Szymon Majewski i jego szalona przyjaciółka
Szymon Majewski od 19 lat ma tego samego psa - Luśkę, w której żyłach płynie krew huskyego. Jest zmartwiony tym, że jego pupilka jest już w słabszej formie. Ale na widok jego córki, wstępuje w nią młodzik. - Miała cechy wiejskiego bandyty - wspomina temperament dawnej Luśki.
- Lusia jest mieszańcem. Mama husky, a tata to bandyta kompletny z Kobyłki. Wzięliśmy ją od wujka mojej żony"- opowiada showman. Wygląd odziedziczyła po mamie, charakter po ojcu. Pies ma już 19 lat.
- Idzie na rekord. Pani weterynarz mówi, że nie ma takiego psa w rejonie Bielan - mówi Majewski.
Nim weszła w starość, Lusia miała silny charakter. Jej białe, puchate futro, kojarzące się z uległością i spokojem, to tyko kamuflaż.
- To był pies niesterowalny, chociaż dwa lata chodziłem z nią na naukę subordynacji. Kiedy chodziłem z nią do lasu i bawiliśmy się, nagle potrafiła stracić ochotę na zabawę i dawała w długą... Biegłem za nią, bo później wyskakiwała na ulicę. Przez to nauczyłem się biegać i uprawiać sport - od lat uprawiam boks - przyznaje.
Luśka pędziła między samochodami, kierowcy hamowali. - Miała cechy wiejskiego bandyty. Bardzo lubiła ugryźć koło, gdy przejeżdżało auto. Dwa razy odbiła się od boku jadącego auta. Później przesiadywała pół dnia pod szafą. Tydzień później robiła dokładnie to samo - opowiada.
Sędziwy pies jest już w słabszej formie. Majewski próbuje jej pomóc. Kupił jej np. kapcie, żeby nogi nie rozjeżdżały jej się na podłodze.
- Żona mówi, że przesadzam, że pies po prostu się starzeje - mówi. Są jednak momenty, gdy wstępuje w nią nowy duch, zwłaszcza gdy Majewskich odwiedza córka Zosia. Psia emerytka wciąż też potrafi capnąć.
Ostatnimi czasy myśli Szymona krążą też wokół innej kwestii. 13 kwietnia czeka go premiera nowego monologu w Och-Teatrze. W spektaklu "MaminSzymek" opisze relacje ze swoją ukochaną mamą. Przyznaje:
- Rana po odejściu mamy już się trochę zagoiła, więc spokojnie mogę opowiedzieć naszą historię.