Marieta Żukowska: Płynę do przodu

Gwiazda „Barw szczęścia” lubi przekraczać granice. Dosłownie i w przenośni.

Marieta Żukowska
Marieta ŻukowskaPiotr AndrzejczakMWMedia

Gra pani bardzo zróżnicowane postaci. Choćby Marianna w komedii "Słaba płeć" - najpierw buddystka, potem wyznawczyni kabały i ateistka... 

Marieta Żukowska: - Moja bohaterka ma w sobie pewną lekkość bytu, rodzaj łobuzerstwa, który łatwo wybaczamy. Cudowne w moim zawodzie jest to, że często mierzę się z bohaterkami, które także prywatnie mnie wzbogacają. Aktorstwo jest fantastyczną szkołą empatii, bo przygotowując się do roli, próbuję poznać złożoność natury ludzkiej, analizuję zachowania, z którymi pewnie w innej sytuacji nigdy bym się nie zetknęła.

Długo pani wychodzi z roli?

- Wciąż mam w pamięci film "Nieruchomy poruszyciel", który był pełen mocnych, bardzo odważnych scen. Dla mnie to była ważna lekcja aktorstwa. Już na początku mojej drogi musiałam zderzyć się z ekstremalnymi emocjami, dowiedzieć się wiele o sobie. W teatrze też gram takie postaci. Bywa, że po spektaklu czasami muszę zostać dłużej w garderobie, aby dojść do swojej jasnej strony. Podobnie było z filmem "W imieniu diabła" Barbary Sass. Zagrałam tam opętanie religijne siostry zakonnej, a przecież w młodości mieszkałam w internacie prowadzonym przez siostry. Musiałam więc otworzyć swoje ciało na wszystkie doznania - te dobre i te bardzo mroczne.

Która bohaterka jest pani najbliższa?

- Lubię Alicję Iwańską z filmu "Generał. Zamach na Gibraltarze". Była wielką intelektualistką walczyła o prawa Czarnych w Ameryce, była postacią niezłomną. Pokochałam ją za jej wybory życiowe, za jej miłość do życia, szacunek do każdego człowieka. Zresztą ja lubię wszystkie moje bohaterki - to takie moje "dzieci", które jako aktorka mam obowiązek kochać bezwarunkowo.

Popularność bywa przyjemna?

- Nie istniałabym bez moich fanów. Popularność jest naturalną konsekwencją zawodu - bywa miła, ale też trudna.

Z zawodem aktorki wiąże się też bywanie na bankietach. Pani lubi też pokazy mody.

- Od lat jestem jurorką w konkursie Fashion Designer Awards, bardzo wspieram polską modę. Wolę sobie założyć coś od rodzimego projektanta niż na przykład od Valentino. To mój ojciec, który był jeszcze przedwojennym chłopakiem, zaszczepił we mnie miłość do Polski. Pokazał, że w naszym kraju przed wojną do rzemiosła podchodziło się z szacunkiem.

Dlaczego nie pracuje pani z mężem, który jest reżyserem?

- Ależ pracuję. Na etapie studiów nagraliśmy kilka etiud razem, to była zawsze twórcza praca. Jego debiut "Na granicy" (właśnie w kinach) to mocne męskie kino bez kobiecych kreacji. Wierzę, że jeśli będzie dla mnie rola w jego nowej produkcji, z przyjemnością wybiorę się z nim w tę podróż.

Skoro mowa o podróży: kocha pani wyprawy do Azji. Czerpie pani inspiracje z filozofii wschodu?

- Podczas podróży na wschód nauczyłam się medytować. To bardzo pomaga w porozumieniu się z samą sobą. Mam sposoby, aby złapać tzw. balans. Często przydaje się to w moim zawodzie.

Czy dziś, kiedy ma pani czteroletnią córeczkę, wciąż może sobie pozwolić na tak dalekie podróże?

- Jeśli czegoś człowiek chce i jest zdeterminowany, nie ma żadnych przeszkód nie do pokonania. Jeżeli bardzo chciałabym wyjechać w egzotyczną podróż, wierzę, że udałoby mi się to zrealizować. Teraz mam inne priorytety, bardzo dużo czasu poświęcam córce. To jest moja najważniejsza podróż, także w głąb siebie. W natłoku obowiązków mam bardzo silną potrzebę spędzania czasu z moim dzieckiem.

Jaki ma pani pomysł na wychowanie Poli?

- Rodzina składająca się z artystów jest trochę szalona, ale jeśli podchodzi się z miłością i szacunkiem do wszystkich jej członków, to nawet w największym szaleństwie można odnaleźć stabilizację i spokój.

Jest pani osobą dobrze zorganizowaną?

- W moim zawodzie, który jest absolutnie nieprzewidywalny, niczego nie można sobie zaplanować. Moje życie to nieustannie płynąca rzeka. Nie ma wyjścia - trzeba sobie z tym poradzić, jakoś się z tym zmierzyć. Jak każdy czasami trafiam na różne przeszkody, ale najważniejsze, że wciąż płynę do przodu.

Oskar Maya

Marieta Żukowska z mężem
Marieta Żukowska z mężemAndras SzilagyiMWMedia
Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas