Moda na vintage
Vintage święci tryumfy - wszystko, co dziś modne jest właśnie w tym stylu. Desenie w grochy i paski, okulary muchy, buty z dziurką, zwane peep toe, sukienki w duże geometryczne wzory, torebki rodem z babcinych szaf - to sztandarowe ikony tego stylu, które zreanimowane przeżywają swoją druga młodość.
Na zachodzie już od wielu lat funkcjonuje kultura vintage, a sklepy tego typu wyglądają jak butiki projektantów mody, można w nich kupić ciuchy i dodatki w cenach niewiele odbiegających od cen nowej odzieży. Jednak asortyment takich sklepów jest nietuzinkowy - od kreacji najznakomitszych marek, po cudeńka wyszperane w szafach naszych matek i babć, wszystko w pojedynczych egzemplarzach, nie do zdobycia w zwykłych sklepach.
Nasze rodzime lumpeksy daleko odbiegają ideą od secondhandów zachodnich - są zwyczajnymi ciuchlandami, w których klient poszukuje na ogół dobrej jakości jeansów sprzed kilku sezonów lub bluzki z metką znanej sieciówki. Szczytem marzeń przeciętnego klienta polskiego secondhandu jest kupienie sukienki z Topshop'u sprzed trzech sezonów za 5 złotych. Jak zwykle popyt kreuje podaż.
Jest jednak nadzieja dla miłośników stylowej mody - są nią niewątpliwie, na naszym gruncie wciąż nieco egzotyczne - wyspecjalizowane sklepy z używaną odzieżą. Nie lumpeksy z kontenerami, w których nurkuje się własnymi rękoma, przerzucając kilogramy ciuchów wątpliwego pochodzenia, ani magazyny wypełnione równymi rządkami wieszaków, na których w niewyobrażalnym ścisku obcują ze sobą tysiące, jak nie miliony, przeciętnej jakości ubrań. Wreszcie nie są nimi sklepiki zwane często "U Kasi" lub "Z szafy Agnieszki", które próbują nieudolnie uchwycić klimat kameralnych butików odzieżowych, w których wszystko jest na pozór nowe i modne, a w rzeczywistości dość banalne i masowe.
Nadzieją są niszowe sklepy, kryjące się w zakamarkach miejskich metropolii, o których wieści rozsyłane są zwykle za pomocą poczty pantoflowej. W nich to właśnie, powstają tworzone często na wzór zachodni, kameralne i przyjazne secondhandy z interesującymi ciuchami, dodatkami i biżuterią, wyselekcjonowaną z olbrzymiej oferty rynku odzieży z drugiej ręki. Inicjatorami takich miejsc są często młodzi ludzie, którzy będąc za granicą zainspirowali się ideą vintage i przenieśli ów pomysł na nasz rodzimy grunt.
Sklepy oferujące vintage powstają także w internecie. Jeden z takich butików - VintageShop - prowadzą - Marta i Alexei. - Prowadzenie butiku vintage na naszym polskim gruncie bywa dość siermiężnym przedsięwzięciem. Szukanie oryginałów w oceanie przeciętnych ciuchów z lat 90. jest dość żmudne i wymaga nie lada cierpliwości i wprawy. Na szczęście wypracowaliśmy swoje sposoby, własne tajemne miejsca łowów, a także vintage-intuicję, która już na wejściu do ciuchlandu podpowiada nam czy warto przekroczyć jego próg - mówi Marta Kaźmierczak właścicielka VintageShop.pl.
Butiki vintage wydają mi się ciekawą alternatywą, głównie dla tych, którzy połknęli bakcyla mody lat przeszłych i bezskutecznie poszukują stylowych ciuchów w ulicznych secondhandach. To także propozycja dla wszystkich maniaków mody i alternatywnego "noszenia się" nie poddających się ogólnym tendencjom i kreujących własny, niepowtarzalny styl.
Tekst: Dorota Wolak