Jerzy Połomski: Na wielką miłość nie miał czasu
„Bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj nie wie się...” – śpiewa do dziś w swoim ponadczasowym przeboju. Kobiety go kochały, dostawał setki listów. Nie potrafił jednak związać się z nikim na zawsze.
Pochodził ze skromnej rodziny urzędniczej z Radomia, jego prawdziwe nazwisko brzmiało Jerzy Pająk. Rodzice chcieli, aby zdobył poważny zawód. Dlatego zdawał egzaminy na architekturę w Warszawie, zabrakło mu jednak punktów za pochodzenie.
Rok później dostał się do stołecznej PWST. Jak sam ocenia po latach, najwięcej zawdzięczał Ludwikowi Sempolińskiemu, który stwierdził, że nazwisko Połomski brzmi lepiej i namówił go do takiego pseudonimu artystycznego. Podpowiedział też, że jego przyszłością powinna być piosenka.
Jerzy Połomski nie był wysoki, co starał się później maskować butami na wysokim obcasie. Po studiach aktorskich znalazł się w zespole Teatru Buffo i zaczął nagrywać dla Polskiego Radia. Ostatecznie poświęcił się estradzie, gdy zajął drugie miejsce w radiowym konkursie na najpopularniejszego polskiego piosenkarza. Przegrał tylko z Mieczysławem Foggiem. Mówi się nawet, że to Połomski wygrał, lecz uznano, że młokos nie może pokonać tak zasłużonego artysty.
Miał szczęście do melodyjnego repertuaru. Dzięki temu w 1961 r. zdobył drugą nagrodę na festiwalu w Sopocie za piosenkę "Woziwoda". Potem przyszły sukcesy w Opolu i na festiwalu w bułgarskim Słonecznym Brzegu. Jednak największą popularnością cieszył się w ZSRR. Tam mógł liczyć na wielotysięczne sale i dobre honoraria za koncerty. Za Bugiem zawsze był gwiazdą.
Dużo opowiadano o jego romansach, a to, że nigdy się nie ożenił, tylko podsycało plotki. Jego nazwisko łączono z Edytą Wojtczak. Po latach pan Jerzy twierdzi, że spikerka była "pieszczochem, przytulanką, wspaniałą i cieplutką, śliczną jak z obrazka", jednak podobnie jak on, ceniła niezależność. Połomski, jak przystało na dżentelmena, nie chce mówić o szczegółach. "Nigdy nie byłem stworzony do stałych związków - podkreśla w wywiadach. - Może zbyt intensywnie żyłem, by się wiązać, a może po prostu nie byłem nigdy nikim wystarczająco zauroczony". Jednocześnie lubi powtarzać, że zawsze uważał Polki za najpiękniejsze kobiety na świecie, i przyznaje, że miał bardzo kolorowe życie.
Nie przywiązywał wagi do dóbr materialnych, żył z dnia na dzień. Choć samochody mu nie imponowały, pamięta swojego fiata 128. Jadąc na festiwal do Opola, miał poważny wypadek, ale wszystko zakończyło się dobrze. Miał wtedy zabrać ze sobą w drogę Edytę Wojtczak, na szczęście spikerka zmieniła plany. Feralny samochód odkupiła od niego Maryla Rodowicz. Piosenkarka lubiła szybką jazdę. Pan Jerzy wspomina, że przez długi czas dostawał pocztą mandaty wystawione na jej nazwisko.
W latach 60., mimo dużej popularności, zarabiał niemal tyle samo, co inni artyści - nie były to kokosy. Swoje pierwsze mieszkanie w Warszawie - kawalerkę na Czerniakowskiej - załatwił więc przez znajomości. W tym samym bloku mieszkali też Olga Lipińska i Zbyszek Cybulski. Na następne zarobił już koncertami i nagrodami na festiwalach. Trwało to jednak 10 lat.
Na początku lat 80. Połomski wyjechał na występy do USA i został tam przez trzy lata. Miał nawet prawo stałego pobytu, ale gdy w kraju, po stanie wojennym, sytuacja zaczęła się normalizować, powrócił. Amerykański konsul, któremu oddawał zieloną kartę, był mocno zaskoczony, nie pamiętał takiego przypadku w swojej pracy. Połomski nie chciał jednak zostać za oceanem. Był Polakiem i dobrze czuł się tylko w kraju. Nie zarobił zbyt wiele w USA, zresztą niebawem inflacja i tak wszystko zjadła. Od polityki trzymał się z daleka, nie był typem kontestatora. Starał się robić to, co najlepiej potrafił: dawać ludziom radość piosenkami.
Mieszka samotnie w 3-pokojowym lokalu na Mokotowie. Ma niewielką emeryturę, więc chociaż wkrótce ukończy 82 lata, koncertuje. Publiczność wciąż przychodzi, aby posłuchać jego przebojów: "Cała sala śpiewa z nami", "Bo z dziewczynami", "Nie zapomnisz nigdy"... Pan Jerzy czuje się artystą spełnionym, choć żałuje, że odrzucił kilka kompozycji, które stały się przebojami, np. "Jej portret" i "Szanujmy wspomnienia". Ale i tak jest legendą naszej piosenki.