Sztuka bliskości z dorosłym rodzeństwem

Choć brat i siostra są najbliższą rodziną, to bywa, że ich drogi się rozchodzą. Czasem jest to efekt konfliktów w dzieciństwie, a czasem sporów w dojrzałym życiu. Nigdy nie jest jednak za późno na naprawę tej ważnej relacji.

Jak zacząć naprawiać relację? Zacznij od spokojnej rozmowy
Jak zacząć naprawiać relację? Zacznij od spokojnej rozmowy123RF/PICSEL

Dla 80 proc. z nas rodzina jest największą wartością w życiu i źródłem pozytywnej energii. Okazuje się jednak, że mówiąc o najbliższych, najczęściej mamy na myśli współmałżonka oraz dzieci, a rzadziej rodzeństwo. Może dlatego że często dzielą nas charaktery, doświadczenie lub zadawnione urazy. Albo nasze kontakty po prostu rozluźniają się z biegiem lat. I choć pragniemy bliskości, nie zawsze wiemy, jak ułożyć sobie stosunki. Warto dla wspólnego dobra zapomnieć o żalu i pretensjach. Podpowiemy ci, jak to zrobić.

Ola uważa, że byłam ulubienicą rodziców

Kaja, 38 lat, siostra nie utrzymuje z nią kontaktu

Kilka dni temu zadzwoniłam do Oli i zaprosiłam ją na swoje urodziny. Oczywiście, znowu usłyszałam, że nie może przyjść. Nawet nie siliła się specjalnie na podanie pretekstu. Tak jest od lat - ja wyciągam do siostry rękę na zgodę, a ona ją odpycha. Nasz konflikt ciągnie się od dzieciństwa. Kiedyś myślałam, że czas uleczy rany. Ale choć jesteśmy już dorosłe, Ola nie umie zapomnieć o przeszłości. Ciągle nie przebolała faktu, że jej zdaniem, rodzice mnie faworyzowali.

Wiecznie zbuntowana

Kiedy się urodziłam, siostra miała siedem lat. Słyszałam, że taka różnica wieku jest najgorsza, bo wtedy starsze dziecko zaczyna naukę, spędza dużo czasu w szkole, więc winą za rozłąkę z mamą obarcza malucha. Nie wiem, jak to było u nas, bo różnych rzeczy nie pamiętam, a wiele dałam sobie wmówić. Ola jest bowiem mistrzynią we wzbudzaniu poczucia winy. Na zawołanie przytacza liczne przykłady swoich krzywd. Twierdzi, że bez przerwy musiała się mną opiekować, a kiedy coś przeskrobałam, dorośli mieli pretensje tylko do niej.

Podobno karano ją za byle głupstwo, a mnie wszystko uchodziło na sucho jako tej młodszej, ładniejszej, zdolniejszej. Ja niczego takiego nie pamiętam. Wiem tylko, że rodzice wciąż kłócili się z Olą. Bo wagarowała, podkradała papierosy i drobne z torebki mamy. Wieczne zbuntowana, naburmuszona. Trochę jej się bałam, bo czasem wykorzystywała nieuwagę dorosłych, żeby mnie popchnąć albo dokuczyć. Ale to nieprawda, że rodzice jej nie kochali. Gdy raz nie wróciła na noc, ojciec szukał jej do rana po całym mieście, a mama o mały włos nie wylądowała na pogotowiu z zawałem. Kiedy na studiach wyprowadziła się z domu, nasze stosunki jeszcze bardziej się ochłodziły. Rzadko do nas wpadała, a na rodzinnych spotkaniach nie szczędziła mi złośliwych komentarzy typu "śpiąca królewna", "pieszczoszek mamuni".

Tylko raz, kiedy rozwodziła się trzy lata temu, pogadałyśmy szczerze jak nigdy dotąd. Ale po tej chwili słabości wszystko wróciło do normy. Do ignorowania moich telefonów, uszczypliwych uwag, chłodu i wielomiesięcznego milczenia. Mąż namawia mnie, żebym dała sobie spokój, bo Ola raczej się nie zmieni. Ale ja nie tracę nadziei, że jeszcze kiedyś zbliżymy się do siebie. Przecież wychowywałyśmy się w jednym domu, łączy nas wiele wspomnień. Chciałabym zgody, ale jak ją do niej przekonać?

Zdaniem eksperta: Warto dać siostrze prawo do samodzielnych decyzji

Sławomira Rozbicka, psycholog

Podkreśla pani, że Ola jest mistrzynią we wzbudzaniu poczucia winy. Może to oznaczać, że jest w niej silne poczucie krzywdy. Zapewne ma ono źródło w jej relacji z rodzicami, ale skutki tego konfliktu dotykają was obie. Proszę zwrócić uwagę, że opisując stosunki z siostrą, koncentruje się pani na jej wadach, broniąc rodziców. Może w waszej rodzinie funkcjonował jednak podział na "lepszą" i "gorszą" córkę? Nieposłuszną i naburmuszoną oraz zdolniejszą i grzeczniejszą?

