Prince: czuję się dzieckiem Boga
Prince bardzo rzadko udziela wywiadów. Z okazji promocji albumu "Musicology" opowiedział jednak o znaczeniu jego tytułu, swoich ulubionych artystach oraz współczesnej scenie muzycznej.
Faktycznie, wszędzie jesteśmy przyjmowani wyjątkowo dobrze. Nie powiem, że się tego nie spodziewaliśmy, ale reakcja publiczności i tak była dla nas sporą niespodzianką. Z każdym koncertem czuję, jak rośnie we mnie energia, jak ludzie chcą, żebym wygrał w tej walce. Nie wiem nawet, o co się ona toczy, ale na końcu to ja mam być zwycięzcą.
Lubisz wygrywać?
Uwielbiam.
Nie lubisz, kiedy twoją obecną trasę nazywa się "powrotem", choć tak najczęściej bywa ona określana. Dlaczego?
Nie mam nic przeciwko określeniu "powrót", ale w tym przypadku służy ono sprzedaniu czegoś, co tak naprawdę nie musi być sprzedawane. Jest jak jest - grałem przez całe swoje życie, nigdy tak naprawdę nie przestaliśmy być w trasie. To po prostu ludzie zaczynają znowu przychodzić na nasze koncerty.
"Musicology" (muzykologia) - co oznacza ten termin w kontekście twojej trasy?
Stawiamy na powrót prawdziwej muzyki, prawdziwych muzyków. Większość muzyki pop w dzisiejszych czasach programowana jest przez komputer, koncerty mają w sobie coraz mniej spontaniczności, na scenie następuje tylko odtwarzanie wcześniej przygotowanych ścieżek. Chcieliśmy tchnąć w ludzi ducha prawdziwych występów na żywo, na których sami kiedyś się wychowywaliśmy, przy których uczuliśmy się muzyki.
Przez twoją nową płytę przewijają się dwa wątki: jeden to hołd złożony dawnym mistrzom - Sly & The Family Stone, Jamesowi Brownowi czy Earth Wind & Fire, drugi to poczucie jedności - w związku, w małżeństwie, w wierze. Czy zgadzasz się, że to tematy przewodnie tej płyty?
Tak, bycie wiernym nie jest cnotą najbardziej wysławianą dzisiaj w muzyce pop. Chodzi raczej o to, żeby jak najczęściej się podłączać... (śmiech) Jeżeli chodzi o hołd, o którym wspomniałaś, to nigdy tak naprawdę nie miałem okazji podziękować na płycie ludziom, którzy mnie inspirują, ale bardzo często w wywiadach podkreślam wpływ, jaki na mnie wywarli. Tym razem chciałem spakować to w jeden pakiet, który przetrwa dłużej, niż same słowa.