - wyjaśnił 56-letni aktor. Zapewnił, że jest pełen energii i wie, gdzie kierować swe siły, a od jakich błędów "zatruwających egzystencję" trzymać się z daleka.
Banderas podkreślił też: "Hollywood to nie jest już miejsce, ale raczej marka handlowa. Nie ma już potrzeby, by tam pojechać do pracy".
"Kino robi się wszędzie i ogląda na tysiąc sposobów. Kiedy moja córka Stella ogląda film na smartfonie, dostaję szału, bo jak może na przykład podziwiać zdjęcia kogoś takiego, jak Vittorio Storaro?" - zapytał aktor przywołując słynnego włoskiego operatora, zdobywcy trzech Oskarów.
"Ja jestem wciąż zwolennikiem sali kinowej, ale przyznaję, że dzisiaj ogląda się więcej filmów niż kiedyś, bo są one w zasięgu" - dodał hiszpański aktor, który ma na koncie ponad sto ról.
Wyjaśnił, że jest wrogiem selfie nie dlatego, że chce uchodzić za "człowieka starej daty", ale dlatego, że zdjęcia te jego zdaniem "rozbudzają egocentryzm i fałszują osobowość".
Gwiazdor powiedział, że uwielbia kino Federico Felliniego. "Za każdym razem, gdy ktoś przychodzi do mnie do domu z wizytą pytam: znasz "Amarcord"?. W ten sposób mam wymówkę, żeby jeszcze raz obejrzeć. Znam to na pamięć. Kocham to kino" - dodał Banderas.
We Włoszech znany jest on nie tylko z ról filmowych, ale także z długiej serii reklam herbatników i ciastek. (PAP Life).