Chociaż wychowałyście się w jednym domu, to wspomnienia możecie mieć różne. "Chwilę słabości" Oli po rozwodzie wspomina pani z rozrzewnieniem, ponieważ wtedy na moment zbliżyłyście się do siebie. Wydaje mi się, że tak jak wasi rodzice podświadomie oczekuje pani od niej, by była mniej buntownicza, a równie ugodowa jak pani. Ma pani nadzieję na naprawę relacji, ale trudno kogoś skłonić do bliskości, stawiając zarazem warunek: "Musisz się zmienić". Może nie warto zabiegać o to, by siostra dostosowała się do pani oczekiwań, ale znaleźć w sobie gotowość do zaakceptowania jej punktu widzenia i decyzji, czy chce z panią kontaktu, z jaką częstotliwością i na jakich zasadach.

Żadna z nas nie zamierza ustąpić drugiej stronie

Ula, 44 lata, kłóci się o spadek

Gdy słyszałam historie o tym, jak pieniądze dzielą bliskich ludzi, nawet do głowy mi nie przyszło, że znajdę się w podobnej sytuacji. Bo choć z siostrą mamy inne charaktery, to rzadko dochodziło między nami do poważnych konfliktów. Teraz jednak wszystko uległo zmianie, a kością niezgody stało się mieszkanie, które babcia zapisała w spadku nam obu. Dziś, prawie rok po jej śmierci, każda z nas ma inny pomysł, co z nim zrobić. I żadna nie zamierza ustąpić.

Za rok znów zostanie z niczym

Mieszkanie nie jest duże, ale znajduje się w doskonałym punkcie. Na jego kupno znalazłoby się wielu chętnych. Dlatego moja siostra Agata pragnie je sprzedać. Im szybciej, tym lepiej. Ja usiłuję ją przekonać, że rozsądniej byłoby je wynająć. Po prostu znam Agatę i wiem, że pieniądze jej się nie trzymają. Zawsze ma sto pomysłów na rozmaite biznesy, z których przeważnie nic nie wychodzi. Rodzice nieraz spłacali jej długi, ale ona nie uczy się na błędach. Teraz też chce zainwestować w kolejny nieopłacalny interes. I mogę się założyć, że za rok jak zwykle zostanie z niczym.

Gdybyśmy wynajęły to mieszkanie, co miesiąc miałaby przynajmniej niezbyt duży, ale stały dochód. Zresztą dwóch pokoi w centrum łatwo się pozbyć, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. No i zawsze mogą w nim mieszkać nasze dzieci, kiedy zapragną się kiedyś usamodzielnić. Do Agaty jednak nie docierają racjonalne argumenty.

Twierdzi, że jestem egoistką i nie biorę pod uwagę jej ciężkiej sytuacji. Liczyłam, że gdy ochłonie, spokojnie mnie wysłucha, ale wizja szybkiego zarobku zaślepiła ją do tego stopnia, że przestała się do mnie odzywać. Niedawno dostałam od niej e-mail, w którym pisze, że jeżeli dalej będę się sprzeciwiać jej planom, skieruje do sądu sprawę o podział majątku. Jest mi ogromnie przykro, bo kocham siostrę i chcę się z nią dogadać bez urzędowych interwencji.

Zdaniem eksperta: Proszę pozwolić jej na błędy

Ryszard Lichuta, psycholog

W opisanej historii to nie pieniądze was dzielą, ale raczej pomysły, co z nimi zrobić. Problem polega na tym, że nie ufa pani rozsądkowi siostry. I pragnie ją za wszelką cenę chronić przed błędem, jakim jest sprzedaż mieszkania. Proponowałbym zastanowić się, czego naprawdę się pani lęka. Czy martwi się pani o Agatę, czy bardziej o to, że trzeba będzie ją potem ratować? Ponieważ rodzice spłacali jej długi, siostra nie ponosiła konsekwencji swoich działań. Może czas to zmienić? Warto przyznać jej prawo do popełniania błędów. Dlatego dobrze byłoby przypomnieć Agacie historię jej nietrafionych decyzji.

Z zastrzeżeniem, że od teraz weźmie za nie pełną odpowiedzialność. Nie ma też konieczności usprawiedliwiania swojego punktu widzenia dobrem siostry, troską o jej przyszłość. Pani przecież też ma prawo do pieniędzy ze spadku i do wykorzystania ich wedle swego uznania.

Postanowiłam wreszcie skończyć z niańczeniem Pawła

Jolanta, 50 lat, nie chce dłużej wyręczać brata

Wczoraj odmówiłam bratu pożyczki. Zdarzyło się to po raz pierwszy, więc Paweł początkowo nie mógł w to uwierzyć. Przekonywał, że kwota nie jest duża, że przecież ją zwróci. Byłam jednak nieugięta. Nie dlatego że nie mam tych pieniędzy. Zrozumiałam jednak, że muszę wreszcie przestać pomagać bratu, bo inaczej nigdy nie dorośnie.

