Pieczony aligator, grillowany kangur...

O nowej roli u boku Piotra Adamczyka, niezwykłej podróży do Chin, oraz o wyższości pizzy polskiej nad włoską opowiada Kasia Glinka.

Katarzyna Glinka
Katarzyna GlinkaMWMedia

Kasia Glinka: - Jeszcze przez dłuższy czas nie będę mogła sobie pozwolić na wypoczynek z prawdziwego zdarzenia. Na razie plany wakacyjne muszę sobie odłożyć na później, ponieważ lato będę spędzać na różnych planach zdjęciowych.

Między innymi grasz w filmie "Och, Karol", jak minął ci pierwszy dzień na planie?

- Bardzo dobrze! Tak się złożyło, że zaczęliśmy od moich dość trudnych scen z Piotrem Adamczykiem, ale oboje sobie dzielnie z tym poradziliśmy (śmiech). Na razie nie mogę za wiele zdradzać, ale jedno powiem - atmosfera jest bardzo przyjemna.

Ale chyba możesz już coś więcej powiedzieć o swojej bohaterce?

- Ma na imię Ada i jest kelnerką. Jest ostatnią na liście podbojów tytułowego Karola... Adrianna pojawia się w momencie, kiedy cała prawda o związkach Karola wychodzi na jaw. Gdy główny bohater ma już dosyć wszystkich kobiet, z którymi się wiązał. Nowa dziewczyna ma być jego wybawieniem i lekiem na całe zło. Karol snuje z nią ciekawe plany na przyszłość...

Z pracy przenieśmy się znów bliżej wakacji. Trafił ci się wyjazd, który potoczył się inaczej niż zakładałaś?

- Pamiętam jak pojechaliśmy z mężem do Chin i zastaliśmy strasznie brzydką pogodę. Nie dało się nic zwiedzać. Lało jak z cebra i co tu w takiej sytuacji robić? Byliśmy kompletnie tym zaskoczeni, ale przecież nie zrezygnujemy z wyprawy! I tak od zera zorganizowaliśmy sobie wylot i zwiedzanie Kambodży. Mieliśmy z tym trochę nerwów, ale największą radością i satysfakcją było to, że szybko udało nam się zupełnie zmienić plany i miejsce pobytu. I trzeba przyznać, że później takie zwroty akcji wspomina się najmilej i z uśmiechem.

Rozczarowałaś się kiedyś miejscem, w które się udałaś?

- Nie, ponieważ ja się nie nastawiam i przyjmuję wszystko z dobrodziejstwem inwentarza (śmiech). Nigdy nie staram się wyobrazić sobie w jakiś niesamowity sposób miejsca, do którego jadę. Oczywiście czytam przewodniki, jestem zorientowana, ale jestem też otwarta na kraj i kulturę, do której podróżuję.

Eksperymentujesz z kuchnią w miejscu, w którym jesteś?

- W granicach rozsądku. Ale tak i najważniejsze jest dla mnie spróbować kuchni wykonywanej przez tubylców dla tubylców. Tylko wtedy można zasmakować prawdziwych miejscowych potraw.

A co najbardziej ekstremalnego zdarzyło ci się zjeść?

- Nie jadłam robaków, nie zjadłam również psa, który był serwowany w Chinach, ani ropuchy. Nie jestem tak ekstremalna. Natomiast zdarzyło mi się zjeść kangura, krokodyla i zebrę.

Ich smak można porównać do jakiegoś znanego nam mięsa?

- Kangur podobny jest smakowo do dziczyzny. Zebra z kolei to ciężkie, twarde mięso - powiedziałabym że podobne do koniny.

+7

- Zdecydowanie pizza smakuje mi dużo bardziej w Polsce niż we Włoszech. Uważam, że w Polsce jest jakoś lepiej doprawiona, soczysta i esencjonalna. We Włoszech pizze które jadłam były suche i mało apetyczne.

Jaki smak kojarzy ci się z beztroskimi wakacjami twojego dzieciństwa?

- Na pewno świeżo wyrywana marchewka z działki mojej babci. Ale też niezapomnianym smakiem lata była dla mnie oranżada sprzedawana w woreczkach. Ówczesny napój bogów. Wspominam ten smak do dzisiaj, bo teraz już nigdzie się takiej oranżady nie robi.

Twoja sprawdzona metoda na upał?

- Ciężko powiedzieć, bo ja gdy tylko jest ciepło, to się wystawiam do słońca. Uwielbiam słońce i nie narzekam nigdy, że jest go za dużo. Uważam, że mamy tak krótkie lato, że należy tylko korzystać!

Ale może chociaż lody dla ochłody?

- Bardzo lubię lody z tym, że one nie gaszą pragnienia, a wręcz go rozbudzają. Dlatego lody staram się konsumować wieczorem. Natomiast fantastyczna jest chłodna woda gazowana z cytryną. Oprócz niej nic więcej mi nie trzeba w upalne dni.

Jaki utwór kojarzy ci się z określeniem "letnia piosenka"?

- Formacja nieżywych schabów i "Lato... lato wszędzie!" Jak słyszę ją w radio to już wiem, że na pewno są wakacje.

Rozmawiała: Joanna Rutkowska

MWMedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas