Michelle Obama i jej pierwszy pocałunek
Na pierwszy prawdziwy pocałunek Michelle Obama umówiła się... przez telefon - dowiadujemy się z jej biograficznej książki "Becoming. Moja historia". Jej wybrankiem nie był Barack Obama, ale chłopak imieniem Ronnell, którego poznała za pośrednictwem swojej koleżanki.
- Nie chodził do mojej szkoły ani nawet nie mieszkał w pobliżu, ale śpiewał w Chicagowskim Chórze Dziecięcym z moją koleżanką z klasy Chiaką. Za jej pośrednictwem uznaliśmy, że się lubimy. Nasze rozmowy telefoniczne były trochę niezręczne, ale nie przejmowałam się tym. Podobało mi się, że się komuś podobam. Ilekroć zadzwonił telefon, przebiegał mnie prąd nadziei. Może dzwoni Ronnell? - Michelle Obama wspomina na kartach swojej biografii "Becoming. Moja historia".
Jedno z nich zaproponowało, żeby pewnego popołudnia spotkać się koło domu Michelle i sprawdzić, jak to jest z tym całowaniem. Nie zamierzali "randkować", ani "chodzić ze sobą". Po prostu umówili się na całowanie. I oboje nie mogliśmy się doczekać.
- W ten sposób na kamiennej ławce przy bocznych drzwiach domu wśród kwietnych klombów babci ciotecznej doskonale widocznych z południowych okien zatraciłam się w wilgotnym pocałunku z Ronnellem. Nie zatrzęsła się ziemia i nie było w tym nic szczególnie natchnionego, ale sprawiało mi frajdę. Zaczynałam sobie uświadamiać, że przebywanie w towarzystwie chłopaków może być miłe - opisuje ten ważny moment.
Michelle odkryła, że przesiadywanie na trybunach sal gimnastycznych, by oglądać grającego w koszykówkę brata, w coraz mniejszym stopniu jest siostrzanym obowiązkiem, ale też sposobem na przegląd atrakcyjnych chłopaków.
- Pot, skoki, szarże, celne rzuty i okrzyki, tętniąca męskość i wszystkie jej sekrety na pełnym widoku. Kiedy pewnego wieczora chłopak z licealnej drużyny, schodząc z boiska, uśmiechnął się do mnie, natychmiast odwzajemniłam uśmiech. Miałam wrażenie, że stoję u progu przyszłości - opowiada.
Wśród swoich młodzieńczych sympatii wymienia m.in. futbolistę Kevina, z którym studiowała na Uniwersytecie w Princeton, a który uczył się na lekarza. Skonsternował ją, gdy na chwilę zboczył z medycznej ścieżki i zamarzył, aby zostać maskotką drużyny, kimś kto występuje w futrzastym kostiumie.
Michelle była bardziej pragmatyczna od niego - konsekwentnie odhaczała kolejne punkty w planie, który prowadził ją do kariery prawniczej. Aczkolwiek z sentymentem wspomina pewien ciepły wiosenny dzień, kiedy Kevin zabrał ją samochodem na obrzeża kampusu. Zatrzymali się przy łące i zaczęli po niej beztrosko biegać.
- Docieramy do jej skraju i zawracamy, wymachując ramionami jak dzieci, przerywając ciszę radosnymi okrzykami. Brniemy przez suchą trawę i przeskakujemy kwiaty. Może na początku ten pomysł nie był dla mnie oczywisty, ale teraz już jest. Trzeba biegać po łąkach! To jasne i proste! Wsiadamy z powrotem do samochodu, zdyszani i upojeni, przepełnieni dziecinną radością. Tak zapamiętałam ten drobny, niewiele znaczący moment - czytamy w "Becoming".
Swojego przyszłego męża, Baracka Obamę, Michelle poznała już po studiach, w chicagowskiej kancelarii prawniczej Sidley Austin. Przyszły prezydent USA był praktykantem, którym miała się opiekować...