Inni wyciągają go z opresji

Paweł jest młodszy ode mnie 11 lat. Stał się oczkiem w głowie całej rodziny, ja i siostry uwielbiałyśmy się nim opiekować. Był takim słodkim malcem ze złotymi loczkami. Kiedy dorósł, dalej mu matkowałam. To do mnie zwracał się, kiedy potrzebował wsparcia. A trzeba przyznać, że potrafi komplikować sobie życie. Dwa razy się rozwodził, w żadnej firmie nie zagrzał dłużej miejsca, często chorował. Ratowałam go, jak mogłam. Mieszkał u mnie, kiedy rozstawał się z żonami, kilka razy załatwiłam mu pracę. Nawet gdy moje dzieci były małe, zawsze znajdowałam dla niego czas. Paweł czuje się w moim domu jak u siebie. Czasem wprawdzie mój mąż pytał z przekąsem, kiedy "maleństwo" wreszcie się usamodzielni. A dzieci śmiały się, że nazywam go Pawełkiem, jakby wciąż miał pięć lat. W gruncie rzeczy jednak lubią go i tolerują jego wybryki. Bo mój brat wzbudza sympatię poczuciem humoru. Jest ciepły i serdeczny, a kiedy ma pieniądze, potrafi być bardzo hojny.

Na początku wierzyłam, że jego kłopoty to wynik pecha i fatalnych zbiegów okoliczności. Jednak z upływem czasu, stało się dla mnie jasne, że sam jest sprawcą swoich nieszczęść. Miarka się przebrała, gdy wyleciał z ostatniej posady. To ja poleciłam go koleżance, której mąż jest współwłaścicielem firmy spedycyjnej. Paweł utrzymał się w niej zaledwie kilka miesięcy, a koleżanka powiedziała mi, że byli z niego bardzo niezadowoleni. Okazał się niesolidny, już po dwóch tygodniach klienci skarżyli się na niego. "Daliśmy mu szansę tylko ze względu na ciebie, ale on tego nie doceniał. Sprawiał wrażenie, jakby na niczym mu nie zależało" - usłyszałam.

Jej słowa otworzyły mi oczy. Paweł nigdy nie ponosił konsekwencji swojej beztroski, bo nie musiał. Inni zawsze wyciągali go z opresji. Ostatnio robiłam mu nawet zakupy w supermarkecie, ponieważ sprzedał swoje auto. Choć nie wiem, na co mu zapasy, skoro i tak obiady jada zwykle u nas. Straciłam cierpliwość, postanowiłam więc skończyć z niańczeniem go. Ale już widzę, że nie będzie łatwo. Kiedy patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, moje serce zaczyna topnieć jak wosk. Nie wiem, czy potrafię mu czegokolwiek odmówić. Nawet dla jego własnego dobra.

Zdaniem eksperta: Pora uświadomić bratu, że ma pani inne priorytety

Iza Kurzejewska, psycholog

Z Pawłem łączy was wyjątkowo silna więź. Złożyły się na to z pewnością duża różnica wieku, pani opiekuńczy charakter oraz jego uzależnienie od pomocy. Niepostrzeżenie weszła pani raczej w rolę matki niż siostry. Ponieważ opisując waszą relację, nie wspomina pani o rodzicach ani o pozostałych siostrach, podejrzewam, że zachowują oni dystans wobec kłopotów brata. I chyba słusznie, ponieważ jego beztroska w traktowaniu zobowiązań świadczy o tym, że jest niedojrzały i lekkomyślny. Dlatego uważam, że podjęła pani właściwą decyzję.

Nie tylko dla jego dobra, ale również dla własnego spokoju. Czas poświęcany na załatwianie jego spraw, stres, którego jest przyczyną, odbija się przecież na pani zdrowiu i atmosferze w domu. W dodatku doświadczenie pokazało, że to poświęcenie nie przynosi rezultatów. Paweł przyzwyczaił się do zrzucania na panią skutków swej nieodpowiedzialności i bez skrupułów wykorzystuje wygodną dla siebie sytuację. Zamiast wciąż go ratować, lepiej uświadomić mu, że dłużej nie może się tak zachowywać.

Rozumiem, że jest to trudne. Proponuję odcinać pomoc stopniowo i łagodnie. Odmówiła mu już pani pożyczki - to pierwszy krok. Kolejnym, za jakiś czas, może być zaprzestanie robienia bratu zakupów. Radzę za każdym razem wyjaśniać powody swojego postępowania tak, by nie poczuł się odrzucony. Niekoniecznie trzeba podkreślać, że to dla jego dobra. Warto sięgnąć po inne argumenty. Na przykład: "Nie mogę pożyczyć ci auta, bo zawożę syna na trening" albo: "Nie spotkam się z tobą, bo jestem zmęczona". Paweł powinien zrozumieć, że to mąż i dzieci są dla pani priorytetem.

Maria Barcz

Olivia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas